Żołnierz z Afganistanu: Jestem niewinny
Wstrząsający list żołnierza zatrzymanego za ostrzelanie cywilnej wioski w Afganistanie. Łukasz B. wraz z innymi zatrzymanymi komandosami już od 4 miesięcy przebywa w areszcie. Czuje się niewinny. Nie rozumie, dlaczego go to spotkało.
Oto fragment wstrząsającego listu wysłanego do rodziców z aresztu śledczego przez Łukasza B. - komandosa z elitarnego 18. bielskiego batalionu Desantowo-Szturmowego. Jednego z żołnierzy, który był w Afganistanie i którego Prokuratura Wojskowa zatrzymała 13 listopada 2007.
"Kiedy odzyskam wolność i czy kiedykolwiek będę wolnym, szczęśliwym człowiekiem?
Do dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, co ja tu robię i czym sobie na to zasłużyłem? Wszystko, o co w życiu walczyłem, straciło dla mnie sens. Jest mi bardzo ciężko, ale trzymam się".
Sześciu żołnierzom postawiono zarzut zabójstwa ludności cywilnej. Tego jeszcze nie było w historii Wojska Polskiego. Podczas ostrzału zginęło osiem osób - cywili - w tym dzieci. Jednemu z komandosów prokuratura zarzuca atak na niebroniony obiekt. Polscy żołnierze siedzą w celach z przestępcami.
- Syn przebywa w pięcioosobowej celi. Łóżka piętrowe, ubikacja w kącie, to jest ich miejsce. Obecnie w każdej sytuacji w Polsce nadużywa się instytucji aresztu śledczego - twierdzi pan Andrzej, ojciec Łukasza B., któremu prokuratura wojskowa postawiła zarzut zabójstwa ludności cywilnej.
Jako jedyni publikujemy fragmenty bardzo osobistych listów z aresztu 27-letniego komandosa, Łukasza B. Oto kolejny fragment:
"Świat mi się zawalił, inaczej to wszystko sobie wyobrażałem. Na lotnisku witano nas jak bohaterów, weteranów, którzy walczyli i narażali swoje życie w najbardziej niebezpiecznej i okrutnej wojnie obecnych czasów. Kilkakrotnie nas żegnano, dawano medale, a sam generał osobiście mi pogratulował i powiedział: "Zdał pan najtrudniejszy egzamin w swoim życiu". Nic mnie tak nie ucieszyło, jak jego słowa. Każdy nas chwalił. Nigdy w życiu nie byłem tak rozdarty, jak teraz".
- Żołnierze są oskarżeni o ludobójstwo. Grozi im za to od 12 lat więzienia do dożywocia.
Łukasz twierdzi, że oni wszyscy są niewinni, że są ofiarami tej wojny - mówi pan Andrzej, ojciec Łukasza B., któremu prokuratura wojskowa postawiła zarzut zabójstwa ludności cywilnej.
Rodzice zatrzymanych komandosów są zdruzgotani. Nie mogą pogodzić się z tym, że o kolejne trzy miesiące przedłużono żołnierzom areszt, ani z tym, w jaki sposobów ich zatrzymano. Sprawę polskich żołnierzy prowadzą prokuratorzy z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej!
- Nie rozumiem, dlaczego dopiero po trzech miesiącach doszło do zatrzymania żołnierzy. Zawiodłam się na wymiarze sprawiedliwości. Oni byli na miejscu i tam mogli zostać przesłuchani, mogła być wizja lokalna i badanie moździerza w warunkach klimatycznych, jakie wówczas panowały - mówi pani Alicja, matka Łukasza B.
Nie pomógł nawet apel generałów Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari, prawników Fundacji Byłych żołnierzy "Grom" o nieprzedłużanie aresztu żołnierzom.
- Jeżeli można mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności, to dowództwa - twierdzi gen. Stanisław Ścibor-Rylski, członek Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari
Generał Sławomir Petelicki potwierdza doniesienia prasy o tym, że komandosi informowali dwukrotnie dowództwo o wadliwych pociskach moździerzowych.
- Potwierdzam doniesienia "Rzeczpospolitej", że na początku lipca były dwa meldunki dotyczące wadliwości amunicji moździerzowej. Te pociski koziołkując spadały kilkaset metrów od celu. Za tę tragedię może być odpowiedzialny sprzęt. Mogą być odpowiedzialni dowódcy, którzy źle wskazali cele, ale na pewno nie żołnierze, którzy wykonywali rozkazy - mówi gen. Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca jednostki specjalnej "Grom".
Jeden z obrońców żołnierzy, mecenas Andrzej Reichert podał informację, że zabici afgańscy cywile podczas ostrzału mieszkali w domu poza wioską Nangar Khel. Jeśli to prawda, to może to potwierdzać wersję, że polscy żołnierze ostrzeliwali pobliskie wzgórze, a nie wioskę.
Żadna z instytucji wojskowych nie wyraziła zgody na wywiad.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja -Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
"Kiedy odzyskam wolność i czy kiedykolwiek będę wolnym, szczęśliwym człowiekiem?
Do dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, co ja tu robię i czym sobie na to zasłużyłem? Wszystko, o co w życiu walczyłem, straciło dla mnie sens. Jest mi bardzo ciężko, ale trzymam się".
Sześciu żołnierzom postawiono zarzut zabójstwa ludności cywilnej. Tego jeszcze nie było w historii Wojska Polskiego. Podczas ostrzału zginęło osiem osób - cywili - w tym dzieci. Jednemu z komandosów prokuratura zarzuca atak na niebroniony obiekt. Polscy żołnierze siedzą w celach z przestępcami.
- Syn przebywa w pięcioosobowej celi. Łóżka piętrowe, ubikacja w kącie, to jest ich miejsce. Obecnie w każdej sytuacji w Polsce nadużywa się instytucji aresztu śledczego - twierdzi pan Andrzej, ojciec Łukasza B., któremu prokuratura wojskowa postawiła zarzut zabójstwa ludności cywilnej.
Jako jedyni publikujemy fragmenty bardzo osobistych listów z aresztu 27-letniego komandosa, Łukasza B. Oto kolejny fragment:
"Świat mi się zawalił, inaczej to wszystko sobie wyobrażałem. Na lotnisku witano nas jak bohaterów, weteranów, którzy walczyli i narażali swoje życie w najbardziej niebezpiecznej i okrutnej wojnie obecnych czasów. Kilkakrotnie nas żegnano, dawano medale, a sam generał osobiście mi pogratulował i powiedział: "Zdał pan najtrudniejszy egzamin w swoim życiu". Nic mnie tak nie ucieszyło, jak jego słowa. Każdy nas chwalił. Nigdy w życiu nie byłem tak rozdarty, jak teraz".
- Żołnierze są oskarżeni o ludobójstwo. Grozi im za to od 12 lat więzienia do dożywocia.
Łukasz twierdzi, że oni wszyscy są niewinni, że są ofiarami tej wojny - mówi pan Andrzej, ojciec Łukasza B., któremu prokuratura wojskowa postawiła zarzut zabójstwa ludności cywilnej.
Rodzice zatrzymanych komandosów są zdruzgotani. Nie mogą pogodzić się z tym, że o kolejne trzy miesiące przedłużono żołnierzom areszt, ani z tym, w jaki sposobów ich zatrzymano. Sprawę polskich żołnierzy prowadzą prokuratorzy z Wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej!
- Nie rozumiem, dlaczego dopiero po trzech miesiącach doszło do zatrzymania żołnierzy. Zawiodłam się na wymiarze sprawiedliwości. Oni byli na miejscu i tam mogli zostać przesłuchani, mogła być wizja lokalna i badanie moździerza w warunkach klimatycznych, jakie wówczas panowały - mówi pani Alicja, matka Łukasza B.
Nie pomógł nawet apel generałów Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari, prawników Fundacji Byłych żołnierzy "Grom" o nieprzedłużanie aresztu żołnierzom.
- Jeżeli można mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności, to dowództwa - twierdzi gen. Stanisław Ścibor-Rylski, członek Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari
Generał Sławomir Petelicki potwierdza doniesienia prasy o tym, że komandosi informowali dwukrotnie dowództwo o wadliwych pociskach moździerzowych.
- Potwierdzam doniesienia "Rzeczpospolitej", że na początku lipca były dwa meldunki dotyczące wadliwości amunicji moździerzowej. Te pociski koziołkując spadały kilkaset metrów od celu. Za tę tragedię może być odpowiedzialny sprzęt. Mogą być odpowiedzialni dowódcy, którzy źle wskazali cele, ale na pewno nie żołnierze, którzy wykonywali rozkazy - mówi gen. Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca jednostki specjalnej "Grom".
Jeden z obrońców żołnierzy, mecenas Andrzej Reichert podał informację, że zabici afgańscy cywile podczas ostrzału mieszkali w domu poza wioską Nangar Khel. Jeśli to prawda, to może to potwierdzać wersję, że polscy żołnierze ostrzeliwali pobliskie wzgórze, a nie wioskę.
Żadna z instytucji wojskowych nie wyraziła zgody na wywiad.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja -Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)