Walczy o swoje rodzeństwo

Walczy o swoje rodzeństwo

Dramat siódemki rodzeństwa. Ania, Pawełek, Krzyś, Daniel, Rafał, Jurek i Adam zostali bez rodziców. Cztery lata temu na raka zmarła ich matka, trzy miesiące temu w pożarze zginął ojciec. Rodzeństwo przebywa w domu dziecka. Zawisła nad nimi groźba rozdzielenia. Ich jedyną nadzieją jest 26-letnia siostra Agnieszka. Kobieta chce zostać rodziną zastępczą dla rodzeństwa. Na przeszkodzie stoi jednak brak pieniędzy.

- Najmłodszy braciszek ostatnio prosił, żebym schowała go do szafki, żeby nie pojechał do domu dziecka - mówi Agnieszka Czernik, która chce założyć rodzinę zastępczą dla 7 swojego rodzeństwa.

Piątkowe popołudnie. Dla siedmioosobowego rodzeństwa Hołujów to chwila, na którą czekają cały tydzień. To wtedy jadą do swojej najstarszej siostry, 26-letniej Agnieszki. To wtedy, chociaż przez chwilę, mogą poczuć się jak w prawdziwej rodzinie.  

- W piątek, po lekcjach wozimy do niej dzieci. One bardzo na to czekają. Już są spakowane i radosne - opowiada Dorota Papierkowska, dyrektor Domu Dziecka w Bogacicy.

- Jest fajnie. Bawimy się, zapominamy o wszystkim. Żyjemy normalnie, jak w rodzinie.

To są zaledwie 3 dni, czyli bardzo krótko - opowiada Agnieszka Czernik, która chce założyć rodzinę zastępczą dla 7 swojego rodzeństwa.

Szczęśliwe dzieciństwo Adama, Ani, Jurka, Rafała, Daniela, Krzysia i Pawełka skończyło się bardzo wcześnie. Cztery lata temu na raka zmarła ich mama. Tata, który został z siedmiorgiem maluchów, załamał się.

- Musiał wybrać albo dzieci, albo praca. Zrezygnował z pracy i nie dawał sobie rady z utrzymaniem dzieci - wspomina Agnieszka Czernik, która chce założyć rodzinę zastępczą dla 7 swojego rodzeństwa.

- W listopadzie ubiegłego roku dzieci zostały umieszczone w domu dziecka, w związku z tym, że ojciec nie wywiązywał się wystarczająco dobrze ze swoich funkcji opiekuńczych - informuje Iwona Rudnicka-Hrynyszyn, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kluczborku.

- Myślałam, że tata sobie ze wszystkim poradzi i zabierze ich z powrotem - dodaje Agnieszka Czernik, która chce założyć rodzinę zastępczą dla 7 swojego rodzeństwa.

Tak się jednak nie stało. W styczniu rodzinę Hołujów dotknęła kolejna tragedia. W rodzinnym domu w Markotowie wybuchł pożar. Ogień strawił dorobek całego życia. Zabrał dzieciom także to, co najcenniejsze - w płomieniach zginął ich ojciec.

Nad sierotami zawisła groźba rozdzielenia. Jest jednak nadzieja na to, że tak się nie stanie. O prawo do opieki nad dziećmi wystąpiła bowiem najstarsza siostra, 26-letnia Agnieszka i jej mąż Rafał. Państwo Czernikowie chcą stworzyć dla dzieciaków rodzinę zastępczą.

- Chciałabym, żeby w końcu coś dobrego ich spotkało. Ja rozumiem, że to jest duża odpowiedzialność, ale poradzimy sobie z mężem - mówi Agnieszka Czernik, która chce założyć rodzinę zastępczą dla 7 swojego rodzeństwa.

- Dla tej rodziny to jest być albo nie być. Dzieci musiałyby zostać rozdzielone, bo nie przypuszczam, by ktoś miał na tyle silnej woli i sił, by utworzyć rodzinę zastępczą dla tak dużej ilości dzieci - informuje Dorota Papierkowska, dyrektor Domu Dziecka w Bogacicy.

Największym zmartwieniem rodziny jest dom w Unieszowie. Pani Agnieszka z dwójką własnych dzieci i mężem gnieżdżą się w dwóch maleńkich pokoikach. Taki metraż dyskwalifikuje ją jako kandydatkę na rodzica zastępczego. Zwróciła się więc do władz z prośbą o rozbudowę domu.

- Walczymy, o to żeby dobudować dwa, trzy pokoje, żeby mogli być razem - mówi Janina Paszko, sołtys Unieszowa.

- Jest problem. Zgodnie z literą prawa gmina nie może wydatkować publicznych pieniędzy na prywatnie nieruchomości - mówi Jarosław Kielar, burmistrz gminy Kluczbork.

Władze zaproponowały pani Agnieszce mieszkanie socjalne w Kluczborku. Ta nie chce jednak przenosić się z dziewięciorgiem dzieci ze wsi do miasta. W Unieszowie chcą również pozostać same dzieci.

- Boje się wychowywać dziewięcioro dzieci w mieście. Od samego początku mieszkamy na wsi i nie wyobrażam sobie przenosin do miasta z taką gromadą dzieci. Apeluję do firm budowlanych o pomoc w postaci materiałów budowlanych. W rodzinie jest dużo murarzy i cieśli. Jesteśmy w stanie postawić sobie dom, tylko nie stać nas na materiały budowlane - mówi pani Agnieszka.

By jak najszybciej zabrać rodzeństwo z domu dziecka, pani Agnieszka prawdopodobnie na jakiś czas przeprowadzi się do Kluczborka. Będzie jednak nieustannie walczyć o rozbudowę swojego domu. Liczy, że z pomocą ludzi dobrej woli całej jedenastoosobowej rodzinie już niebawem uda się wrócić do Unieszowa. *

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)