Urzędnicza zemsta?
Katarzyna i Jacek Adamasowie chcieli założyć Rodzinny Dom Dziecka we wsi Worławki koło Olsztyna. Sprzeciwili się temu lokalni mieszkańcy i urzędnicy. Powód. Pan Jacek jest artystą i nie ma stałego zatrudnienia. Poza tym małżeństwo jest z Warszawy i zdaniem sołtysa - ma się za "nie wiadomo kogo".
Worławki, wieś niedaleko Olsztyna. Kilka lat temu sprowadziła się tam rodzina Adamasów. Praktycznie od chwili przyjazdu, nie zostali zaakceptowani przez mieszkańców wsi. Każdy ich pomysł, inicjatywa były natychmiast blokowane przez wójta, sołtysa i okolicznych mieszkańców.
- Na Warmię sprowadziliśmy się z Warszawy. Odcięliśmy się od miasta, od wszystkiego, co tam zostawiliśmy i tu z dwójką dzieci zaczęliśmy nowe życie - mówi Katarzyna Adamas, która chce założyć Rodzinny Dom Dziecka.
To nowe życie zaowocowało pomysłem stworzenia Rodzinnego Domu Dziecka. Adamasowie wyremontowali duży dom, zadbali o ogród, przygotowali biurka, zabawki. Dzieci czekały na nowe rodzeństwo.
- Rozczarowaliśmy się bardzo szybko - mówi Katarzyna Adamas.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nie przeprowadziło samodzielnego wywiadu środowiskowego. Wystosowano natomiast pismo do Rady Sołeckiej. A w nim prośbę, aby sąsiedzi rodziny Adamasów wydali opinię, czy można im przyznać dzieci, czy nie...
- Zebrałem radę sołecką i po naradach napisałem: "Miałbym wyrzuty sumienia, dziecko pokrzywdzone raz przez los, miałbym dać w takie ręce". Nazwali naszą wioskę ciemnogrodem, a ludzi prostakami. Oni się mieli za nie wiadomo kogo - mówi Marian Rynko, sołtys wsi Worławki.
- Radzie sołeckiej, która podpisała złą opinię na nasz temat najbardziej przeszkadzało to, że jesteśmy z Warszawy, że jesteśmy ludźmi niezależnymi, że mamy swoje zdanie na wiele tematów. Ponadto rada sołecka stwierdziła, że jesteśmy ludźmi bezrobotnymi, chociaż mamy status rolników. Mąż jest artystą, czyli ma zawód wolny - twierdzi Katarzyna Adamas, która chce założyć Rodzinny Dom Dziecka.
- Zadecydowało to, że pan Adamas nie ma stałego zatrudnienia. Niby on artysta, ale nikt nie wiedział, czy on pracuje, czy rzeźbi, czy nie rzeźbi. Czas to on ma, głupotami się zajmuje. Przed urzędem papiery, ręczniki rozpościera, to jest jego sztuka - mówi Arkadiusz Bieńkowski, radny, członek Rady Sołeckiej.
Gminny Ośrodek Pomocy oparł się w swej opinii na decyzji sołtysa i mieszkańców. Rodzina Adamasów zaprotestowała. Centrum Pomocy Rodzinie z Olsztyna skierowało więc do Worławek swoich pracowników.
- Pytali, jakie stosujemy kary. Cielesne odpadają, nasze kary kończą się na rozmowach z dziećmi, ale to też się nie podobało. Nie podobało się, że chodzimy wszyscy boso, za mało mebli mamy i jesteśmy zacofani, bo nie kupiliśmy telewizora - opowiada Katarzyna Adamas, która chce założyć Rodzinny Dom Dziecka.
Dlaczego urzędnicy gminy i powiatu, jak twierdzi rodzina Adamasów, bojkotują ich inicjatywę? Na to pytanie odpowiedzi zaczęli szukać sami zainteresowani.
- Staliśmy się wrogiem publicznym numer 1 dlatego, że wystąpiliśmy przeciw - naszym zdaniem - zgubnej inicjatywie dla Warmii, czyli budowie wysypiska śmieci w sołectwie. To inwestycja za 130 mln euro - dodaje Jacek Adamas, który chce założyć Rodzinny Dom Dziecka.
Bojkotowaną inwestycję popierał wójt gminy i sołectwo. Rodzina Adamasów wystąpiła przeciw wójtowi i rozpoczęła z nim kilkuletnią wojnę. Walczyli, by z rezerwatu nie wywozić żwiru na miejscowe drogi, nie zgadzali się też na wysypisko śmieci.
- Ja nie widziałem warunków mieszkaniowych państwa Adamasów i z tą opinią nie mam nic wspólnego. Nie wiem, czy ona rzetelna, czy nie - twierdzi Janusz Sypiański, wójt gminy Świątki.
- Chciałem negocjować między państwem Adamas i wójtem, ale tam są jakieś inne problemy, związane z pobytem państwa Adamas w tamtym rejonie - mówi Arkadiusz Paturaj z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Olsztynie.
- Stwierdziliśmy, że w interesie urzędników jest, żeby dzieci zostawały w domach dziecka, nikomu nie zależy na tym, żeby przechodziły do rodzinnych domów dziecka - podsumowuje Katarzyna Adamas, która chce założyć Rodzinny Dom Dziecka.
Reporter: Katarzyna Handerek