Właścicielka kontra "Ta Fajna Fundacja"
Wolontariusze "Tej Fajnej Fundacji", która pomaga niepełnosprawnym dzieciom, mieszkają w... stajni. Bez wody i prądu. Wolontariusze twierdzą, że właścicielka "Dworka Zgórznica" w Stoczku Łukowskim bezprawnie wyrzuciła ich na bruk. Zapewniają, że w dworku mogą legalnie przebywać co najmniej do 26 sierpnia.
- Wypchnięto nas z budynku bez żadnej procedury sądowej, bez nakazu eksmisji, bez komornika, bez asysty policji, zupełnie jakbyśmy nie byli w UE, 80 km od jednej ze stolic unijnych - mówi Piotr Nalepa z fundacji "Ta Fajna Fundacja".
- Mieszkamy w stajni już 4 tydzień. Śpimy w boksie na snopkach, na wypożyczonych śpiworach i kocach, kuchnię mamy w siodlarni - opowiada Anita Duszyńska, wolontariuszka fundacji "Ta Fajna Fundacja".
W "Dworku Zgórznica" w Stoczku Łukowskim trwa konflikt między wydzierżawiającą budynek hotelowy, stajnie i place Katarzyną Markiewicz, a "Tą Fajną Fundacją", użytkującą ten teren. 23 lutego Działacze Fundacji zostali, jak twierdzą, bezprawnie i podstępem wyrzuceni na bruk.
- Zostaliśmy podstępem usunięci z budynku. Przyjechali państwo, którzy wydzierżawiają nam ten teren. Weszli do budynku i powiedzieli, że możemy wzywać policję, oni wyrzucają nasze rzeczy - opowiada Piotr Nalepa z fundacji "Ta Fajna Fundacja".
- Ma pani swoje mieszkanie i gości pani kogoś, a ten gość się źle zachowuje. Pluje na podłogę, sika w łazience i pani ma już tego dosyć. Chcę, żeby ta osoba się wyprowadziła. Czy to jest jakieś naganne w tym kraju? - pyta Katarzyna Markiewicz, właścicielka budynku hotelowego.
"Ta Fajna Fundacja" - bo tak się nazywa - od 4 lat prowadzi swoją działalność w Stoczku Łukowskim. Organizowane są tu zielone szkoły, obozy dla niepełnosprawnych dzieci i hipoterapia.
- To bardzo wspaniali ludzie. Pomagają, robią wszystko dla niepełnosprawnych - mówi Michał Pióro, podopieczny fundacji "Ta Fajna Fundacja".
- Przyjeżdżamy tu od półtora roku. To jest bardzo istotne dla rehabilitacji brata, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Tutaj odpoczywa psychicznie, zdecydowanie lepiej się czuje - twierdzi Marta Całka, siostra jednego z podopiecznych fundacji.
Konflikt między Katarzyną Markiewicz a fundacją trwa już kilku miesięcy. Wcześniej były rozmowy i pisma. Jednak 23 lutego właścicielka zdecydowała się wziąć sprawy w swoje ręce i wyprosić niechcianych dzierżawców.
- Wyszedłem dwa kroki, żeby zadzwonić na policję i w tym czasie zamknięto nam drzwi. I tak zostaliśmy. Kolega był w tym czasie w stajni, ja zostałem na zewnątrz. To było już 4 tygodnie temu. W międzyczasie wyniesiono mrożonki, owoce, wędliny, mięsa. Zniszczono 80 kilogramów pokarmu - opowiada Piotr Nalepa z fundacji "Ta Fajna Fundacja".
- Policjanci uczestniczyli we wszystkich czynnościach. W tej chwili prowadzone jest postępowanie przygotowawcze w sprawie uszkodzenia mienia oraz zmuszenia do określonego zachowania - informuje Dariusz Zdanikowski z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie.
Katarzyna Markiewicz postanowiła pozbyć się fundacji również ze stajni. Odcięła wodę i prąd, mimo, że jak twierdzi fundacja - to właśnie oni są właścicielami liczników i nadal płacą rachunki.
Pracownicy i wolontariusze fundacji nie mają zamiaru na razie się wyprowadzać. Twierdzą, że na zajmowanym terenie mogą przebywać legalnie co najmniej do 26 sierpnia.
- Nie możemy zostawić koni. Musi tutaj ktoś być, a tak poza tym chcemy wrócić do budynku i normalnie działać jak fundacja, chcemy pomagać - opowiada Anita Duszyńska, wolontariuszka Fundacji "Ta Fajna Fundacja".
Sąd nakazał w trybie natychmiastowym przywrócić wydzierżawiającym prąd i wodę. Katarzyna Markiewicz nie może też niczego zmieniać na terenie wynajmowanym przez fundację, aż do zapadnięcia w tej sprawie wyroku. Kobieta do dziś jednak nie wykonała polecenia sądu. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht