Sepsa znowu zabija
Tym razem jej ofiarą padła 16-letnia Ola z Warszawy. Mimo, iż dziewczyna miała typowe objawy sepsy, to w szpitalu przez kilka godzin lekarze nie potrafili prawidłowo zdiagnozować choroby. Kiedy odkryto, że to sepsa, dziewczynka była już w stanie agonalnym. Na ratunek było za późno...
- To jest całe moje życie, nie mogę sobie wybaczyć, że zawiozłam ja do tego szpitala. Skoro zostawia się dziecko pod opieką lekarzy, to trzeba mieć wiarę, że wiedzą co robią. Gdybym zabrała ją gdzie indziej, to wszystko mogłoby się inaczej skończyć - mówi Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
Kiedy 16-letnia Ola w piątek poczuła się źle i zaczęła silnie gorączkować, w sobotę rano mama Oli przywiozła ją do Szpitala Wolskiego w Warszawie. Tam miała uzyskać pomoc. Niestety, tak się nie stało...
- W piątek wieczorem Ola źle się poczuła. Dostała silnych dreszczy, zaczęły się wymioty. Słabła i skarżyła się na bóle stawów. Z czasem dziecko coraz mocniej wyło z bólu. Bóle kończyn były nie do wytrzymania, a wybroczyny zaczęły pokrywać całe ciało - opowiada Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
Pomimo tak typowych objawów tej choroby, lekarzom nie udaje się przez kilka godzin zdiagnozować sepsy. Stwierdzają za to zatrucie. Ola trafia na ogólną salę chorych.
- Ordynator poinformował mnie, że jego zdaniem dziecko ma poważne zatrucie, całkowitą niewydolność nerek - wspomina Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
Dopiero po 3 godzinach anestezjolog stwierdza, że to sepsa. Lekarz podejmuje decyzję o przewiezieniu dziewczyny do szpitala na ulicy Lindleya. Powód - brak respiratora.
- Podawałam objawy, mówiłam, że teraz dziecku puchną stawy, że nie może ruszać nogami, że wyje z bólu, że z bólu jest bliska wyrwania sobie wszystkich podłączonych kroplówek, cewników, ale pan doktor powiedział, że dopóki nie ma wyników, nic nie będzie można zrobić - opowiada Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
- Są to objawy rozpoczynające stan ciężkiej sepsy. Taki pacjent powinien trafić na Oddział Intensywnej Terapii - twierdzi Tomasz Siegel z Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Akademii Medycznej w Warszawie.
Lekarze na Lindleya reagują natychmiast. Niestety 16-letniej Oli nie udaje się uratować.
- Pacjentka trafiła do nas w stanie bardzo ciężkim, właściwie agonalnym. Podejrzewamy sepsę meningokokową, taka odmiana ma przebieg błyskawiczny, potrafi zabić w ciągu kilku godzin. Jak Ola do nas przyjechała, to już nie miała szans na przeżycie - opowiada Tomasz Siegel z Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Akademii Medycznej w Warszawie.
Rodzina i przyjaciele nie mogą pogodzić się z jej śmiercią. Twierdzą, że dziewczyna nie miała należytej opieki w Szpitalu Wolskim. Sprawa trafiła do prokuratury. *
* skrót materiału
Reporter: Justyna Burdon (Telewizja Polsat)
Kiedy 16-letnia Ola w piątek poczuła się źle i zaczęła silnie gorączkować, w sobotę rano mama Oli przywiozła ją do Szpitala Wolskiego w Warszawie. Tam miała uzyskać pomoc. Niestety, tak się nie stało...
- W piątek wieczorem Ola źle się poczuła. Dostała silnych dreszczy, zaczęły się wymioty. Słabła i skarżyła się na bóle stawów. Z czasem dziecko coraz mocniej wyło z bólu. Bóle kończyn były nie do wytrzymania, a wybroczyny zaczęły pokrywać całe ciało - opowiada Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
Pomimo tak typowych objawów tej choroby, lekarzom nie udaje się przez kilka godzin zdiagnozować sepsy. Stwierdzają za to zatrucie. Ola trafia na ogólną salę chorych.
- Ordynator poinformował mnie, że jego zdaniem dziecko ma poważne zatrucie, całkowitą niewydolność nerek - wspomina Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
Dopiero po 3 godzinach anestezjolog stwierdza, że to sepsa. Lekarz podejmuje decyzję o przewiezieniu dziewczyny do szpitala na ulicy Lindleya. Powód - brak respiratora.
- Podawałam objawy, mówiłam, że teraz dziecku puchną stawy, że nie może ruszać nogami, że wyje z bólu, że z bólu jest bliska wyrwania sobie wszystkich podłączonych kroplówek, cewników, ale pan doktor powiedział, że dopóki nie ma wyników, nic nie będzie można zrobić - opowiada Katarzyna Choynowska, matka zmarłej Oli Nowickiej.
- Są to objawy rozpoczynające stan ciężkiej sepsy. Taki pacjent powinien trafić na Oddział Intensywnej Terapii - twierdzi Tomasz Siegel z Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Akademii Medycznej w Warszawie.
Lekarze na Lindleya reagują natychmiast. Niestety 16-letniej Oli nie udaje się uratować.
- Pacjentka trafiła do nas w stanie bardzo ciężkim, właściwie agonalnym. Podejrzewamy sepsę meningokokową, taka odmiana ma przebieg błyskawiczny, potrafi zabić w ciągu kilku godzin. Jak Ola do nas przyjechała, to już nie miała szans na przeżycie - opowiada Tomasz Siegel z Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Akademii Medycznej w Warszawie.
Rodzina i przyjaciele nie mogą pogodzić się z jej śmiercią. Twierdzą, że dziewczyna nie miała należytej opieki w Szpitalu Wolskim. Sprawa trafiła do prokuratury. *
* skrót materiału
Reporter: Justyna Burdon (Telewizja Polsat)