"Syna nie oddam"

"Syna nie oddam"

Od 34 lat opiekuje się synem, teraz chcą jej go odebrać! Pani Jolanta poświęciła swoje życie wychowywaniu niepełnosprawnego Pawła. Zbierała dla niego pieniądze na sprzęt i rehabilitację. Kobieta ma 62 lata. Od poniedziałku do piątku przy Pawle pomaga jej opiekunka. Mimo to, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej chce rozdzielić matkę od syna. Sprawa trafiła do sądu. Dlaczego po tylu latach nagle pani Jolanta nie nadaje się na matkę?

"Syna nie oddam"- od kilku tygodni, to najczęściej wypowiadane słowa przez sześćdziesięciodwuletnią panią Jolantę. Nad panią Jolantą i jej chorym synem Pawłem zawisła groźba rozstania. Po trzydziestu czterech latach wspólnego mieszkania, poświęcania się, wyrzeczeń i walki o zdrowie Pawła.

- Najważniejsze, żeby Paweł został w domu. Niech on będzie ubogi, ale to zawsze dom rodzinny. Domy pomocy społecznej mogą mieścić się w pałacach, ale nie zastąpią matki - mówi Jolanta Bykowska, która nie che oddać syna do domu opieki.  

Michałowo, mała wioska niedaleko Białegostoku. W jednym z tamtejszych domów od trzydziestu czterech lat mieszka pani Jolanta i jej chory na porażenie mózgowe syn, Paweł. Kiedy okazało się, że chłopak nie będzie chodził, pani Jolanta zbierała pieniądze na sprzęt i rehabilitację. To dzięki jej staraniom, dziś Paweł nie jeździ na wózku.

- W domu ma bardzo dobre warunki, bo nie wszyscy niepełnosprawni mają łazienkę i podjazd. On ma wszystko, co niezbędne - mówi Jerzy Dzieniszewski, lekarz rodzinny.

Od kilku lat pani Jolanta i jej syn korzystają z pomocy pani Ireny, pracownika Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pani Irena przez osiem godzin dziennie wspiera rodzinę, sprząta, przygotowuje posiłki.

- Pani Jola poświeciła się swojemu synowi. Dba o niego i widzę, że Paweł jest przywiązany do niej. Jak pani Jola wyjdzie na podwórko, czy gdzieś pojedzie, to on od razu pyta, gdzie jest mama - opowiada Irena Moroszko, opiekunka Pawła.

Wiadomość, którą pani Jolanta otrzymała kilka tygodni temu z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Michałowie było dla niej szokiem. Zdaniem urzędników, Paweł powinien zamieszkać w Domu Pomocy Społecznej.

- Kiedy Paweł miał 7 lat, umieściłyśmy go w domu opieki społecznej. Po dwóch miesiącach musiałam go zabrać, bo był pogryziony przez jakieś agresywne dziecko. Paweł schudł piętnaście kilogramów, nastąpiły zmiany w mózgu. Od tamtej pory nigdzie go nie oddaję - mówi Jolanta Bykowska.

Dlaczego po tylu latach nagle pani Jolanta nie nadaje się na matkę? Bo według Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej jest stara, schorowana i może w przyszłości mieć problemy z opieką nad synem. Machina urzędnicza ruszyła. Sąd w Białymstoku zlecił znalezienie kandydata na opiekuna prawnego Pawła.

- Jeżeli osoba nie jest zdolna do zaspokajania potrzeb życiowych, wymaga ciągłej opieki, a nie ma takiej opieki, to gminny ośrodek może wystąpić z takim wnioskiem - informuje Joanna Kinalska z Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Wkrótce rozprawa. To urzędnicy zadecydują, jakie będą losy pani Jolanty i jej syna. Matka będzie jednak wszelkimi siłami walczyć o swoje dziecko. Jak mówi, żyje tylko dla niego. *

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk