Samochód w salonie
Do salonu państwa Ślińskich wjechał samochód. Po wypadku rodzina z Suwałk została ze zniszczonym ogrzewaniem i wielką dziurą w ścianie. Dziury tej nie mogą załatać, bo najpierw musi ją obejrzeć rzeczoznawca z towarzystwa ubezpieczeniowego. Państwo Ślińcy obawiają się o swój dobytek. Teraz, każdy może do nich wejść, także złodziej. Mimo to, ubezpieczycielowi się nie spieszy.
Akcja jak w filmie sensacyjnym. Choć to wszystko, co przydarzyło się Marii i Mirosławowi Ślińskim jest prawdą. Miejsce? Skrzyżowanie ulic w centrum Suwałk. Czas akcji - trzeci lutego, niedziela.
- Siedziałem w fotelu. Była godzina 17. Piłem sobie spokojnie kawę i oglądałem telewizję. W pewnym momencie usłyszałem potężny huk - opowiada Mirosław Śliński, w którego dom uderzył samochód.
- Otworzyłam oczy, spojrzałam na męża. I w pewnym momencie samochód nam wjechał do mieszkania - dodaje Maria Ślińska.
- Auto jadące z drogi podporządkowanej wymusiło pierwszeństwo przejazdu dla prawidłowo jadącego innego pojazdu. Siła uderzenia była tak ogromna, że auto zostało wepchnięte w budynek - mówi Krzysztof Kapusta z Komendy Rejonowej Policji w Suwałkach.
- Zatrzymał się metr, półtora przede mną. Wyrwał grzejniki, zrzucił telewizor, woda mi leciała z centralnego ogrzewania - opowiada Mirosław Śliński.
Sprawca wypadku otrzymał 200 złotych mandatu i 6 punktów karnych. A dla państwa Ślińskich kłopoty dopiero się zaczęły. Po wypchaniu samochodu z domu, zostali z wielką dziurą w ścianie. Dziury tej nie mogą załatać, bo najpierw musi ją obejrzeć towarzystwo ubezpieczeniowe. A ubezpieczycielowi na oglądanie się nie spieszy.
- Prosiłem, żeby jak najszybciej przyjechali, bo nie mamy warunków do mieszkania. Powiedziano mi, że w ciągu 7 dni ktoś przyjedzie, takie są procedury - opowiada Mirosław Śliński.
- Jeżeli rzeczywiście padły takie słowa z ust któregoś z pracowników, to po prostu wypada mi za takie przedmiotowe potraktowanie tego pana po prostu przeprosić. Nic mądrzejszego nie przychodzi mi na myśl - mówi Andrzej Młyńczyk z białostockiego oddziału Grupy Ubezpieczeniowo - Finansowej "Warta".
Pan Mirosław czekał na rzeczoznawcę 4 dni. Cierpliwość jego się wyczerpała. Ponownie zadzwonił do Warty. Sprawę obiecano przyspieszyć.
Państwo Ślińscy mieli nadzieję, że w trudnej sytuacji pomoże im prezydent Suwałk. W magistracie zaproponowano im mieszkanie zastępcze na czas remontu ich mieszkania. Niestety, jeszcze gorsze od salonu z dziurą w ścianie.
- Nie ma tam ani pieca, ani wody, żadnych sanitariatów, umywalki żeby umyć się. Wolę mieszkać z tą dziurą, niż przeprowadzić się do gorszych warunków - mówi Mirosław Śliński.
Poszliśmy z panem Mirosławem do prezydenta Suwałk. Mieliśmy nadzieję, że obecność kamery, skłoni włodarza miasta do skuteczniejszej pomocy rodzinie Ślińskich. Nic bardziej mylnego.
- Mamy 700 rodzin, które zabiegają o przydział mieszkania komunalnego. Możemy zaoferować tylko to, co na dzień dzisiejszy mamy - powiedział Czesław Renkiewicz, wiceprezydent Suwałk.
- Teraz dodatkowo musimy borykać się jeszcze z urzędnikami. Przez tyle lat do nikogo ręki nie wyciągaliśmy, nie prosiliśmy o żadne pieniądze, o żadne zapomogi, o żadną pomoc. Ale teraz naprawdę jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy - rozpacza Maria Ślińska. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Siedziałem w fotelu. Była godzina 17. Piłem sobie spokojnie kawę i oglądałem telewizję. W pewnym momencie usłyszałem potężny huk - opowiada Mirosław Śliński, w którego dom uderzył samochód.
- Otworzyłam oczy, spojrzałam na męża. I w pewnym momencie samochód nam wjechał do mieszkania - dodaje Maria Ślińska.
- Auto jadące z drogi podporządkowanej wymusiło pierwszeństwo przejazdu dla prawidłowo jadącego innego pojazdu. Siła uderzenia była tak ogromna, że auto zostało wepchnięte w budynek - mówi Krzysztof Kapusta z Komendy Rejonowej Policji w Suwałkach.
- Zatrzymał się metr, półtora przede mną. Wyrwał grzejniki, zrzucił telewizor, woda mi leciała z centralnego ogrzewania - opowiada Mirosław Śliński.
Sprawca wypadku otrzymał 200 złotych mandatu i 6 punktów karnych. A dla państwa Ślińskich kłopoty dopiero się zaczęły. Po wypchaniu samochodu z domu, zostali z wielką dziurą w ścianie. Dziury tej nie mogą załatać, bo najpierw musi ją obejrzeć towarzystwo ubezpieczeniowe. A ubezpieczycielowi na oglądanie się nie spieszy.
- Prosiłem, żeby jak najszybciej przyjechali, bo nie mamy warunków do mieszkania. Powiedziano mi, że w ciągu 7 dni ktoś przyjedzie, takie są procedury - opowiada Mirosław Śliński.
- Jeżeli rzeczywiście padły takie słowa z ust któregoś z pracowników, to po prostu wypada mi za takie przedmiotowe potraktowanie tego pana po prostu przeprosić. Nic mądrzejszego nie przychodzi mi na myśl - mówi Andrzej Młyńczyk z białostockiego oddziału Grupy Ubezpieczeniowo - Finansowej "Warta".
Pan Mirosław czekał na rzeczoznawcę 4 dni. Cierpliwość jego się wyczerpała. Ponownie zadzwonił do Warty. Sprawę obiecano przyspieszyć.
Państwo Ślińscy mieli nadzieję, że w trudnej sytuacji pomoże im prezydent Suwałk. W magistracie zaproponowano im mieszkanie zastępcze na czas remontu ich mieszkania. Niestety, jeszcze gorsze od salonu z dziurą w ścianie.
- Nie ma tam ani pieca, ani wody, żadnych sanitariatów, umywalki żeby umyć się. Wolę mieszkać z tą dziurą, niż przeprowadzić się do gorszych warunków - mówi Mirosław Śliński.
Poszliśmy z panem Mirosławem do prezydenta Suwałk. Mieliśmy nadzieję, że obecność kamery, skłoni włodarza miasta do skuteczniejszej pomocy rodzinie Ślińskich. Nic bardziej mylnego.
- Mamy 700 rodzin, które zabiegają o przydział mieszkania komunalnego. Możemy zaoferować tylko to, co na dzień dzisiejszy mamy - powiedział Czesław Renkiewicz, wiceprezydent Suwałk.
- Teraz dodatkowo musimy borykać się jeszcze z urzędnikami. Przez tyle lat do nikogo ręki nie wyciągaliśmy, nie prosiliśmy o żadne pieniądze, o żadne zapomogi, o żadną pomoc. Ale teraz naprawdę jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy - rozpacza Maria Ślińska. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)