Niepełnosprawnym "stop"

Niepełnosprawnym "stop"

Burmistrz Sandomierza zabronił niepełnosprawnym wjazdu na rynek. W maju 2007 roku wokół starówki pojawiły się znaki zakazu ruchu. W tym - zakaz ruchu pojazdów osób niepełnosprawnych. Dla ludzi dotkniętych nieszczęściem, to prawdziwe utrudnienie. Odcięci są oni od apteki, przychodni i niektórych urzędów. Jak w Sandomierzu traktuje się niepełnosprawnych?

- Nikt nie jeździ na starówkę dla zabicia czasu, tylko po to, aby załatwić konkretną sprawę. To parodia - uważa Elżbieta Płaneta, matka niepełnosprawnego dziecka.

Jeszcze rok temu osoby niepełnosprawne w Sandomierzu mogły swobodnie dotrzeć do instytucji znajdujących się na starówce: do przychodni, apteki czy do urzędów. W maju 2007 roku wokół rynku pojawiły się znaki zakazu ruchu. W tym - zakazu ruchu pojazdów osób niepełnosprawnych.  

- Mam niepełnosprawną żonę. Dojeżdżam do ulicy Żydowskiej i tam stawiam samochód. Dalej niosę żonę na rękach - opowiada Jan Furman, mąż niepełnosprawnej kobiety.

Wybraliśmy się z kamerą na rynek. Mogłoby się wydawać, że znak zakazu respektują tylko osoby niepełnosprawne. Inni poruszają się niemal swobodnie...

- Samochody nauczycieli i uczniów nie mają prawa wjechać na rynek, ale jeżdżą - mówi Zenon Paś, niepełnosprawny.

Jak się okazuje, decyzję o zakazie ruchu podjął burmistrz Sandomierza. Jednoosobowo, bez choćby konsultacji z radnymi. Ci są oburzeni, dowiedzieli się o tym po fakcie.

- Na każdej radzie jest poruszany ten problem i do końca nie jest wyjaśniony. Wszyscy proszą burmistrza, aby zlikwidował ten znak - informuje Wojciech Czerwiec, radny.

- Sandomierz jest w trudnej sytuacji. Podłoże ulega zniszczeniu. Stąd ten znak - wyjaśnia Krzysztof Krzystanek, zastępca burmistrza Sandomierza.

Według rozporządzenia Ministra Infrastruktury, wjazdu osobom niepełnosprawnym można zakazać tylko w szczególnych okolicznościach. Ostateczną decyzję podejmuje starostwo, a nie sam burmistrz.

- Ten projekt został wprowadzony na wyraźne życzenie burmistrza. Wtedy nie wiedzieliśmy, że będą protesty - mówi Piotr Martyniak, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych.

Niepełnosprawni nie mogą pogodzić się z taką sytuacją. Wystosowali protest do burmistrza. Pisali do posłów i wojewody. Bez skutku. *

* skrót materiału

Reporter: Olga Hałabud