Gigantyczne odszkodowania dla Niemców

Gigantyczne odszkodowania dla Niemców

Najpierw porzucili swój majątek, teraz chcą za niego odszkodowania. Coraz więcej Niemców, którzy wyjechali z Polski stara się o zwrot majątku lub odszkodowania. Dla Skarbu Państwa oznacza to gigantyczne wydatki, a dla Polaków mieszkających w poniemieckich domach - często eksmisje.

Olsztyn - przed 1945 rokiem miasto znane jako Allenstein. Większość przedwojennych mieszkańców była narodowości niemieckiej. I większość z nich przez kilkadziesiąt powojennych lat wyemigrowała do Niemiec. Pozostawili domy i podmiejskie gospodarstwa. Na jednym z nich dziś znajduje się cmentarz komunalny - spadkobierca dawnego właściciela postanowił walczyć o odszkodowanie za pozostawiony majątek.  

- Mój klient nie domaga się zwrotu cmentarza, bo byłoby to nielogiczne. Mój klient domaga się wypłacenia odszkodowania za niezgodne z prawem przejęcie gospodarstwa rolnego - mówi Wojciech Wrzecionkowski, adwokat reprezentujący spadkobiercę.

- Jeżeli ktoś porzuca coś, to postępuje nieetyczne upominając się o odzyskanie tego - twierdzi Iwona Krupińska, mieszkanka Olsztyna.

Kolejne ekipy rządowe od 1989 roku nie potrafią rozwiązać tego problemu - a spadkobiercom majątków furtkę do ubiegania się o roszczenia otworzyła wygrana w sądzie sprawa Agnes Trawny - spadkobierczyni gospodarstwa w miejscowości Narty na Mazurach.

- Dzisiaj ci spadkobiercy: dzieci, wnuki wracają na Warmię i Mazury i dopominają się albo zwrotu w naturze albo też wysokich odszkodowań - mówi Bogusław Rogalski, eurodeputowany, który zajmuje się kwestią roszczeń.

W przypadku olsztyńskiego cmentarza - jeśli spadkobierca wygra sprawę o zwrot majątku, odszkodowanie będzie musiał mu wypłacić Skarb Państwa. Za 14 hektarów ziemi - biorąc pod uwagę ceny gruntów w Olsztynie, otrzyma od Skarbu Państwa co najmniej 7 milionów złotych.

- Mamy do czynienia z absurdem. Domaganie się odszkodowania za 14 hektarów działki, na której znajduje się dzisiaj największy w Olsztynie cmentarz komunalny, jest niedorzecznością - twierdzi Bogusław Rogalski, eurodeputowany, który zajmuje się kwestią roszczeń.

Ale sprawa ma też wymiar czysto ludzki. Państwo Anna i Stanisław Andrzejczykowie z Olsztyna przez dwadzieścia sześć lat mieszkali w domu, niemal w centrum Olsztyna. Kilka miesięcy temu dowiedzieli się, że spadkobierca przedwojennego właściciela domu odzyskał prawa do budynku.

- Przyjechał właściciel i żądał od nas 300 tysięcy złotych za dom. Skąd mamy wziąć 300 tysięcy, skoro we dwoje z emerytury mamy 1500 złotych? - pyta Stanisław Andrzejczyk.

W przypadku, gdyby państwo Andrzejczykowie nie mogli wykupić domu za 300 tys. zł, nowy gospodarz zażądał od nich czynszu: 1000 złotych miesięcznie. Starsi ludzie obawiają się, że jest to próba pozbycia się ich z domu.

W tej chwili na Warmii i Mazurach toczy się około 160 takich spraw. Ale nikt się nie łudzi - będzie ich coraz więcej. Problem stanowi tez niejasny status ksiąg wieczystych nieruchomości.

- Wszystkie kraje Europy wschodniej łącznie z Albanią, Rumunią i Bułgarią dawno poradziły sobie z problemem reprywatyzacji. Jedynym krajem w "bloku wschodnim", który tego nie zrobił jest Polska. Wszystkie ekipy próbowały to załatwić i przez osiemnaście lat tego problemu nie można było załatwić - mówi Wojciech Wrzecionkowski, adwokat reprezentujący dawnego właściciela gruntu na którym położony jest obecnie cmentarz.

- Po raz drugi historia dla Polaków okazuje się bardzo złośliwa. To jest chichot historii - podsumowuje Bogusław Rogalski, eurodeputowany zajmujący się kwestią roszczeń. *

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)