Uwolniona z domu opieki

Uwolniona z domu opieki

Wracamy do heroicznej walki syna o matkę. Pan Henryk musiał wyjechać za granicę. Na ten czas zmuszony był oddać matkę do domu opieki "Marina". Po powrocie właściciel ośrodka zażądał za jej pobyt dodatkowych pieniędzy. Ponieważ syn ich nie miał, mamy nie odzyskał. W tej sprawie interweniowaliśmy już w grudniu, ale dopiero teraz pan Zbigniew odzyskał matkę.

W domu opieki "Marina" przebywa około piętnastu osób, miesięczny koszt pobytu to dwa i pół tysiąca złotych za osobę. Łatwo policzyć jak intratny to interes.

Pan Henryk złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez właściciela "Mariny". Skarżył się, że jego mama jest tam więziona. Ku jego zaskoczeniu, prokuratura postępowanie umorzyła.  

- Nie jesteśmy w stanie ustalić jaka jest faktyczna wola tej osoby, gdzie ona chce przebywać. Nie możemy tego domniemywać tylko na postawie zeznań syna - powiedziała nam w grudniu Katarzyna Duda z Prokuratury Rejonowej w Szczecinie.

Okazało się, że tylko jako prawny opiekun, pan Henryk może żądać wydania mamy. Zdesperowany syn złożył wniosek w tej sprawie do Sądu Rejonowego w Szczecinie.

Kiedy ruszyła machina sądowa, a pani Nadzieja ciągle przebywała w "Marinie", wydarzyła się tragedia: kobieta dostała udaru mózgu i w ciężkim stanie została przewieziona do szpitala.

- Nadzieja Pawłowska trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Wymagała intensywnej opieki, pierwsza doba zadecydowała o tym, że przeżyła - mówi Zbigniew Kowalewski ze Specjalistycznego Szpitala w Zdunowie.

Dzięki zabiegom lekarzy pani Nadzieja odzyskała zdrowie, co więcej - pojawiła się również szansa, że kiedy opuści szpital, wróci do domu.

- Mama leżała w szpitalu trzy dni. Po trzech dniach uzgodniłem z lekarzem, żeby nie oddawali jej do "Mariny" - mówi Henryk Pawłowski.

Pan Henryk zabrał mamę do domu. Nie wiadomo, czy gdyby nie jej ciężka i nieoczekiwana choroba, mama pana Henryka nadal przebywałaby w "Marinie".

- Nas interesuje stan pacjenta. Jeżeli najbliższa rodzina chce się zaopiekować matką, no to wydaje mi się oczywistym, że ma prawo zabrać ją do domu - mówi Zbigniew Kowalewski ze Specjalistycznego Szpitala w Zdunowie.

To co wydaje się oczywiste lekarzom, dla prokuratury takie już nie jest .W myśl prawa, dopóki pani Nadzieja nie była ubezwłasnowolniona, synowi nie wolno było decydować o jej losie. W każdej chwili jej powrotu mógłby zażądać dom opieki "Marina".

- Postanowienie o ubezwłasnowolnieniu pani Nadziei zapadło 7 lutego tego roku. Oznacza to, że pani Nadzieja nie może samodzielnie dokonywać żadnych czynności prawnych - informuje Elżbieta Zywar z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Jak to możliwe, że wobec tych wszystkich oczywistych faktów naruszenia prawa, prokuratura nie starała się zamknąć domu opieki "Marina"?

- Dom działa nielegalnie. Natomiast nie stwierdzono, aby zachodziły jakieś nieprawidłowości w opiece nad pensjonariuszami - mówi Katarzyna Duda z Prokuratury...

Pan Henryk, mimo że sprawował faktyczną opiekę nad swoją mamą, do uprawomocnienia się wyroku nadal nie był jej prawnym opiekunem. Wyrok uprawomocnił się kilka dni temu. Pan Henryk już legalnie opiekuje się mamą.*

* skrót materiału

Reporter: Anna Dufaj

e-mail
 (Telewizja Polsat)