Walczą z Niemcami o dziecko
Szok! Chore na mukowiscydozę dzieci Elżbiety i Zenona Nyks miały tylko polskie obywatelstwo. Mimo to, niemiecki sąd ograniczył rodzicom prawa rodzicielskie. Stwierdził, że Nyksowie źle leczyli Patryka i Jacqueline. Wkrótce chłopiec zmarł, a dziewczynka trafiła do niemieckiej rodziny zastępczej.
- Po to ja i moja żona staraliśmy się o dzieci, żeby je wychowywać, a nie po to, by stały się własnością państwa niemieckiego - mówi Zenon Nyks, ojciec Patryka i Jacqueline.
Elżbieta i Zenon Nyks poznali się w 1994 roku. Są Polakami. Po ślubie zamieszkali w Niemczech, w Ludwigsburgu. Tu przyszły na świat dzieci - Patryk i Jacqueline. Dzieci też miały tylko polskie obywatelstwo. Cztery lata temu lekarze zdiagnozowali u dzieci chorobę genetyczną - mukowiscydozę. Ale prawdziwy dramat państwa Nyks rozpoczął się w 2006 roku, kiedy w ich życie wkroczył Jugendamt - niemiecki Urząd Do Spraw Młodzieży.
- Odbyła się sprawa sądowa, na której ograniczono nam prawa rodzicielskie, to znaczy Jugendamt miał decydować o sposobie leczenia i miejscu pobytu dzieci - opowiada Elżbieta Nyks, mama Patryka i Jacqueline.
- Dla mnie zarzuty o jakieś zaniedbania są dziwne. Nie byliśmy aktywni w pracy, poświęciliśmy nasz czas wyłącznie dla dzieci - dodaje Zenon Nyks ojciec, Patryka i Jacqueline.
Stan Patryka coraz bardziej się pogarszał. Zdesperowana matka postanowiła zabrać dzieci do Polski, aby tu szukać pomocy medycznej. Niestety, było za późno. Patryk zmarł w szpitalu w Warszawie. Pani Nyks wróciła z córką do Niemiec.
- Mocno ktoś w drzwi stukał. Otworzyłem. To byli policjanci. Złapali naszą córkę, tak jak stała, nie była nawet odpowiednio ubrana - wspomina Zenon Nyks.
- Rzeczywiście istnieje takie uprawnienie, że w sytuacjach skrajnego zagrożenia dla życia dziecka, policja może je zabrać rodzicom, a następnie poinformować sąd rodzinny - wyjaśnia Marek Wieruszewski z Ambasady RP w Berlinie.
W lutym 2007 roku Sąd Rodzinny w Ludwigsburgu pozbawił państwa Nyks praw rodzicielskich. Dlaczego? Zdaniem urzędników dopuścili się zaniedbań medycznych wobec dzieci. Jacqueline nie oddadzą, bo - jak twierdzą urzędnicy - jest Polką i rodzice mogliby ją wywieźć do kraju.
- Sąd orzekł, że Jacqueline będzie w rodzinie zastępczej. Możemy ją widywać raz na dwa tygodnie po trzy godziny i raz w tygodniu możemy porozmawiać przez telefon - mówi Elżbieta Nyks.
- Czy niemieckie prawo jest ponad biologicznym prawem rodziców i rodzice nie mają nic do powiedzenia? - pyta Zenon Nyks.
Byliśmy z panią Elżbietą i panem Zenonem na spotkaniu z Jacqueline w siedziby Jugendamtu w Heilbronn. Przebieg wizyty rejestrowaliśmy ukrytą kamerą.
- To jest okropne. Jeszcze się oglądałam za nią, patrzyłam się. Ta kobieta wzięła dziecko za rękę i odeszła. To jest normalne, oni to robią automatycznie - rozpacza Elżbieta Nyks.
Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego niemieckie instytucje podjęły taką decyzję. Niestety, nikt z Sądu Rodzinnego ani Jugendamtu nie chciał rozmawiać z nami przed kamerą.
Państwo Nyks i ich córkai mają tylko polskie obywatelstwo. Dlatego zwrócili się o pomoc do polskiego konsulatu w Monachium. Nasze służby dyplomatyczne twierdzą, że robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc rodzinie Nyks. Ale efekty są marne.
- Staramy się towarzyszyć państwu Nyks we wszystkich decyzjach, które są podejmowane w tej sprawie, ale mamy wyznaczone ramy prawne i nie możemy ich przekraczać - informuje Elżbieta Sobótka konsul generalny RP w Monachium.
- Ja oczekuję od władz polskich, że dla polskich obywateli powinny trochę więcej zrobić, niż tylko mówić, że muszą przestrzegać postanowień niemieckich - mówi Zenon Nyks.
Szansą na odzyskanie Jacqueline może być przeniesienie praw rodzicielskich na rodziców pani Elżbiety, którzy mieszkają w Radomiu. Tu też zameldowana jest chora dziewczynka. Ale na to musiałaby wyrazić zgodę strona niemiecka.
- Jesteśmy w każdej chwili gotowi przejąć opiekę nad Jacqueline. Tu jest jej miejsce. Zaopiekujemy naszą wnuczką - zapewnia Janina Grzelaczyk, babcia Jaqueline.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. W domu państwa Nyks jest to czas największego smutku. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Elżbieta i Zenon Nyks poznali się w 1994 roku. Są Polakami. Po ślubie zamieszkali w Niemczech, w Ludwigsburgu. Tu przyszły na świat dzieci - Patryk i Jacqueline. Dzieci też miały tylko polskie obywatelstwo. Cztery lata temu lekarze zdiagnozowali u dzieci chorobę genetyczną - mukowiscydozę. Ale prawdziwy dramat państwa Nyks rozpoczął się w 2006 roku, kiedy w ich życie wkroczył Jugendamt - niemiecki Urząd Do Spraw Młodzieży.
- Odbyła się sprawa sądowa, na której ograniczono nam prawa rodzicielskie, to znaczy Jugendamt miał decydować o sposobie leczenia i miejscu pobytu dzieci - opowiada Elżbieta Nyks, mama Patryka i Jacqueline.
- Dla mnie zarzuty o jakieś zaniedbania są dziwne. Nie byliśmy aktywni w pracy, poświęciliśmy nasz czas wyłącznie dla dzieci - dodaje Zenon Nyks ojciec, Patryka i Jacqueline.
Stan Patryka coraz bardziej się pogarszał. Zdesperowana matka postanowiła zabrać dzieci do Polski, aby tu szukać pomocy medycznej. Niestety, było za późno. Patryk zmarł w szpitalu w Warszawie. Pani Nyks wróciła z córką do Niemiec.
- Mocno ktoś w drzwi stukał. Otworzyłem. To byli policjanci. Złapali naszą córkę, tak jak stała, nie była nawet odpowiednio ubrana - wspomina Zenon Nyks.
- Rzeczywiście istnieje takie uprawnienie, że w sytuacjach skrajnego zagrożenia dla życia dziecka, policja może je zabrać rodzicom, a następnie poinformować sąd rodzinny - wyjaśnia Marek Wieruszewski z Ambasady RP w Berlinie.
W lutym 2007 roku Sąd Rodzinny w Ludwigsburgu pozbawił państwa Nyks praw rodzicielskich. Dlaczego? Zdaniem urzędników dopuścili się zaniedbań medycznych wobec dzieci. Jacqueline nie oddadzą, bo - jak twierdzą urzędnicy - jest Polką i rodzice mogliby ją wywieźć do kraju.
- Sąd orzekł, że Jacqueline będzie w rodzinie zastępczej. Możemy ją widywać raz na dwa tygodnie po trzy godziny i raz w tygodniu możemy porozmawiać przez telefon - mówi Elżbieta Nyks.
- Czy niemieckie prawo jest ponad biologicznym prawem rodziców i rodzice nie mają nic do powiedzenia? - pyta Zenon Nyks.
Byliśmy z panią Elżbietą i panem Zenonem na spotkaniu z Jacqueline w siedziby Jugendamtu w Heilbronn. Przebieg wizyty rejestrowaliśmy ukrytą kamerą.
- To jest okropne. Jeszcze się oglądałam za nią, patrzyłam się. Ta kobieta wzięła dziecko za rękę i odeszła. To jest normalne, oni to robią automatycznie - rozpacza Elżbieta Nyks.
Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego niemieckie instytucje podjęły taką decyzję. Niestety, nikt z Sądu Rodzinnego ani Jugendamtu nie chciał rozmawiać z nami przed kamerą.
Państwo Nyks i ich córkai mają tylko polskie obywatelstwo. Dlatego zwrócili się o pomoc do polskiego konsulatu w Monachium. Nasze służby dyplomatyczne twierdzą, że robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc rodzinie Nyks. Ale efekty są marne.
- Staramy się towarzyszyć państwu Nyks we wszystkich decyzjach, które są podejmowane w tej sprawie, ale mamy wyznaczone ramy prawne i nie możemy ich przekraczać - informuje Elżbieta Sobótka konsul generalny RP w Monachium.
- Ja oczekuję od władz polskich, że dla polskich obywateli powinny trochę więcej zrobić, niż tylko mówić, że muszą przestrzegać postanowień niemieckich - mówi Zenon Nyks.
Szansą na odzyskanie Jacqueline może być przeniesienie praw rodzicielskich na rodziców pani Elżbiety, którzy mieszkają w Radomiu. Tu też zameldowana jest chora dziewczynka. Ale na to musiałaby wyrazić zgodę strona niemiecka.
- Jesteśmy w każdej chwili gotowi przejąć opiekę nad Jacqueline. Tu jest jej miejsce. Zaopiekujemy naszą wnuczką - zapewnia Janina Grzelaczyk, babcia Jaqueline.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. W domu państwa Nyks jest to czas największego smutku. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)