Ojciec walczy o przybrane dzieci

Ojciec walczy o przybrane dzieci

Szok! Sąd w Cieszynie zdecydował, że szóstka dzieci będzie miała lepiej w domu dziecka, niż z rodzicem zastępczym! Adam Kurdasiński wraz z żoną i szóstką dzieci tworzył wzorcową rodzinę zastępczą.

Kiedy małżeństwo się rozpadło, mężczyzna postanowił sam zaopiekować się dziećmi. Znalazł stałą pracę i wynajął dom. Niestety, sąd zdecydował, że Władzia, Małgosia, Ola, Aneta, Sebastian i Damian trafią do domu dziecka.

To była wzorcowa rodzina. Tak o panu Adamie i jego dzieciach mówią przyjaciele. Przez wiele lat pan Adam i jego żona nie mogli doczekać się własnych dzieci. Decyzja była więc dla nich prosta - stworzyli rodzinę zastępczą. 7 lat temu trafiła do nich ośmioletnia wówczas Władzia, czteroletnia Małgosia i sześcioletni Sebastian. W 2003 przyszła kolejna trójka: Aneta, Ola i 1,5 roczny Damian.  

- Z żoną chcieliśmy mieć zawsze dużo dzieci. To była przemyślana decyzja. Po ukończeniu wszystkich szkoleń dyrektor ośrodka adopcyjnego powiedział, że jest rodzeństwo dzieci w domu małego dziecka w Bielsku-Białej, których nikt nie chce wziąć ze względu na to, że to są dzieci romskie - opowiada Adam Kurdasiński.

- Dzieci były szczęśliwe. Był to jeden z tych wzorcowych domów, które jak odwiedzaliśmy, to zawsze podkreślaliśmy, że wynosimy z ich domu ciepło i miłość - mówi Mirosława Nowińska, była dyrektor Ośrodka Adopcyjno - Opiekuńczego w Bielsku-Białej.

Władzia była nawet bohaterką kampanii na rzecz rodzin zastępczych "Szukam domu". Dzięki tej akcji ona i jej rodzeństwo znaleźli upragniony dom. Niestety, rok temu małżeństwo pana Adama rozpadło się. Rozpadła się też rodzina.

- Opierając się między innymi na opinii psychologa, który stwierdził, że małżonkowie nie powinni pełnić funkcji rodziny zastępczej, sąd uznał, że konieczne jest rozwiązanie tej rodziny zastępczej - informuje Jarosław Sablik z Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.

- Napisałem do sądu, że chciałbym przejąć opiekę nad całą szóstką. Sąd w czerwcu postawił mi warunki: jeżeli chcę, żeby dzieci do mnie wróciły, to muszę mieć dom i pracę - opowiada Adam Kurdasiński.

Pan Adam rozpoczął szukanie stałej pracy i domu dla szóstki swoich przybranych dzieci. We wrześniu zeszłego roku wynajął dom w Kończycach pod Cieszynem, a w październiku znalazł pracę. Jednak sąd rodzinny miesiąc temu i tak nie zezwolił na powrót dzieci do ojca.

- Zatrudnienie na czas nieokreślony według sądu pierwszej instancji nie stwarzało gwarancji, że te dzieci będą miały zapewnione źródło utrzymania. Pan Adam przedłożył sądowi umowę, z której wynikało, że wynajął dom do 31 XII 2007. Nie wiadomo, co by było później, gdzie te dzieci, by z nim mieszkały - wyjaśnia Jarosław Sablik z Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.

- Jeżeli chodzi o ten dom, to z treści umowy wynikało, że jeżeli dzieci zostaną mu przyznane, to ta umowa zostanie mu przedłużona - mówi Teresa Szewczyk, adwokat Adama Kurdasińskiego.

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Pan Adam zapowiada, że odwoła się od niego. Jedno jest pewne: dzieci tęsknią za przybranym ojcem, a ojciec za dziećmi. Była żona nie zgodziła się na rozmowę z nami. *

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)