Bezkarny policjant?
- Złapał mnie za włosy i ciągał po podłodze. Przez miesiąc nosiłam kołnierz ortopedyczny - mówi Dorota P. Kobieta twierdzi, że przez kilka lat była bita i upokarzana przez męża-policjanta. Policja jej jednak nie wierzy, podobnie prokuratura, która umarza śledztwa w tej sprawie. Mąż pani Doroty uznawany jest za wzorowego policjanta. Kobieta jest zrozpaczona. Boi się o własne życie.
Na akcji policyjnej każdy z funkcjonariuszy ma zapomnieć o strachu. Ma wykazać się nienaganną służbą. Pozostaje jednak pytanie, kim są ci ludzie poza pracą?
- Powiedział mi, że kiedyś strzeli mi w głowę. Boję się - mówi Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
Jak można bać się męża-policjanta, przekonała się pani Dorota. Od kilku lat, jak twierdzi kobieta, Krzysztof P. znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Zdaniem kolegów to wzorowy policjant.
- To dobry człowiek. Przez osiem lat pełnił funkcję dzielnicowego, jest w porządku - ocenia Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Pani Dorota o swojej tragedii nie mówiła nikomu. Jej dramat rozgrywał się w czterech ścianach. Agresję ze strony męża ukrywała. Bała się, że nikt jej nie uwierzy. Do czerwca ubiegłego roku. Wtedy to została pobita przez męża tak, że trafiła do szpitala.
- Zadzwoniłam do mamy, prosiłam o ratunek. On poszedł do kuchni, wziął nóż, rozciął sobie koszulkę i zadzwonił po policję. Powiedział, że chciałam go zadźgać. Oznajmił, że mnie zniszczy, doprowadzi do rozwodu z mojej winy i będę mieszkała pod mostem - opowiada Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
- Jestem zaskoczony. Do tej pory nie wierzę, że ona posądza go o takie rzeczy. Nic nie wskazywało na to, że on może znęcać się nad żoną - twierdzi Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Sprawa trafiła do prokuratury. Niestety, ta ku zdziwieniu pani Doroty umorzyła śledztwo. Zdaniem prokuratury nie doszło do znęcania się ani psychicznego, ani fizycznego. Nic nie dały przedstawione przez panią Dorotę dwie obdukcje. W winę Krzysztofa P. nie uwierzyła też policja.
- Policjant ma nieposzlakowaną opinię i my oceniamy go pod tym względem. Trzeba udowodnić mu winę, bo on się nie przyznaje - informuje Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
- Fakt, że mamy obdukcje pani Doroty, nie przesądza o jego winie - dodaje Andrzej Lepieszko z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Pani Dorota zaskarżyła decyzję prokuratury. Jednak sprawę znowu umorzono.
- Zrobili ze mnie kata, uznali, że to ja znęcam się nad mężem. Myślałam, że znajdę pomoc w prokuraturze, ale uznano, że pobiłam się sama, żeby go zniszczyć i wyrzucić z pracy - mówi Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
Próbowaliśmy porozmawiać z Krzysztofem P. Odmówił jakiegokolwiek komentarza.
Krzysztof P. choć powinien mieć nienaganną opinię jako osoba zaufania publicznego, nadal pracuje i co więcej, dla przełożonych jest wzorem do naśladowania. Pani Dorota posiada dowody pobicia, ale nikt nie daje temu wiary. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)
- Powiedział mi, że kiedyś strzeli mi w głowę. Boję się - mówi Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
Jak można bać się męża-policjanta, przekonała się pani Dorota. Od kilku lat, jak twierdzi kobieta, Krzysztof P. znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Zdaniem kolegów to wzorowy policjant.
- To dobry człowiek. Przez osiem lat pełnił funkcję dzielnicowego, jest w porządku - ocenia Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Pani Dorota o swojej tragedii nie mówiła nikomu. Jej dramat rozgrywał się w czterech ścianach. Agresję ze strony męża ukrywała. Bała się, że nikt jej nie uwierzy. Do czerwca ubiegłego roku. Wtedy to została pobita przez męża tak, że trafiła do szpitala.
- Zadzwoniłam do mamy, prosiłam o ratunek. On poszedł do kuchni, wziął nóż, rozciął sobie koszulkę i zadzwonił po policję. Powiedział, że chciałam go zadźgać. Oznajmił, że mnie zniszczy, doprowadzi do rozwodu z mojej winy i będę mieszkała pod mostem - opowiada Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
- Jestem zaskoczony. Do tej pory nie wierzę, że ona posądza go o takie rzeczy. Nic nie wskazywało na to, że on może znęcać się nad żoną - twierdzi Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Sprawa trafiła do prokuratury. Niestety, ta ku zdziwieniu pani Doroty umorzyła śledztwo. Zdaniem prokuratury nie doszło do znęcania się ani psychicznego, ani fizycznego. Nic nie dały przedstawione przez panią Dorotę dwie obdukcje. W winę Krzysztofa P. nie uwierzyła też policja.
- Policjant ma nieposzlakowaną opinię i my oceniamy go pod tym względem. Trzeba udowodnić mu winę, bo on się nie przyznaje - informuje Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
- Fakt, że mamy obdukcje pani Doroty, nie przesądza o jego winie - dodaje Andrzej Lepieszko z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Pani Dorota zaskarżyła decyzję prokuratury. Jednak sprawę znowu umorzono.
- Zrobili ze mnie kata, uznali, że to ja znęcam się nad mężem. Myślałam, że znajdę pomoc w prokuraturze, ale uznano, że pobiłam się sama, żeby go zniszczyć i wyrzucić z pracy - mówi Dorota P., która twierdzi, że mąż ją bije.
Próbowaliśmy porozmawiać z Krzysztofem P. Odmówił jakiegokolwiek komentarza.
Krzysztof P. choć powinien mieć nienaganną opinię jako osoba zaufania publicznego, nadal pracuje i co więcej, dla przełożonych jest wzorem do naśladowania. Pani Dorota posiada dowody pobicia, ale nikt nie daje temu wiary. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)