Wymuszenia w taksówce
Uwaga na nieuczciwych taksówkarzy! Niektórzy żądają zapłaty 5-krotnie przewyższającej normalną cenę za trasę. Taksówkarze naciągają na różne sposoby. Najpopularniejsze to: jazda dłuższą trasą i stosowanie tzw. dopalacza do taksometru. Zdarzają się też groźby i wymuszenia. Jak nie dać się oszukać? Na co zwracać uwagę? Zobacz w Interwencji!
Oto fragment rozmowy naszej dziennikarki z jednym z taksówkarzy:
"- Ile płacę?
- 73,50 zł.
- Chciałam zapytać pana, dlaczego jechaliśmy drogą naokoło?
- Dlaczego naokoło?
- No, bo tam można było chyba wcześniej, tak mi się wydaje, tutaj gdzieś skręcić.
- Znaczy, widziała pani, że tu są prace drogowe prowadzone, musiałem tak objeżdżać?
- Gdzie były prace drogowe prowadzone? Nie widziałam?
- Inaczej bym nie dojechał, naprawdę."
Ten taksówkarz nie miał licznika zamontowanego w panelu w samochodzie, tylko trzymał go pod ręką. Suma, która pojawiła się na końcu, przeszła nasze najśmielsze wyobrażenie: 5-krotnie przewyższała normalną cenę za tę trasę.
Postój przy Rotundzie w Warszawie to jedno z tych miejsc, w których wsiadając do taksówki możemy mieć niemal pewność, że zostaniemy oszukani.
- To są artyści. Ja gwarantuję, że on pani dał rachunek z fałszywą pieczątką i jakiś fałszywy numer. On powinien zawieźć panią jak najkrótszą trasą. Mnie jakby tak wiózł, to ja bym nie zapłacił - mówi taksówkarz jednej z warszawskich korporacji.
Do naszej redakcji zgłosili się widzowie, którzy ostatnio zostali brutalnie oszukani przez nieuczciwych taksówkarzy. Zastraszeni klienci najczęściej regulują rachunek i boją się powiadomić o sprawie policję.
- Wsiadłam do taksówki pod Rotundą w centrum Warszawy i poprosiłam o kurs na Grochów. Samochód był czysty, a kierowca bardzo miły, zagadywał mnie. Kiedy podjechaliśmy pod adres, pan kierowca zażądał ode mnie 150 zł - opowiada kobieta oszukana przez taksówkarza.
- Wsiadłem do taksówki pod Rotundą i chciałem jechać na plac Hallera. Myślałem, że kierowca pojedzie według licznika, tak jak miał na szybie, 2 zł za kilometr. Taksówkarz po dojechaniu na miejsce zażądał ode mnie 150 zł. Byłem trochę zdziwiony, bo podejrzewałem, że taki kurs może kosztować nie więcej jak 35-40 zł - dodaje oszukany przez taksówkarza mężczyzna.
Czasami klienci mylą taksówki z tak zwanym "przewozem osób". Z tymi kierowcami bowiem cenę trzeba negocjować. Jeśli się tego nie zrobi, zdarza się, że koszt przewozu wynosi nawet kilkaset złotych. Wiedzą o tym nawet sami taksówkarze.
Prawo jest jednak po stronie klienta. W taksówkach obowiązuje zapłata za kurs zgodnie ze wskazaniem licznika. Jeśli kierowca żąda od nas więcej, trzeba wzywać policję.
- W taksówce był taksometr, pokazał zupełnie inną kwotę, 27 złotych, ale kierowca żądał 150 zł. Bardzo się przestraszyłam. Poczułam się, jakbym byłam napadnięta i tak jakby mi ktoś miał za chwilę krzywdę zrobić. On powiedział, ze kurs tyle kosztował i ja mam tyle zapłacić - opowiada kobieta oszukana przez taksówkarza.
- Jeżeli jest to taksówka, wtedy w pojeździe musi być zamontowany taksometr. Musi ten pojazd być specjalnie oznakowany, czyli musi mieć na dachu koguta z napisem "taxi". Również w takim pojeździe powinna być kasa fiskalna - mówi Alvin Piotr Gajadhur z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy taksówkarze rzeczywiście oszukują swoich klientów. Odbyliśmy kilkadziesiąt kursów. Kurs taksówką z korporacji spod Rotundy na plac Wilsona kosztuje około 20 zł. Za tę samą usługę u "prywaciarza" płaciliśmy średnio 40 zł. Ale trafił się także kurs za 120 zł!
- Jeżeli wsiadamy do taksówki, wtedy opłata powinna być pobrana zgodnie ze wskazaniami taksometru, czyli ilość przejechanych kilometrów razy stawka za kilometr - mówi Alvin Piotr Gajadhur z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Oto fragment rozmowy z taksówkarzem, który zażądał od nas 120 zł za przejazd spod Rotundy na plac Wilsona:
"- Jesteśmy na miejscu. 120 zł się należy.
- Ale tam na liczniku ma pan 35.
- Proszę panią, licznik jest niesprawny. Należy się 120 zł.
- Ale proszę pana, jak to licznik jest niesprawny? Licznik pokazuje 35 zł. Ja mogę panu zapłacić 35 zł. Dlaczego ja mam płacić 120 zł?
- Kurs wynosi 120zł. Proszę o uiszczenie opłaty, natychmiast.
- Nie, proszę pana, ja nie zapłacę 120 zł? Dzwonię na policję.
- Dobrze, spokojnie, dogadajmy się. 50 zł, będzie dobrze?
- Ale dlaczego 50 zł? Nie, proszę pana, nie będzie dobrze. Dlaczego 50 zł, skoro licznik pokazuje 35 zł?
- Ja mogę zapłacić 35 zł. Jeżeli pan żąda 120, ja dzwonię na policję.
- Dobrze, spokojnie, niech pani będzie. 35 zł poproszę.
- Czy mogę dostać paragon potwierdzający?
- Nie, niestety. Przykro mi bardzo, ale nie mam papieru w drukarce. Nie jestem w stanie pani wydrukować paragonu.
- Co za pech!"
Na oszukanie klienta sposoby są różne. Można podkręcić licznik.
- W ubiegłym roku w Poznaniu wykryliśmy dwa przypadki zamontowanego przy taksometrze generatora impulsów, czyli tak zwanego dopalacza. Taksometr szybciej się kręcił, czyli klient płacił wyższą kwotę za kurs - informuje Alvin Piotr Gajadhur z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Innym sposobem jest przewiezienie klienta dłuższą trasą. Wystarczy, że kierowca zorientuje się, że pasażer nie zna miasta.
To fragment kolejnej rozmowy z nieuczciwym taksówkarzem:
"- Ma pani Nowy Świat tutaj.
- Tutaj, tak?
- Architektura, proszę panią, dużo kawiarni, restauracji jest.
- A tutaj Krakowskie Przedmieście, proszę panią.
- Wie pani, że przebudowują wiadukt? Trzeba dołem jechać.
- Nie.
- Że co? Że trochę dalsza wyjdzie trasa, tak?
- Nie dużo, ale troszeczkę. Nie będzie 10 minut, a 12 minut."
Dodajmy, że 20 minut wcześniej jechaliśmy tym wiaduktem i mimo remontu był całkowicie przejezdny. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk