Kat czy ofiara?
Ukrywali zbrodnię przez ponad 20 lat. Mąż Elżbiety C. przychodził do domu pijany i znęcał się na rodziną. Kobieta nieraz musiała ratować się ucieczką. W końcu zamordowała męża-kata. Jej synowie pomogli zakopać zwłoki ojca w kurniku. Leżały tam 25 lat. Elżbieta C. została skazana na 10 lat więzienia.
Lipsko Polesie - mała wieś niedaleko Zamościa. Kiedyś tętniąca życiem, dziś jest już prawie wymarła. Do niedawna, poza garstką mieszkańców było tam jednak coś jeszcze: mroczny, głęboko skrywany sekret.
- W 1985 roku zgłoszono zaginięcie osoby, przy czym samo zaginięcie nastąpiło 2 lata wcześniej, ale zgłoszono je dopiero w 1985 roku - opowiada oficer operacyjny z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
- Żona twierdziła, że prawdopodobnie wyjechał na Śląsk i od tamtej pory nie wrócił. Nie dał znaku życia. Jedna z naszych hipotez zakładała, że mogło dojść do przestępstwa, ale w tamtym czasie nie zostało to potwierdzone - dodaje oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu. W Lipsku zaginął wtedy Ryszard C. Ówcześni milicjanci dobrze go znali. Patrole bywały w jego domu niemal codziennie.
- Tam dochodziło do przemocy w rodzinie. Mąż znęcał się nad żoną i dziećmi. Nadużywał alkoholu - mówi oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Ja swojego ojca w ogóle nie uważam. Przychodził do domu pijany, wywracał wszystko, trzeba było wtedy uciekać - wspomina Kamil C., syn Ryszarda C.
Zniknięcie Ryszarda C. było tajemnicą przez... 23 lata. W końcu w śledztwie dokonał się przełom. Na policję zgłosił się informator. Od tej pory wszystko stało się jasne.
- W 2006 roku otrzymaliśmy informację, z której wynikało, że to żona zamordowała swojego męża - opowiada oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Policjanci to guzik wiedzieli. Oni są tacy ślepi, że normalnie aż dziw bierze! To, co ja wiem, mój brat i moja mama, tego generalnie rzecz biorąc nikt nigdy wiedział nie będzie. Przy śledztwie ustalono, że nie były zaangażowane osoby trzecie. I niech tak zostanie - mówi Kamil C. - syn zamordowanego Ryszarda C.
- Mężczyznę znaleźliśmy pod stertą odchodów. Zostały już tylko kości - informuje Janusz Wojtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Zwłoki Ryszarda C. znaleziono w kurniku, tuż obok domu. Rodzina, nad którą się znęcał, przez lata obojętnie przechodziła obok jego grobu.
- Mężczyzna wrócił do domu. Był pod wpływem alkoholu, doszło do kłótni. Kiedy położył się spać, żona poraziła go prądem. To był przewód elektryczny, od którego ona odcięła wtyczkę i przyłożyła mu do twarzy. Potem zadała mu kilka ciosów tłuczkiem do ziemniaków. Po tym wszystkim zwłoki zostały przeniesione do kurnika i tam zakopane - mówi oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Pomagaliśmy kopać. Szło bardzo szybko. To był taki dodatkowy, jak to się mówi "power", że już będzie spokój - wspomina Kamil C., syn zamordowanego Ryszarda C.
Elżbieta C. - żona zamordowanego - przebywa teraz w więzieniu. Za zabicie męża została skazana na 10 lat. Nie zgodziła się z nami rozmawiać. Sami policjanci przyznają jednak, że trudno ją jednoznacznie oceniać. Nie wiadomo kim jest - katem, czy też ofiarą. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- W 1985 roku zgłoszono zaginięcie osoby, przy czym samo zaginięcie nastąpiło 2 lata wcześniej, ale zgłoszono je dopiero w 1985 roku - opowiada oficer operacyjny z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
- Żona twierdziła, że prawdopodobnie wyjechał na Śląsk i od tamtej pory nie wrócił. Nie dał znaku życia. Jedna z naszych hipotez zakładała, że mogło dojść do przestępstwa, ale w tamtym czasie nie zostało to potwierdzone - dodaje oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu. W Lipsku zaginął wtedy Ryszard C. Ówcześni milicjanci dobrze go znali. Patrole bywały w jego domu niemal codziennie.
- Tam dochodziło do przemocy w rodzinie. Mąż znęcał się nad żoną i dziećmi. Nadużywał alkoholu - mówi oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Ja swojego ojca w ogóle nie uważam. Przychodził do domu pijany, wywracał wszystko, trzeba było wtedy uciekać - wspomina Kamil C., syn Ryszarda C.
Zniknięcie Ryszarda C. było tajemnicą przez... 23 lata. W końcu w śledztwie dokonał się przełom. Na policję zgłosił się informator. Od tej pory wszystko stało się jasne.
- W 2006 roku otrzymaliśmy informację, z której wynikało, że to żona zamordowała swojego męża - opowiada oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Policjanci to guzik wiedzieli. Oni są tacy ślepi, że normalnie aż dziw bierze! To, co ja wiem, mój brat i moja mama, tego generalnie rzecz biorąc nikt nigdy wiedział nie będzie. Przy śledztwie ustalono, że nie były zaangażowane osoby trzecie. I niech tak zostanie - mówi Kamil C. - syn zamordowanego Ryszarda C.
- Mężczyznę znaleźliśmy pod stertą odchodów. Zostały już tylko kości - informuje Janusz Wojtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Zwłoki Ryszarda C. znaleziono w kurniku, tuż obok domu. Rodzina, nad którą się znęcał, przez lata obojętnie przechodziła obok jego grobu.
- Mężczyzna wrócił do domu. Był pod wpływem alkoholu, doszło do kłótni. Kiedy położył się spać, żona poraziła go prądem. To był przewód elektryczny, od którego ona odcięła wtyczkę i przyłożyła mu do twarzy. Potem zadała mu kilka ciosów tłuczkiem do ziemniaków. Po tym wszystkim zwłoki zostały przeniesione do kurnika i tam zakopane - mówi oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Pomagaliśmy kopać. Szło bardzo szybko. To był taki dodatkowy, jak to się mówi "power", że już będzie spokój - wspomina Kamil C., syn zamordowanego Ryszarda C.
Elżbieta C. - żona zamordowanego - przebywa teraz w więzieniu. Za zabicie męża została skazana na 10 lat. Nie zgodziła się z nami rozmawiać. Sami policjanci przyznają jednak, że trudno ją jednoznacznie oceniać. Nie wiadomo kim jest - katem, czy też ofiarą. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)