Skandal w szpitalu MSWiA!
Zabił pacjenta, bo nie otrzymał łapówki? Mirosław G. - szanowany kardiochirurg ze szpitala MSWiA w Warszawie trafił za kratki. Postawiono mu 20 zarzutów, w tym zabicie pacjenta! Z ustaleń CBA wynika, że doktor odłączył pacjenta od urządzeń podtrzymujących życie, bo nie dostał łapówki.
Takiego skandalu w polskiej służbie zdrowia jeszcze nie było. Ceniony kardiochirurg, doktor Mirosław G., został aresztowany na trzy miesiące. Warszawska prokuratura postawiła mu 20 zarzutów. Najpoważniejszy z nich to zabójstwo.
Jednak wczoraj pojawiły się wątpliwości co do zarzutu zabójstwa. Koledzy z oddziału Mirosława G. twierdzą, że to niemożliwe.
Tragiczne wspomnienia związanie ze szpitalem MSWiA oraz dr Mirosławem G. ma nasz redakcyjny kolega, Tomasz Szczykutowicz. W 2004 roku, po operacji przeprowadzonej przez tego właśnie lekarza, zmarł jego ojciec. Miał 73 lata.
- Legendy krążyły takie, że jeśli do 10 dnia po operacji nie da się łapówki, to 11 dnia pacjent jest w kostnicy. Myśmy nie dali tej łapówki - mówi Tomasz Szczykutowicz.
Jak podkreśla dziennikarz, rodzina propozycji korupcyjnych nie otrzymała, ale brat zmarłego, ksiądz, w ramach wdzięczności zaprosił kardiochirurga na urlop do siebie do domu, na Florydę.
- Oczarował ich opowieścią, że operacja fantastycznie się udała, choć wiedzieliśmy, że trwała za długo. W środę 8 września tata zmarł. Zachodziliśmy w głowę, jak to się stało - opowiada Tomasz Szczykutowicz.
W akcie zgonu napisano, że Czesław Szczykutowicz zmarł z powodu zakażenia septycznego. Ale oficjalnego powodu śmierci rodzina nie poznała, bo nie przeprowadzono sekcji zwłok. Nikt tego nie dopilnował.
Doktor Mirosław G. ma 47 lat. Fachu uczył się w Krakowie. Do szpitala MSWiA trafił w 2002 roku. Został ordynatorem kardiochirurgii. Od tego czasu znacznie wzrosła liczba operacji transplantacji serca.
- Tego nie możemy zakwestionować. Wykonał 35 przeszczepów serca i około 60 przeszczepów nerek. To dosyć dużo jak na polskie warunki. Byliśmy zadowoleni, bo większa liczba chorych mogła korzystać z tego, co im się należy, to znaczy z przeszczepu narządów - mówi prof. Janusz Wałaszewski z Centrum organizacyjno - koordynacyjnego ds. transplantacji Poltransplant.
Jednak dr G. nie cieszył się dobrą opinią jako człowiek. Swoich podwładnych w szpitalu traktował źle. Nieoficjalnie mówi się, że w złości potrafił nawet kopnąć. Postawiono mu zarzut znęcania się psychicznego i fizycznego nad personelem.
- Pośrednio mogę powiedzieć, że ludzie ciągle się zmieniali, to może świadczyć o tym że nie potrafił zbyt długo utrzymywać ludzi przy sobie. Wyróżniał się stwarzaniem problemów - twierdzi prof. Janusz Wałaszewski z Centrum Organizacyjno -Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant.
Najwięcej zarzutów Mirosławowi G. postawiono za korupcję. Miał przyjmować korzyści majątkowe: od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. A także łapówki w formie drogich prezentów. Podobno niektórzy pacjenci przepisywali na niego swoje majątki.
- Ten proces trwałby dalej gdyby nie osoby pokrzywdzone. To zdumiewające, że dyrektor szpitala o niczym nie wiedział - mówi Paweł Trzciński z Ministerstwa Zdrowia.
"Doktor śmierć" tak na drugi dzień prasa okrzyknęła Mirosława G. Oprócz tego, że brał łapówki, mówi się, że celowo uśmiercał pacjentów. Po co? Aby zrobić miejsce "swoim", czyli tym, którzy zapłacili. *
* skrót materiału
Reporter: Karolina Miklewska