Pili zamiast dbać o dziecko
Tragedia w Częstochowie. Pracownicy pomocy społecznej znaleźli w jednym z mieszkań wychłodzone, głodne i zaniedbane dziecko. Jego rodzice byli pod wpływem alkoholu. Do czteromiesięcznego Dawidka natychmiast wezwano pogotowie. Niestety, po kilku godzinach chłopiec zmarł.
11 grudnia. Do mieszkania przy ulicy Kawiej w Częstochowie pracownicy pomocy społecznej wzywają policję. W środku znajdują się nietrzeźwi rodzice z małym dzieckiem.
- Tutaj nie ma tłumaczenia, że zawinił system. Uważam, że pracownicy pomocy społecznej powinni bardziej energicznie działać - twierdzi Bożena Diaby z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
- Mieli ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Powiadomiliśmy pogotowie, żeby dziecko zostało zbadane. Lekarz podjął decyzję o umieszczeniu go w domu małego dziecka - mówi Joanna Lazar z Komendy Miejskiej w Częstochowie.
- Konsekwencja była tragiczna, dziecko zmarło - dodaje Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Dawidek urodził się 21 sierpnia jako wcześniak. Ważył zaledwie 900 g. Przez trzy miesiące lekarze walczyli o jego życie. 2 listopada chłopiec został wypisany do domu. Zamieszkał z rodzicami i babcią. W jednym pokoju, bez ciepłej wody i światła.
- Przychodził dzielnicowy i nigdy nie stwierdził, że dziecko jest zmarznięte, albo coś w tym rodzaju, pani z opieki społecznej też przychodziła - mówi Tadeusz, ojciec zmarłego Dawidka.
- Zawsze jak rodzinę odwiedzała pracownica socjalna, dziecko było nakarmione, ubrane odpowiednio do pory roku, czyste i zadbane. Były odżywki, nie było żadnych zastrzeżeń do pielęgnacji i opieki nad tym dzieckiem - twierdzi Elżbieta Różycka, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej nie zauważyli nic niepokojącego w zachowaniu Jolanty K. i jej konkubenta. Wiedzieli jednak, że kilka lat wcześniej sąd odebrał kobiecie z powodu alkoholu prawa rodzicielskie do trzech córek.
- Pytałam jednego z ich dzieci, co robią rodzice. Odpowiedział, że: "śpią pijani, a babcia siedzi na jakimś panu" - opowiada sąsiadka Jolanty K. i jej konkubenta Tadeusza.
- Miejski ośrodek wiedział, że jest to rodzina patologiczna, gdzie rodzice nie gwarantują dobrej opieki nad dziećmi. Kiedy urodziło się kolejne dziecko, trzeba było je zabrać, nie ryzykować - twierdzi Bożena Diaby z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Jolanta K., jej konkubent i matka nie kryją swojego zamiłowania do alkoholu. Dlaczego nikt tego nie zauważył?
- Jedno czy dwa piwa mogłam sobie wypić. W sumie to nie był alkohol - twierdzi Jolanta, matka zmarłego Dawidka.
- Piwo to sobie lubiła wypić, nie będę zaprzeczać. Piwo czy nieraz po kielichu - mówi babcia zmarłego Dawidka.
Czy przyczyną śmierci Dawidka było nieodpowiedzialne zachowanie jego rodziców? To zbada prokuratura. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Tutaj nie ma tłumaczenia, że zawinił system. Uważam, że pracownicy pomocy społecznej powinni bardziej energicznie działać - twierdzi Bożena Diaby z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
- Mieli ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Powiadomiliśmy pogotowie, żeby dziecko zostało zbadane. Lekarz podjął decyzję o umieszczeniu go w domu małego dziecka - mówi Joanna Lazar z Komendy Miejskiej w Częstochowie.
- Konsekwencja była tragiczna, dziecko zmarło - dodaje Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Dawidek urodził się 21 sierpnia jako wcześniak. Ważył zaledwie 900 g. Przez trzy miesiące lekarze walczyli o jego życie. 2 listopada chłopiec został wypisany do domu. Zamieszkał z rodzicami i babcią. W jednym pokoju, bez ciepłej wody i światła.
- Przychodził dzielnicowy i nigdy nie stwierdził, że dziecko jest zmarznięte, albo coś w tym rodzaju, pani z opieki społecznej też przychodziła - mówi Tadeusz, ojciec zmarłego Dawidka.
- Zawsze jak rodzinę odwiedzała pracownica socjalna, dziecko było nakarmione, ubrane odpowiednio do pory roku, czyste i zadbane. Były odżywki, nie było żadnych zastrzeżeń do pielęgnacji i opieki nad tym dzieckiem - twierdzi Elżbieta Różycka, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej nie zauważyli nic niepokojącego w zachowaniu Jolanty K. i jej konkubenta. Wiedzieli jednak, że kilka lat wcześniej sąd odebrał kobiecie z powodu alkoholu prawa rodzicielskie do trzech córek.
- Pytałam jednego z ich dzieci, co robią rodzice. Odpowiedział, że: "śpią pijani, a babcia siedzi na jakimś panu" - opowiada sąsiadka Jolanty K. i jej konkubenta Tadeusza.
- Miejski ośrodek wiedział, że jest to rodzina patologiczna, gdzie rodzice nie gwarantują dobrej opieki nad dziećmi. Kiedy urodziło się kolejne dziecko, trzeba było je zabrać, nie ryzykować - twierdzi Bożena Diaby z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Jolanta K., jej konkubent i matka nie kryją swojego zamiłowania do alkoholu. Dlaczego nikt tego nie zauważył?
- Jedno czy dwa piwa mogłam sobie wypić. W sumie to nie był alkohol - twierdzi Jolanta, matka zmarłego Dawidka.
- Piwo to sobie lubiła wypić, nie będę zaprzeczać. Piwo czy nieraz po kielichu - mówi babcia zmarłego Dawidka.
Czy przyczyną śmierci Dawidka było nieodpowiedzialne zachowanie jego rodziców? To zbada prokuratura. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)