Jak zginął Tomek?
Tajemnicza śmierć 20 - latka. Tomasz Kasprzak utonął w przepływającej przez Elbląg rzeczce. Tego dnia woda miała około 30 centymetrów głębokości... Prokuratura z góry wykluczył morderstwo. Jednak gdy sprawą zainteresowały się lokalne media, wróciła do sprawy. Próbujemy ustalić jak było naprawdę.
Do tragedii doszło 18 lutego. W przepływającej przez miasto rzece odnaleziono zwłoki 20-letniego Tomka. Zwłoki chłopaka znalazł jego ojciec. Wcześniej, zaniepokojony tym, że syn nie wrócił z pracy, poszedł go szukać.
- Z daleka go poznałem. Krzyknąłem,do jakiegoś mężczyzny, żeby pomógł mi go wyjąć. Biegł, ile sił w nogach - opowiada Grzegorz Kasprzak, ojciec Tomka.
- Nie było podejrzenia, że to zabójstwo. Już na miejscu zdarzenia było widać, że po prostu się utopił - mówi Jolanta Rudzińska z Prokuratury Rejonowej w Elblągu.
Wątpliwości, co do wersji o nieszczęśliwym utonięciu mają wszyscy - oprócz policji i prokuratury. Badania wykazały, że Tomek był nietrzeźwy, ale rodzina i przyjaciele nadal nie wierzą w wersję przyjętą przez prokuraturę. Sprawą zainteresowali się także dziennikarze z internetowego portalu Elbląg24.
- Jest wiele niejasności w tej sprawie. Chcieliśmy pomóc w jej wyjaśnieniu. Stworzyliśmy własną, hipotetyczną wersję wydarzeń, która spotkała się z wielką krytyką pani prokurator - mówi Sebastian Kuchejda, wydawca portalu Elbląg24.
Tomek był ministrantem. Uchodził za osobę rozsądną i odpowiedzialną. Jego najbliżsi nadal nie mogą uwierzyć w tragedię.
- Tomek był moim serdecznym przyjacielem. Takich ludzi jest mało. Nikomu nie odmówił pomocy, to był złoty człowiek - mówi Damian Koprowski, znajomy Tomka.
Na niedociągnięcia policji i prokuratury cały czas wskazują bliscy Tomka. Twierdzą, że od początku zaniechano przeprowadzenia wielu czynności, które powinny być wykonane tuż po śmierci chłopaka.
- Człowiek, który mi pomógł wyciągnąć syna z wody marzł przez godzinę. Krew mu z nosa leciała, ale nikt go nie okrył. I ten chłopak tak sobie odszedł. Żaden funkcjonariusz nie zwrócił na niego uwagi - opowiada Grzegorz Kasprzak, ojciec Tomka.
Pytania o dowody, ślady i obrażenia - mogące rozwiązać tajemnicę śmierci Tomka - pozostają bez odpowiedzi.
- Rękawice syna leżały na brzegu. Były mokre, to znaczy, że były z nim w wodzie. Wyjaśniono mi, że on na pewno je wyrzucił. Tylko po co je wyrzucił, żebym widział gdzie on leży, jak go będę szukał? - pyta Grzegorz Kasprzak, ojciec Tomka.
Policja zabezpieczyła odzież zmarłego. Zrobiła to, ale - uwaga - po ośmiu dniach od odnalezienia ciała Tomka w rzece. Jednak funkcjonariusze nie mają sobie nic do zarzucenia. Niestety nie pozwolono nam obejrzeć zdjęć z miejsca oględzin.
Rodzina i przyjaciele Tomka mają nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona do końca, a ewentualny sprawca poniesie odpowiednią karę. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht
(Telewizja Polsat)