Ministerstwo Zdrowia - nie słyszy

Ministerstwo Zdrowia - nie słyszy

Nie słyszą i nie mają pracy. Ze swoimi problemami muszą radzić sobie sami. Wszystko przez obowiązujące prawo. Urzędnicy stworzyli przepisy, według których NFZ może sfinansować zakup tylko jednego aparatu słuchowego. By dobrze słyszeć, a przez to znaleźć pracę, potrzebne są dwa aparaty. Niestety, państwo woli płacić zasiłki niedosłyszącym za bezczynność, niż dać szansę na znalezienie godnej pracy.

Jarosław Jezierski ma dwadzieścia dziewięć lat. Od urodzenia prawie nie słyszy. Bardzo słabo mówi. Porozumiewa się z innymi za pomocą czytania z ruchu ust.

- Poszedłem do biura ds. osób niepełnosprawnych i zapytałem o pracę. Otrzymałem oferty pracy, ale nikt mnie nie zatrudnił. Chodzę na rozmowy kwalifikacyjne, ale po spotkaniu nikt nie odpowiada - mówi Jarosław Jezierski, który niedosłyszy od urodzenia.  

Jarosław Galewski ma trzydzieści siedem lat. Bez aparatów słuchowych nic nie słyszy. To skutek niewyleczonego zapalenia nerwu słuchowego z dzieciństwa.

- W dzieciństwie mi dokuczano, ale starałem się, by nikt nie wiedział, że nie słyszę. Teraz to jest inaczej, bo dużo się o tym mówi - opowiada Jarosław Galewski.

Nasi bohaterowie, podobnie jak kilkanaście tysięcy innych niedosłyszących Polaków, nie mogą znaleźć pracy. Nieoficjalnie pracodawcy mówią, że nie chcą ich zatrudniać, bo mieliby trudności w porozumiewaniu się. Oficjalnie jednak nikt tego nie potwierdzi.

- Takiej osobie trzeba dać szansę, a zazwyczaj skreśla się ją na dzień dobry. Niedosłyszący są bardzo produktywni, bo nie rozmawiają w trakcie pracy. Skupiają się na wykonaniu zadania - mówi Bożena Borkowska z Polskiego Związku Głuchych w Bydgoszczy.

Zdarzają się wyjątki, tak jak w warszawskim hipermarkecie Cerrefour. Tam niedosłyszący znaleźli pracę jako kasjerzy. Na razie jednak to tylko eksperyment.

- Obawialiśmy się ich integracji z środowiskiem kasjerów i klientów. Zatrudnianie osób niepełnosprawnych jest nowością - mówi Halina Jabłońska, która pracuje w hipermarkecie Carrefour w Warszawie.

Podejście pracodawców to nie jedyny problem. Potrzeba też dobrej woli urzędników. Niedosłyszący, aby móc dobrze się porozumiewać, muszą mieć dwa aparaty słuchowe. Niestety, dofinansowanie z Narodowego Funduszu Zdrowia dostają tylko na jeden. Na drugi muszą zarobić sobie sami. Potrzebne są prawie 3 tys. zł.

- Musimy przestrzegać prawa. Konkretnie rozporządzenia ministra, które wyraźnie określa wysokość refundacji z NFZ - mówi Barbara Nawrocka z Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy.

- Jeżeli będziemy mieli pieniądze, to chętnie przychylimy się do próśb osób niedosłyszących. Pieniądze wydajemy m.in. na ratowanie życia, na onkologie. One idą z tego samego budżetu - mówi Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Ministerstwo nie widzi możliwości rozwiązania problemu. Tysiące niedosłyszących osób, z powodu niezrozumiałych dla nich przepisów pozbawia się możliwości prowadzenia normalnego i samodzielnego życia. Ministerstwo woli płacić im marne pieniądze za bezczynność niż dać szansę godziwego zarobku.*

* skrót materiału

Reporterzy: Żanetta Kołodziejczyk, Monika Wojciechowska e-mail (Telewizja Polsat)