Ginekolog kombinator

Ginekolog kombinator

Piotr J. znany radomski ginekolog, wyłudził z NFZ prawie 700 tysięcy złotych. Lekarz pobierał refundacje za zabiegi, za które płaciły mu jego pacjentki! Niektóre kobiety w ogóle go nie spotkały. Ginekolog najpierw wykradł ich dane osobowe, a potem - nawet przez 12 miesięcy - prowadził fikcyjne ciąże. W ten sposób wyłudził refundację za usługi medyczne na rzecz 700 kobiet.

- Powtarzam pani, ja się przyznaję. Niech mi pani powie co mam zrobić? Popłakać mam się tutaj? - pyta dr Piotr J., który wyłudzał z NFZ pieniądze.

- Na coś aż tak okropnego nie byłam przygotowana. Nigdy kobieta, która traci dziecko nie powinna być narażona na to, żeby jej potem pokazywać miesiące jej ciąży, której już nie ma. Ten człowiek zrobił mi wielkie świństwo - mówi Marzena Z., której ginekolog ukradł dane i prowadził ciążę na niby.  

Doktor Piotr J. jest znanym radomskim ginekologiem. Kilka lat temu wspólnie ze swoją żoną Ewą J. podpisał z NFZ umowę na prowadzenie programu dla kobiet w ciąży "Zdrowie, mama i ja". Kobiety miały bezpłatnie korzystać z wizyt lekarskich i drogich specjalistycznych badań.

Pomysł doktora Piotra J. był genialny w swojej prostocie. Przecież można brać pieniądze i z NFZ i od pacjentek.

- Wpisywali daty wizyt, daty badań lekarskich, wyniki badań lekarskich, historię choroby i książeczki przebiegu ciąży. Wszystko po to, by udowodnić, że taka opieka istnieje. W rzeczywistości była tylko na papierze - opowiada Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

Niestety, Piotr J. nie tylko wykonywał fikcyjne badania, opieka nad pacjentkami także bywała fikcyjna. Dotarliśmy do kobiet, które nigdy nie słyszały ani o doktorze J., ani o radomskiej przychodni EwaMed, w której je rzekomo przyjmował. Zdarzało się też, że doktor potrafił prowadzić jedną ciążę przez kilkanaście miesięcy.

- Z listy 600 pacjentek, którą nam podał, potrafił udowodnić tylko 100 numerów PESEL związanych z przyjęciami - informuje Jerzy Serafin, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ.

Prawdziwy horror przeżyła Marzena Z. z Radomia. Kobieta poroniła we wczesnym okresie ciąży. Na policji powiedziano jej, że doktor Piotr J. jeszcze przez prawie 9 miesięcy brał pieniądze za prowadzenie jej ciąży.

- Na policji musiałam mówić o sprawach, o których nie rozmawiam nawet z rodziną. Są takie rzeczy w psychice kobiety, które wypiera ze swojej świadomości - mówi Marzena Z., której Piotr J. ukradł dane i prowadził fikcyjną ciążę.

Pani Marzena nigdy nie leczyła się w Radomiu. Do dzisiaj nie wie w jaki sposób lekarz zdobył jej dane.

Według prokuratury, bazę danych swoich pacjentek udostępnił Ewie i Piotrowi J. ginekolog z Szydłowca, Arkadiusz S. Nie za darmo. Na jego konto wpłynęło prawie 150 tysięcy złotych.

- Nasz wewnętrzny oddział monitorowania świadczeniodawców podał nadwykonania w wysokości 200 proc., co zwróciło naszą uwagę - mówi Józef Serafin, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ.

Kontrola wykazała, że z NFZ wyłudzono refundację za usługi medyczne na rzecz 700 kobiet. Zarówno Arkadiusz S. jak i Piotr J. przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze. Dobrowolnie zobowiązali się też zwrócić część ukradzionych pieniędzy.

Arkadiusz S. od trzech lat jest szefem pogotowia w Szydłowcu. Rok temu również Piotr J. awansował z szeregowego lekarza pogotowia w Grójcu na szefa tej placówki. To nic, że miał już wtedy postawione zarzuty prokuratorskie. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar - Szczerba

epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)