Uwaga "uzdrowiciel"
Zdrowym mówi, że umierają, umierających zapewnia, że wyleczy! Marek H. z Nowego Sącza podaje się za uzdrowiciela. Nie ma żadnych uprawnień i wykształcenia. Dotarliśmy do kobiet, które twierdzą, że je oszukał. Nam także obiecał wyleczenie nieuleczalnej choroby.
Córka pani Justyny choruje na nieuleczalną chorobę. Kiedy lekarze powiedzieli, że nic się nie da zrobić, pani Justyna zaczęła szukać pomocy u uzdrowicieli. Tak trafiła do Nowego Sącza, do Marka H.
- Pan Marek powiedział, że wyleczy ją z tej śmiertelnej choroby. W tym czasie mój tata był w ciężkim stanie, miał odleżyny na stopach. Pan Marek się nim zajął. Jego nogi okładał różnymi ziołami, wyrywał martwą część ciała pęsetą. To było okropne - opowiada pani Justyna, która czuje się oszukana przez Marka H.
Pani Justyna postanowiła zrezygnować z usług uzdrowiciela i zasięgnąć opinii lekarza. Dziś twierdzi, że tylko dzięki temu nic gorszego się nie wydarzyło.
Źle wizytę u Marka H. wspomina także pani Anna z Kielc. Twierdzi, że naraził ją i jej rodzinę na wiele cierpień.
- Pojechałam, bo mój syn był nadpobudliwy. Kazał mu położyć się na łóżku. Do ręki wziął wahadełko, które zaczęło drgać. Stwierdził, że syn ma guza za lewym uchem, że oślepnie i umrze.
W Krakowie lekarze stwierdzili, że jest zupełnie zdrowym dzieckiem - opowiada pani Anna.
Postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś więcej o Marku H. Oto co o nim usłyszeliśmy:
- Pan Marek nie ma żadnego wykształcenia, ani upoważnień alby mógł udzielać pomocy pacjentom. Nie ma zgłoszonej żadnej działalności gospodarczej, nie jest też bioenergoterapeutą - mówi dr Irena Gawrońska z Okręgowej Izby Lekarskiej w Nowym Sączu.
- Pracował jako kierowca albo magazynier w nieistniejących już zakładach pod Nowym Sączem - powiedział nam Henryk Szewczyk z Gazety Krakowskiej.
Kinga u uzdrowiciela z Nowego Sącza szukała pomocy dla swojego 15-letniego syna, który choruje na zanik mięśni. W towarzystwie naszej dziennikarki, z ukrytą kamerą poszła na wizytę do Marka H.
Oczekujący w kolejce do uzdrowiciela pozwolili nam wejść do niego na chwilę, aby zapytać czy pomoże w nieuleczalnej chorobie. I czy warto czekać w kolejce.
Machając ręką w zadymionym pomieszczeniu Marek H. obiecał pomoc w nieuleczalnej chorobie. Chwilę później wpadł w szał.
- Nie ma żadnych danych, które by wskazywały, że metody niekonwencjonalne mają jakikolwiek wpływ na choroby uszkodzenia mięśni, czyli dystrofię - mówi dr Kazimierz Tomczykiewicz, neurolog.
Sprawą uzdrawiania przez Marka H. zainteresowali się lekarze z Okręgowej Izby Lekarskiej. Twierdzą, że narusza on co najmniej kilka przepisów prawa.
Kilkakrotnie próbowaliśmy porozmawiać z Markiem H., jednak bezskutecznie. Byliśmy w jego gabinecie o różnych porach dnia i nocy. W poczekalni cały czas siedzieli oczekujący na wizytę u uzdrowiciela. *
* skrót materiału
Reporter: Karolina Miklewska