20 lat katował żonę i dzieci
Awantury, strach i ból. Wybite zęby i powyrywane włosy. Życie pani Urszuli przez ponad 20 lat było koszmarem. Matka jedenaściorga dzieci opowiedziała nam, jak jej mąż znęcał się nad nią i resztą rodziny. Alkohol, agresja i przemoc były codziennością. Roman W. potrafił wyrzucić dzieci z domu i zaatakować policjantów. Teraz jego rodzina życzy mu więzienia.
Roman W. stworzył swojej rodzinie prawdziwe piekło. Awantury, znęcanie się psychiczne i fizyczne była to codzienność. Pani Urszula i jej dzieci przez ponad dwadzieścia lat skrywały całą prawdę o swoim życiu.
- Kilka razy miałam powybijane zęby. Raz musiałam pojechać na pogotowie. Taką ilość włosów mi wyrwał, że siostra musiała mi to zamaskować. Ból fizyczny da się ukryć, ale przy każdym napastowaniu człowiek zamyka się - mówi pani Urszula, żona Romana W.
- Mama bała się. Straszył nas, że jak pójdziemy na policję, to nas zabije - opowiada Jakub, syn pani Urszuli i Romana W.
- On się nawet przy policjantach odgrażał, że nas zabije. Bałam się. Jak szedł po schodach to leżałam bez oddechu - wspomina pani Urszula, żona Romana W.
Przemoc w tej rodzinie zaczęła się kilkanaście lat temu. Zaledwie kilka dni po ślubie doszło do pierwszej awantury.
- Był pijany, zaczął nas bić. Skopał moją ciotkę, byłyśmy na obdukcji. Sprawa trafiła do sądu, ale potem zrezygnowałam z oskarżania go - mówi Urszula, żona Romana W.
Pani Urszula wierzyła, że te kłopoty są tylko przejściowe. Rodzina powiększała się, a problemy narastały. Roman W. zaczął bić także dzieci.
- Bałam się, bo koło łóżka miał nogę od krzesła, a pasek klinowy cały czas wisiał w łazience. Chowałam go, ale kazał przynosić. Groził, że weźmie na dzieci coś gorszego, a jak nie dam ich bić to ja dostanę - wspomina pani Urszula.
- Godzina pierwsza w nocy, ktoś puka. Słyszę, babcia to ja Kuba, ojciec mnie wygnał. Robiłem kanapki, a ten kazał wynosić mi się z domu. Pojechałam i spytałam gdzie Kuba ma pójść. Powiedział, by wziął pudełko i poszedł pod most albo się powiesił - opowiada Halina, matka pani Urszuli.
O dramacie rodzinnym nadal nikt nie wiedział. Do listopada ubiegłego roku. Kiedy wybuchła kolejna awantura, jeden z synów zadzwonił na policję. Doszło do przepychanek z funkcjonariuszami. Roman W. został zatrzymany na 48 godzin.
- Sprawa została zgłoszona do ośrodka pomocy społecznej. Roman W. ma nakaz leczenia się, ale nie poddał się tej terapii. Sprawa trafiła do sądu o zastosowanie trybu przymusowego - tłumaczy Marek Cecuła z Komendy Miejskiej Policji w Krośnie.
Po wielu latach koszmar pani Urszuli i jej dzieci może dobiec końca. Romana W. czeka na proces. Prześladowana rodzina chce, by poniósł on zasłużoną karę. Marzy też o spokoju, na który czeka od lat. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
e-mail (Telewizja Polsat)