Violetta Villas oskarża syna

Violettę Villas w jej domu w Lewinie Kłodzkim odnalazł pod koniec grudnia jej szwagier. Informowano wówczas, że artystka sama zatrzasnęła się z psami w jednym z pokoi i przez kilka dni nie mogła się wydostać. Tymczasem Villas twierdzi, że ktoś przyczynił się do jej zamknięcia i umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym.  

- Nie potrzebowałam szpitala psychiatrycznego. Chciałam tylko opatrzyć rany. Zaznaczam, że psy mnie w życiu nie ugryzły. Rany miałam od krat, na których wisiałam, gdyż potrzebowałam świeżego powietrza - wyjaśnia Violetta Villas

Krzysztof Gospodarek przez ostatnie siedem lat nie utrzymywał kontaktu z matką. Do Lewina Kłodzkiego przyjechał, kiedy rodzina zawiadomiła go, że matka jest w szpitalu.

- Sygnały, że jest tak tragicznie do mnie nie dochodziły, bo moja mama była skłócona z całą rodziną, nie tylko ze mną. Nie mieliśmy informacji o tym, co się dzieje u niej w domu - twierdzi Krzysztof Gospodarek.

Po zabraniu Villas do szpitala, na terenie jej posesji pozostała bez opieki sfora wygłodniałych zwierząt. Wójt Lewina Kłodzkiego razem ze Starostwem Powiatowym w Kłodzku doprowadzili do umieszczenia psów w schroniskach.

- Chcę dalej opiekować się psami, tylko najpierw przygotuję im odpowiednie schronisko. Wszystkie pieski muszą do mnie wrócić - mówi Violetta Villas.

Violetta Villas twierdzi, że jest już całkowicie zdrowa i zamierza dalej zajmować się psami. Zakłada też fundację i niedługo wraca na scenę.

- Fundacja będzie zajmować się ochroną zwierząt, schronisk i pomocą artystom, by nie znaleźli się w takiej sytuacji jak pani Villas - mówi Zbigniew Świt, pełnomocnik Violetty Villas. *

* skrót materiału

Reporter: Karolina Miklewska