Mają dość kościelnych kurantów
Czy kościelne kuranty mogą zatruwać życie? Wydawałoby się, że nie. Co innego mówią jednak mieszkańcy Kunowa w województwie świętokrzyskim. Część z nich skarży się, że ksiądz znęca się nad nimi co pół godziny dzwoniąc kurantami. Przez to nie mogą spać i wypoczywać. Sprawa oparła się nawet o sąd.
Dźwięk kurantów towarzyszy przez ostatni rok mieszkańcom Kunowa koło Ostrowca Świętokrzyskiego od świtu do nocy. Kuranty zamontowane w kościele przez proboszcza szybko stały się miejscową osobliwością. To nic, że mieszkańców sąsiadujących ze świątynią domów wciąż przyprawiają o zawał serca.
- Zaczął zakłócać spokój w ten sposób, że od godziny 6 rano do 22, co 15 minut te kuranty biły bardzo głośno - opowiada pan Zbigniew, mieszkaniec Kunowa.
- Wszystkie psy w okolicy zaczęły wyć. Człowiek musiał o tej szóstej godzinie wstać, bo nie szło usnąć - dodaje Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
Mieszkańcy domów sąsiadujących z kościołem mówią, że bardzo dokuczliwe jest też nagłaśnianie nabożeństw i uroczystości kościelnych przez głośniki. Na jednym z podwórek natężenie dźwięku latem dochodziło do 118 decybeli. Norma to 95. Mieszkańcy mówią, że ksiądz Marian nie reagował na protesty.
- Wszystkie msze były na głos. Każde słowo słyszałem. Przygotowanie młodzieży do komunii, do bierzmowania, to wszystko było tak słychać, jakbym rozmawiał w pokoju z żoną - opowiada Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
- Siedzimy sobie w niedzielę czy w sobotę po południu, mamy grilla, a tu idzie msza z pogrzebu. Ksiądz nie powinien decydować, kiedy ludzie mogą wypoczywać, a kiedy nie - mówi pan Zbigniew, mieszkaniec Kunowa.
Poszliśmy do księdza Mariana aby porozmawiać na temat uciążliwych kurantów. Ksiądz jednak nie chciał wypowiadać się przed kamerą.
Parafianie w większości nie okazują współczucia ludziom narażonym na decybele. Twierdzą, że wiedzieli na co się decydują, gdy budowali się przy kościele.
- Niedziela jest dniem Pana. Więc módlmy się doń od rana. Poświęcaj niedzielę Bogu, a szczęście będzie w twym progu. Co trzeba więcej? - pyta parafianka kościoła w Kunowie.
Aleksander Rusiecki twierdzi, że ksiądz mu groził, że jak będzie protestował przeciwko kurantom, to go nie pochowa. Kiedy wspólnie z sąsiadami złożyli na księdza doniesienie na policję, ten wyczytał ich nazwiska z ambony.
- Jak już ogłosił na kazaniu, to wszyscy mnie zaczepiali, nawet na ulicy - mówi Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
- Jako katolik opowiedziałem się po stronie księdza. Natomiast jako gospodarz terenu, wydaje mi się, że strony się dogadają - twierdzi Ireneusz Ożdżyński, burmistrz Kunowa.
Sprawa kunowskich kurantów oparła się aż o sąd. A ten poradził sobie z nią szybko. Nie przesłuchano nawet poszkodowanych.
- Sąd Rejonowy w Ostrowcu Świętokrzyskim umorzył postępowanie, stwierdzając, że w zachowaniu nie ma znamion wykroczenia - informuje Artur Adamiec z Sądu Okręgowego w Kielcach. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Zaczął zakłócać spokój w ten sposób, że od godziny 6 rano do 22, co 15 minut te kuranty biły bardzo głośno - opowiada pan Zbigniew, mieszkaniec Kunowa.
- Wszystkie psy w okolicy zaczęły wyć. Człowiek musiał o tej szóstej godzinie wstać, bo nie szło usnąć - dodaje Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
Mieszkańcy domów sąsiadujących z kościołem mówią, że bardzo dokuczliwe jest też nagłaśnianie nabożeństw i uroczystości kościelnych przez głośniki. Na jednym z podwórek natężenie dźwięku latem dochodziło do 118 decybeli. Norma to 95. Mieszkańcy mówią, że ksiądz Marian nie reagował na protesty.
- Wszystkie msze były na głos. Każde słowo słyszałem. Przygotowanie młodzieży do komunii, do bierzmowania, to wszystko było tak słychać, jakbym rozmawiał w pokoju z żoną - opowiada Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
- Siedzimy sobie w niedzielę czy w sobotę po południu, mamy grilla, a tu idzie msza z pogrzebu. Ksiądz nie powinien decydować, kiedy ludzie mogą wypoczywać, a kiedy nie - mówi pan Zbigniew, mieszkaniec Kunowa.
Poszliśmy do księdza Mariana aby porozmawiać na temat uciążliwych kurantów. Ksiądz jednak nie chciał wypowiadać się przed kamerą.
Parafianie w większości nie okazują współczucia ludziom narażonym na decybele. Twierdzą, że wiedzieli na co się decydują, gdy budowali się przy kościele.
- Niedziela jest dniem Pana. Więc módlmy się doń od rana. Poświęcaj niedzielę Bogu, a szczęście będzie w twym progu. Co trzeba więcej? - pyta parafianka kościoła w Kunowie.
Aleksander Rusiecki twierdzi, że ksiądz mu groził, że jak będzie protestował przeciwko kurantom, to go nie pochowa. Kiedy wspólnie z sąsiadami złożyli na księdza doniesienie na policję, ten wyczytał ich nazwiska z ambony.
- Jak już ogłosił na kazaniu, to wszyscy mnie zaczepiali, nawet na ulicy - mówi Aleksander Rusiecki, mieszkaniec Kunowa.
- Jako katolik opowiedziałem się po stronie księdza. Natomiast jako gospodarz terenu, wydaje mi się, że strony się dogadają - twierdzi Ireneusz Ożdżyński, burmistrz Kunowa.
Sprawa kunowskich kurantów oparła się aż o sąd. A ten poradził sobie z nią szybko. Nie przesłuchano nawet poszkodowanych.
- Sąd Rejonowy w Ostrowcu Świętokrzyskim umorzył postępowanie, stwierdzając, że w zachowaniu nie ma znamion wykroczenia - informuje Artur Adamiec z Sądu Okręgowego w Kielcach. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)