Urzędniczy absurd
Dzieci Polaka i Ukrainki bez polskiego obywatelstwa. Zgodnie z prawem powinny otrzymać je po urodzeniu. Urzędnicy piętrzą jednak przeszkody. Dzieci od 6 lat nie mają żadnego obywatelstwa.
Bliźniętom Igorowi i Nikicie mimo, że mają polski numer PESEL, chodzą do polskiego przedszkola i leczą się w polskich przychodniach, wciąż grozi wydalenie z kraju.
W szpitalu w Krapkowicach koło Opola 6 lat temu urodzili się bliźniacy Igor i Nikita Woźni. Ich ojcem jest Polak - Maciej Woźny, matką - Ukrainka Ludmyła Szewczenko. Zgodnie z polskim prawem, jeżeli jedno z rodziców jest obywatelem Polski, dzieci powinny automatycznie otrzymać polskie obywatelstwo. Powinny, ale nie otrzymały.
Fakt, że Igor i Nikita Woźni przez pięć lat swojego życia nie byli obywatelami żadnego państwa, urzędnicy wyjaśniają względami proceduralnymi. Tłumaczą, że cała sprawa z obywatelstwem chłopców nie skomplikowałaby się, gdyby ich matce nie ukradziono paszportu.
- W momencie, kiedy przychodzi osoba bez dokumentu tożsamości i nie może mi udowodnić, że jest mężatką wymagamy, od niej jakiegoś dokumentu - mówi Agnieszka Woźnica, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Krapkowicach.
- Proces ściągania dokumentu zastępczego z Ukrainy trwał ponad 12 miesięcy. W związku z powyższym chłopcy nie mogli uzyskać polskiego obywatelstwa - mówi Agnieszka Królikowska, dyrektor w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu.
Rok temu powiedziano matce bliźniaków, że aby zalegalizować ich stały pobyt w Polsce, powinna razem z dziećmi wyjechać na Ukrainę. Miała załatwić tam wszelkie formalności. Gdy w lipcu ubiegłego roku cała trójka przekroczyła granicę w Medyce, okazało się, że wszyscy są na liście cudzoziemców niepożądanych w Polsce.
- Podejrzewano, że chcę nielegalnie wywieźć dzieci, bez zgody ojca z Polski - opowiada Ludmyła Szewczenko, matka Nikity i Igora.
- Zadzwonił do mnie pan, który prowadził tą sprawę i powiedział, że nie ma innego wyjścia jak deportować moją żonę z Polski, a dzieci wysłać do ośrodka opiekuńczego - wspomina Maciej Woźny, ojciec Nikity i Igora.
Tylko dzięki wyrozumiałości urzędnika dzieci wjechały z matką na Ukrainę. Pan Maciej został w Polsce, by zarobić na utrzymanie Ludmyły, Igora i Nikity na Ukrainie.
Pod koniec października Woźny pojechał na Ukrainę. Tam wziął ślub z Ludmyłą. Mimo to, polski konsulat w Kijowie odmówił wizy Ludmyle, Igorowi i Nikicie. Cała trójka nadal znajdowała się na liście osób niepożądanych w Polsce. Konsul w Kijowie wydał im jednak wizę warunkową. Na jej podstawie Nikita, Igor i Ludmyła wrócili do Polski, by zalegalizować swój pobyt. Sęk w tym, że nie mogli tego zrobić.
- Dochodzi do kolejnego absurdu. Artykuł 61 ustawy o cudzoziemcach mówi, że wniosek cudzoziemca przebywającego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej na podstawie tej warunkowej wizy pozostawia się bez rozpoznania, czyli nie mogę składać żadnych wniosków będąc na tej wizie - wyjaśnia Maciej Woźny, ojciec Nikity i Igora.
W Urzędzie Wojewódzkim w Opolu poradzono Woźnym aby poczekali na wygaśnięcie wizy a potem złamali prawo, zostali w Polsce nielegalnie i dopiero wtedy złożyli wnioski o pobyt stały.
Od miesiąca Igor i Nikita Woźny przebywają w Polsce nielegalnie. Ponieważ chłopcom już dawno nadano numery PESEL i są wpisani do książeczki zdrowia ojca, więc leczą się bezpłatnie i chodzą do polskiego przedszkola. Okazuje się, że to też jest niezgodnie z prawem...*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)