Tajemnicza śmierć radnego

Tajemnicza śmierć radnego

To nie był zwykły napad. Wojciech Kulbat, radny z Piotrkowa Trybunalskiego został brutalnie zamordowany przed swoim domem. Napastnik był bezwzględny. Strzelił 5 razy, później dla pewności jeszcze dwukrotnie w głowę. Mieszkańcy Piotrkowa są wstrząśnięci. Policja nie ma podejrzanych, nie ustaliła też motywu morderstwa.

Podobno o zmarłych nie mówi się źle. Każdy zrobił w życiu coś, czym zasłużył na dobrą pamięć. Czasem jednak bardziej, niż samo życie w pamięci ludzi zapisuje się śmierć. Tak stało się z Wojciechem Kulbatem - radnym, zamordowanym 1 lutego w Piotrkowie.

Wojciech Kulbat został radnym cztery miesiące temu. Wcześniej był już jednak znany w mieście. Od kilku lat aktywnie działał na rzecz rozwoju sportu. Zarządzany przez niego klub zdobył niedawno mistrzostwo Polski w zapasach. Radny otrzymał nawet z rąk prezydenta miasta specjalną nagrodę.  

- Dla mnie był to człowiek otwarty i szczery. Łatwo nawiązywał kontakty - wspomina Marian Błaszczyński, przewodniczący Rady Miasta w Piotrkowie Trybunalskim.

Dramat rozegrał się 1 lutego. Około godziny 20 radny wrócił do domu. Kiedy wjechał na podjazd, z ciemności padło 5 strzałów. Potem dla pewności zabójca strzelił jeszcze dwa razy w głowę. Mężczyzna nie miał najmniejszych szans. Zginął w kałuży krwi na podłodze swojego garażu.

Po chwili, do garażu radnego weszła zaniepokojona hałasem żona. Zaskoczony bandyta zaatakował ją brukową kostką. Kilka razy z całej siły uderzył ją w głowę. Był pewien, że zabił. Kiedy odjechał, walcząca o życie kobieta zdołała jednak doczołgać się do domu sąsiadów. Ci wezwali karetkę.

Po zabójstwie radnego w Piotrkowie rozpętała się burza. Uchodzący za przykładnego obywatela Kulbat zginął bowiem w sposób, który dotąd mieszkańcom kojarzył się wyłącznie z gangsterskim kinem. Miasto aż huczy od plotek. Każdy ma swoją opinię na temat tego, co naprawdę się stało.

- Założono kilka wersji śledczych. Każda z nich jest bardzo skrupulatnie przez policjantów sprawdzana - mówi Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Radny Wojciech Kulbat zaczynał od nielegalnego handlu walutą w latach siedemdziesiątych. Wtedy stawiał swoje pierwsze kroki w biznesie. Krótko potem trafił do więzienia, gdzie spędził 3,5 roku za pobicie. Kiedy wyszedł, postanowił się zmienić. Założył pierwszy w Piotrkowie kantor.

- Wiadomo, że z domu nic nie zginęło. Nie zabrano też pieniędzy, które radny miał przy sobie. Nieoficjalnie wiemy, że było to około 50 tysięcy złotych - twierdzi Anita Wojtala, dziennikarka Tygodnia Trybunalskiego.

Policja na razie nie wie, jaki był motyw zabójstwa. Brakuje też podejrzanych. Ich poszukiwanie, przypomina na razie błądzenie w ciemnościach.

- Przed śmiercią widziano go w towarzystwie podejrzanie wyglądających osób w jednym z lokali. Radny wyszedł z niego bardzo zdenerwowany. Prosił rodzinę o ostrożność, mówił żeby na siebie uważali - mówi Anita Wojtala z Tygodnia Trybunalskiego.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)