Skok na kasę?
Skandal w Zakopanem! 21 stycznia nie odbył się konkurs skoków narciarskich na Wielkiej Krokwi. Kibice do dziś nie odzyskali pieniędzy za bilety. Wykupionych było ponad 20 tysięcy wejściówek!
Legalnie kupione bilety, 50 złotych za jeden. Dojazd z różnych stron Polski i pobyt na własny koszt w Zakopanem, dwie godziny stania na mrozie. W zamian za to kibice liczyli, że zobaczą skoki narciarskie Pucharu Świata. Najważniejszą zimową imprezę w Polsce.
- To był mój siódmy wyjazd do Zakopanego na Puchar Świata. Od 2002 roku jeżdżę co sezon, także na letnie konkursy, które odbywają się w sierpniu. Pierwszy raz zdarzyło się że zawody zostały odwołane. Było to 21 stycznia - mówi Ewa ze Świętochłowic, kibic skoków narciarskich.
Dzień wcześniej - w sobotę 20 stycznia - doszło do tragicznego wypadku czeskiego skoczka- Jana Mazocha. Mimo to organizator imprezy nie podjął decyzji o przerwaniu zawodów.
W niedzielę kibice przyszli na drugą część zawodów. Stali kilka godzin na mrozie. I czekali. Odbyły się jedynie kwalifikacje. Potem organizator przerwał imprezę ze względu na silny wiatr.
- W sobotę odbyła się tylko jedna seria skoków. Drugą odwołano. Natomiast w niedzielę przez kilka godzin staliśmy w deszczu. Odbyły się tylko kwalifikacje i na tym zakończył się cały konkurs, wszyscy musieli się rozejść - opowiada Ewa z Olkusza, kibic skoków narciarskich.
Kibice zostali odprawieni z kwitkiem. Rozumieją to, że zawody odwołano z powodu złej pogody. - Nie mogą jednak zrozumieć, dlaczego nikt nie chce oddać im pieniędzy za bilety. Jeszcze tego samego dnia na oficjalnej stronie Tatrzańskiego Związku Narciarskiego ukazał się komunikat.
"Komitet Organizacyjny Pucharu Świata w skokach narciarskich Zakopane 2007, stwierdza, że w drugim dniu zawodów PŚ 21.01.2007 każdy posiadacz biletu został wpuszczony na obiekt stadionu skoczni.
- zawody zostały zrealizowane, przeprowadzono serię kwalifikacyjną.
- zawody zostały przerwane nie z winy organizatora, z powodu silnego wiatru uniemożliwiającego przeprowadzenie konkursu.
- zwrotów biletów nie przyjmujemy. Ewentualne reklamacje należy składać na piśmie w biurach zakupu biletów."
Dyrektor Komitetu Wykonawczego
Lech Nadarkiewicz
Kibice napisali reklamację do Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. Mimo, że od czasu wysłania reklamacji minął miesiąc, nadal nikt im nie odpowiedział. Zgłosili się też do naszej redakcji z prośbą o interwencję. Chcą zwrotu pieniędzy.
- Myślę że chociaż część pieniędzy powinna być zwrócona, ponieważ nie odbyła się ani jedna seria konkursu. Organizatorzy uznali, że kwalifikacje są wystarczające, nie wiem od kiedy kwalifikacje uznaje się za konkurs - dziwi się Ewa z Olkusza, kibic skoków narciarskich.
Pojechaliśmy z kibicami do Zakopanego. Chcieliśmy wyjaśnić, dlaczego nie dostali jeszcze odpowiedzi na reklamację i pieniędzy. Przecież ani w regulaminie imprezy, ani na bilecie nie umieszczono informacji, że w razie nie rozegrania konkursu z powodu złej pogody kibice pieniędzy nie odzyskają. Co więcej okazuje się, że zawodów nie ubezpieczono na wypadek złej pogody.
Lech Nadarkiewicz, organizator zawodów, nie chciał z nami rozmawiać. Księgowa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego odesłała nas do Burmistrza Zakopanego.
Interweniowaliśmy w Urzędzie Miasta. Burmistrz zaprzeczył,jakoby z pieniędzmi za bilety miał cokolwiek wspólnego. Zadzwonił do organizatora.
Po rozmowie uzyskaliśmy zapewnienie, że kibice, którzy zgłosili się do nas, dostaną pieniądze w ciągu dwóch tygodni. Tak twierdzi Lech Nadarkiewicz. Jeżeli reklamacje napiszą pozostali zawiedzeni kibice - TZN będzie zmuszony wypłacić im ponad milion złotych. Sprzedano bowiem ponad 20 tysięcy biletów. *
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Betcher