Nowe życie Przemysława Salety
- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pomóc swojemu dziecku, ale nie czuję, by było to coś wyjątkowego. To normalny odruch - mówi Przemysław Saleta. Były bokser oddał nerkę swojej 13-letniej córce Nicole. W ten sposób uratował jej życie. Niestety, po zabiegu wystąpiło u niego zatrzymanie czynności oddechowych. Bokser otarł się o śmierć. Jak dziś wygląda jego życie?
- W momencie, kiedy podjąłem decyzję, jeden z moich znajomych, który ma nieuleczalnie chore dziecko, powiedział do mnie: "Przemek, jesteś szczęściarzem, że możesz pomóc własnemu dziecku". I rzeczywiście tak jest - mówi Przemysław Saleta.
Przemysław Saleta ma 40 lat. W grudniu ubiegłego roku zdecydował się oddać nerkę swojej 13-letniej córce Nicole. Dla Nicole, u której 2 lata wcześniej wykryto ostrą niewydolność obu nerek, przeszczep był jedynym ratunkiem. Operacja odbyła się 5 grudnia.
- Dla mnie najtrudniejsze były badania. Obawiałam się, czy przejdę je pomyślnie. Wiedziałem, że duża ilość protein szkodzi nerkom. Nicole musiała ograniczać białko, a ja jem tego białka bardzo dużo. Ulżyło mi, kiedy badania nerek wyszły bardzo dobrze - opowiada Przemysław Saleta.
Stan zdrowia Salety po zabiegu wydawał się bez zarzutu. Jednak dwa dni później w ranie pooperacyjnej wykryto krwiaka. Saleta ponownie trafił na stół operacyjny. W czasie operacji, z niewiadomych przyczyn, wystąpiło zatrzymanie czynności oddechowych.
- Nastąpiła ostra niewydolność oddechowa i przez pięć dni byłem trzymany w śpiączce farmakologicznej. Nikt do końca nie potrafi tego wyjaśnić, bo operacja chirurgiczna w jamie brzusznej nie ma nic wspólnego z płucami i niewydolnością oddechową - mówi Przemysław Saleta i dodaje: - Cała ta sytuacja najtrudniejsza była dla moich bliskich. Lekarze dawali mi 50 procent szans na przeżycie. Nie wiadomo było, w jakiej formie będę, jeśli się obudzę, bo mogło nastąpić niedotlenienie.
Krótko przed świętami Przemysław Saleta i jego córka wyszli ze szpitala do domu. U Nicole przeszczepiona nerka jej ojca od razu zaczęła funkcjonować. Dziewczynka czuje się już dobrze, jednak nadal bierze leki i nie może jeszcze chodzić do szkoły.
- Przeszczep przyjął się od razu. Nerka okazała się odrobinę większa, ale przez to funkcjonuje za 3 czy za 4 nerki. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pomóc swojemu dziecku, ale nie czuję, żeby to było coś wyjątkowego, bo to jest normalny odruch - mówi Przemysław Saleta.
Przemysław Saleta czuje się dobrze, nawet zaczął już lekkie treningi. Podkreśla, że komplikacje, jakie wynikły u niego, występują raz na 80 tysięcy tego typu operacji. Choć było z nim bardzo źle, to nadal jest zwolennikiem przeszczepów rodzinnych.
- W Polsce przeszczepy rodzinne są na żenująco niskim poziomie, bo stanowią od 1 do 3 procent wszystkich przeszczepów. W Stanach Zjednoczonych stanowią 50 procent. Wynika to chyba z niechęci do dzielenia się sobą, braku świadomości i strachu - twierdzi Przemysław Saleta. *
* skrót materiału
Reporter: Karolina Miklewska