Chcą kościelnych dzwonów

Chcą kościelnych dzwonów

- To żaden ksiądz. On gra ciągle w karty - mówi jedna z parafianek kościoła w Zakrzówku koło Kraśnika. W tej niewielkiej miejscowości wybuchł poważny konflikt między wiernymi a księdzem Ryszardem S. Parafianie twierdzą, że duchowny chciał sprzedać kościelne dzwony - miejscowy skarb, który trafił do Zakrzówka tuż po II wojnie światowej. Ksiądz zapewnia, że dzwony nie nadają się do użytku, parafianie, że duchowny to hazardzista, który popadł w długi.

- Każdy jest bardzo zbulwersowany. Uważam, że nie parafia jest dla księdza, tylko ksiądz jest dla parafii - mówi Jadwiga Mazur, mieszkanka Zakrzówka.

Trzy dzwony: "Wiara", "Nadzieja" i "Miłość" zostały zakupione i przewiezione do Zakrzówka z ziem byłego zaboru pruskiego. Tuż po drugiej wojnie światowej.  

- Nigdzie w okolicy nie ma takich dzwonów jak te. Może nasi rodzice czy dziadkowie odjęli sobie ostatnią kromkę od ust i kupili te dzwony. Zrobili to nie po to, aby je zniszczyć. To są zabytkowe, piękne dzwony - przekonuje Jadwiga Mazur, mieszkanka Zakrzówka

Jednak do proboszcza Zakrzówka, księdza dziekana Ryszarda S. widocznie niezbyt przemawiały estetyczne i sentymentalne walory dzwonów. Rok temu, nie pytając nikogo o zdanie, ksiądz postanowił wymienić je na elektroniczne kuranty.

- Powiedział, że nie nadają się do użytku, że nawet na złom się nie nadają - opowiada Leon Mazur, mieszkaniec gminy Zakrzówek.

Ekspertyza wykonana na zlecenie urzędu gminy wykazała, że dzwony są zużyte tylko w trzydziestu procentach. Powinno się je jedynie wyremontować. W prywatnych rozmowach bez udziału kamery mieszkańcy Zakrzówka mówią też o innych aspektach całej sprawy.

- Takiego księdza u nas jeszcze w życiu nie było. On przegrał w karty te dzwony, czy w coś innego. Te dzwony były już prawie sprzedane - twierdzi parafianin z Zakrzówka.

- Kiedyś tam z Batorza autostopem wracał, bo przegrał swój samochód. Tu przyjeżdżają po te jego długi w nocy - dodaje parafianka z Zakrzówka.

Poszliśmy do księdza Ryszarda S., aby skonfrontować z nim zasłyszane rewelacje. Ksiądz jednak nie chciał wystąpić przed kamerą.

- Nie rozmawiam już o tym. Tak mi dokuczyli, że mam dość. Organista się uwziął razem z całą ekipą - powiedział ksiądz Ryszard S.

Mieszkańcy wsi mówią, że to nie organista uwziął się na księdza, ale ksiądz na organistę. Po skandalu z dzwonami ksiądz zmniejszył mu wynagrodzenie, a gdy organista nie chciał podpisać umowy na nowych warunkach, zatrudnił innego.

- Powiedział, że to organista go wydał. Miał powiedzieć ludziom, że on te dzwony chciał sprzedać - mówi Leon Mazur, mieszkaniec gminy Zakrzówek

- Mężczyźni nie chcieli wpuścić tego organisty na chór, mówili, że mają swojego. Ksiądz powiedział, że to jest jego kościół, i on tam rządzi. Potem złapał Mazura z przodu za kurtkę. Chciał go odepchnąć - opowiada parafianka z Zakrzówka.

Po przepychankach z księdzem proboszczem Leon Mazur trafił do szpitala w Lublinie z migotaniem przedsionków serca. Dwa tygodnie później ksiądz proboszcz zaczął modlić się o zdrowie rodziny Mazurów.

- Ksiądz powiedział, że w rodzinę Mazurów wstąpił zły duch i odmawiał z wiernymi modlitwę: "Pod Twoją Obronę". W ten sposób chciał wypędzić tego ducha - mówi Michał Rej, mieszkaniec Zakrzówka. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)