Niebezpieczna dyskoteka

Niebezpieczna dyskoteka

Szesnastolatek śmiertelnie pobity na dyskotece. 31 października Sebastian M. bawił się w gdańskim klubie "Kameleon". Tam został pobity. Chłopak uderzył głową o posadzkę i stracił przytomność. Niestety, 7 listopada zmarł w szpitalu. Policja podejrzewa, że w pobicie mogli być zamieszani ochroniarze z klubu.

- Sytuacja miała miejsce na zabawie dla dorosłych, w której brało udział kilkaset osób w różnym wieku. Sebastian był osobą niepełnoletnią. Spotkała go tragiczna śmierć, głupia i bezsensowna - mówi Tomasz Zbierski, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Gdańsku, gdzie uczył się Sebastian.  

31 października 16 - letni Sebastian M. bawił się z kolegami w klubie "Kameleon" w Gdańsku. Podczas zabawy doszło do szarpaniny. Chłopak uderzył głową o beton i stracił przytomność.

- Został przyjęty 1 listopada około godziny 3 nad ranem. Był pod wpływem alkoholu i narkotyków. doszło do zaburzeń oddechu, zaburzeń świadomości, pacjent dostał drgawek. Zmarł w wyniku śmierci mózgu. Rodzice o pobiciu zawiadomili policję dopiero 7 listopada. I dopiero wówczas rozpoczęły się poszukiwania sprawcy brutalnego pobicia - mówi prof. Maria Wujtewicz z Akademii Medycznej w Gdańsku.

- Trzeba szukać świadków, czyli osób, które bawiły się na tej dyskotece. Sam fakt, że na parkiecie było ciemno, puszczana była głośna muzyka powoduje, że świadkowie nie do końca są w stanie określić, co tam się stało - mówi Piotr Strojny z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

W dniu pogrzebu Sebastiana zatrzymano ochroniarza z klubu "Kameleon". Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

- Czyn, pod zarzutem którego stoi podejrzany zagrożony jest karą od 2 do 12 lat więzienia - informuje Zbigniew Owsiany z Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Oliwa.

- Jego wersja wydarzeń jest taka, że został poinformowany przez jednego z uczestników imprezy o tym, że na parkiecie leży młody mężczyzna. Podszedł do tego młodego mężczyzny i stwierdził, że jest nieprzytomny, po czym wraz z kilkoma osobami udzielił mu pomocy - mówi Włodzimierz Stasiak, obrońca podejrzanego.

Klub, w którym doszło do pobicia nie cieszy się dobrą opinią. Dotarliśmy do koleżanki Sebastiana, która opowiedziała nam, jak wyglądają dyskoteki w Kameleonie.

- My nie powinniśmy się tam bawić. To klub dla pełnoletnich osób. Tam normalnie sprzedawano alkohol - opowiada Kasia, koleżanka Sebastiana.

Skontaktowaliśmy się z właścicielem budynku, w którym odbywają się dyskoteki. Twierdzi, że to nie on ponosi odpowiedzialność za to, co dzieje się w "Kameleonie". Dlaczego? Bo on tylko podnajmuje lokal na zabawy.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że organizatorem dyskoteki z okazji Halloween był Piotr O., związany z jedną z trójmiejskich agencji artystycznych. Próbowaliśmy się z nim skontaktować. Bezskutecznie.

Policja prowadzi odrębne postępowanie przeciwko organizatorowi feralnej dyskoteki. Okazuje się bowiem, że impreza nie była prawidłowo zabezpieczona.

- Na imprezie bawiło się od 600 nawet do 1000 osób. Ochraniało ją 4 pracowników ochrony, a powinno ochraniać minimum 13 ochroniarzy - informuje Piotr Strojny z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Powstaje pytanie: skoro wiadomo, że w "Kameleonie" dochodziło do pobić, sprzedawano alkohol nieletnim, nie było wystarczającej ochrony, dlaczego klub nadal działa? Władze miasta nie potrafiły nam odpowiedzieć na to pytanie. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)