Siedmioletni świadek morderstwa zaginął
Pod koniec 2002 roku na warszawskim Mokotowie zamordowano kobietę i mężczyznę. Najprawdopodobniej ich śmierć widziała 7-letnia wówczas Karina. Dzień po zabójstwie dziewczynka była jeszcze w swoim mieszkaniu. Wiadomo, że odebrała telefon. Potem ślad po niej zaginął.
- Dla mnie to ona cały czas żyje. Dopóki nie będę miała tego udowodnionego, to będę miała nadzieję, że się odnajdzie - mówi Małgorzata Niemiec, ciotka zaginionej Kariny.
27 grudnia 2002 roku. Warszawski Mokotów. Spokój kończących się właśnie świąt zostaje przerwany przez huk wystrzałów. Cztery dni później - w Sylwestra - w jednym z tamtejszych mieszkań policja odnajduje dwa ciała. To Anna i Piotr.
- Powołano specjalną grupę, która miała zająć się ustaleniem, jak doszło do tego zdarzenia. Kiedy dokładnie miała miejsce ta zbrodnia i kto za nią stoi - informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Zamordowaną kobietą okazała się Anna S. - narkotykowa dilerka. W przedpokoju leżał jej bliski przyjaciel, Piotr - pseudonim "Świr", powiązany z gangiem mokotowskim kryminalista. Oboje zginęli od strzałów w głowę. Ich śmierć wyglądała jak egzekucja.
- Mogła to być zemsta za nierozliczenie się z jakiejś transakcji związanej z obrotem narkotykami - dodaje Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
Nie wiadomo ilu było zabójców. Nie wiadomo też, kto był ich celem - dilerka Anna, czy gangster Piotr. Ale nie to jest największą tajemnicą w tej sprawie. W chwili morderstwa, w mieszkaniu był bowiem ktoś jeszcze. Karina - córka zabitej kobiety. Miała 7 lat.
- To musiało być wieczorem. Zastrzelili go, gdy otworzył drzwi, potem weszli do mieszkania i zastrzelili siostrę, a Karina albo schowała się za łóżko, albo spała pod kołdrą - mówi Małgorzata Niemiec, ciotka zaginionej Kariny.
- Ona była w małym pokoju. Łóżko było odsunięte. Może ona się schowała za tym łóżkiem. Chyba się bała. Tak myślę - mówi przyjaciółka zamordowanej Anny.
- Dziewczynka mogła zostać niezauważona przez sprawców, mogła się ukryć i potem zostać przez kogoś zabrana. Mogła widzieć śmierć swojej matki. I to byłoby najbardziej tragiczne dla tego dziecka - opowiada Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
Dzień po morderstwie Karinka wciąż była w domu. Wiadomo, że odebrała telefon. Dzwonił przyjaciel jej zamordowanej matki - Rafał, niegroźny narkoman o pseudonimie "Święty". Kilka godzin później oboje zniknęli.
- Nie było najmniejszego problemu, żeby Karinka mu zaufała. Jeśli wiedziała, że mama nie żyje, to tym bardziej. To była dla niej bardzo bliska osoba - mówi Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
- On miał dziecko w tym samym wieku i podejrzewam, że mimo nałogu, nie zrobiłby krzywdy Karince - dodaje Małgorzata Niemiec, ciotka zaginionej Karinki.
Kiedy Karinka zniknęła, policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania. W jej sprawie napływało mnóstwo sygnałów. Policjanci byli pewni, że dziewczynka wkrótce się znajdzie.
- Dziewczynka była widziana przez różne osoby, w różnych miejscach. W tramwajach, w autobusach, na przystankach, na ulicy. Niestety, żadna z tych informacji nie potwierdziła się - informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Karinki i Rafała nie udało się znaleźć do dziś. Nie wiadomo, czy jeszcze żyją. Jeśli tak, to boją się wyjść z ukrycia. Ich poszukiwaniami zajęło się warszawskie "archiwum x". Na razie nic nie zapowiada jednak, aby sprawa zniknięcia dziecka miała się wkrótce wyjaśnić.
- Wyjaśnienie sprawy zabójstwa matki Kariny i jej znajomego pomoże wyjaśnić sprawę zaginięcia dziecka. Z kolei wyjaśnienie sprawy zaginięcia dziecka, być może wyjaśni sprawę zabójstwa kobiety i mężczyzny - mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Jeżeli Karinka żyje, dziś ma 12 lat. Potrzebna jest jej natychmiastowa pomoc psychologa. Pięć lat temu przeżyła ogromny wstrząs. Prawdopodobnie widziała śmierć swojej mamy. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
27 grudnia 2002 roku. Warszawski Mokotów. Spokój kończących się właśnie świąt zostaje przerwany przez huk wystrzałów. Cztery dni później - w Sylwestra - w jednym z tamtejszych mieszkań policja odnajduje dwa ciała. To Anna i Piotr.
- Powołano specjalną grupę, która miała zająć się ustaleniem, jak doszło do tego zdarzenia. Kiedy dokładnie miała miejsce ta zbrodnia i kto za nią stoi - informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Zamordowaną kobietą okazała się Anna S. - narkotykowa dilerka. W przedpokoju leżał jej bliski przyjaciel, Piotr - pseudonim "Świr", powiązany z gangiem mokotowskim kryminalista. Oboje zginęli od strzałów w głowę. Ich śmierć wyglądała jak egzekucja.
- Mogła to być zemsta za nierozliczenie się z jakiejś transakcji związanej z obrotem narkotykami - dodaje Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
Nie wiadomo ilu było zabójców. Nie wiadomo też, kto był ich celem - dilerka Anna, czy gangster Piotr. Ale nie to jest największą tajemnicą w tej sprawie. W chwili morderstwa, w mieszkaniu był bowiem ktoś jeszcze. Karina - córka zabitej kobiety. Miała 7 lat.
- To musiało być wieczorem. Zastrzelili go, gdy otworzył drzwi, potem weszli do mieszkania i zastrzelili siostrę, a Karina albo schowała się za łóżko, albo spała pod kołdrą - mówi Małgorzata Niemiec, ciotka zaginionej Kariny.
- Ona była w małym pokoju. Łóżko było odsunięte. Może ona się schowała za tym łóżkiem. Chyba się bała. Tak myślę - mówi przyjaciółka zamordowanej Anny.
- Dziewczynka mogła zostać niezauważona przez sprawców, mogła się ukryć i potem zostać przez kogoś zabrana. Mogła widzieć śmierć swojej matki. I to byłoby najbardziej tragiczne dla tego dziecka - opowiada Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
Dzień po morderstwie Karinka wciąż była w domu. Wiadomo, że odebrała telefon. Dzwonił przyjaciel jej zamordowanej matki - Rafał, niegroźny narkoman o pseudonimie "Święty". Kilka godzin później oboje zniknęli.
- Nie było najmniejszego problemu, żeby Karinka mu zaufała. Jeśli wiedziała, że mama nie żyje, to tym bardziej. To była dla niej bardzo bliska osoba - mówi Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji.
- On miał dziecko w tym samym wieku i podejrzewam, że mimo nałogu, nie zrobiłby krzywdy Karince - dodaje Małgorzata Niemiec, ciotka zaginionej Karinki.
Kiedy Karinka zniknęła, policja natychmiast rozpoczęła poszukiwania. W jej sprawie napływało mnóstwo sygnałów. Policjanci byli pewni, że dziewczynka wkrótce się znajdzie.
- Dziewczynka była widziana przez różne osoby, w różnych miejscach. W tramwajach, w autobusach, na przystankach, na ulicy. Niestety, żadna z tych informacji nie potwierdziła się - informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Karinki i Rafała nie udało się znaleźć do dziś. Nie wiadomo, czy jeszcze żyją. Jeśli tak, to boją się wyjść z ukrycia. Ich poszukiwaniami zajęło się warszawskie "archiwum x". Na razie nic nie zapowiada jednak, aby sprawa zniknięcia dziecka miała się wkrótce wyjaśnić.
- Wyjaśnienie sprawy zabójstwa matki Kariny i jej znajomego pomoże wyjaśnić sprawę zaginięcia dziecka. Z kolei wyjaśnienie sprawy zaginięcia dziecka, być może wyjaśni sprawę zabójstwa kobiety i mężczyzny - mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
Jeżeli Karinka żyje, dziś ma 12 lat. Potrzebna jest jej natychmiastowa pomoc psychologa. Pięć lat temu przeżyła ogromny wstrząs. Prawdopodobnie widziała śmierć swojej mamy. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)