Wina organizatora, kara dla gazdy

Wina organizatora, kara dla gazdy

Stanisław Kluś miał wypadek podczas góralskich zawodów. Jego koń staranował turystkę, która stała w miejscu niezabezpieczonym przez organizatora imprezy. Kobieta doznała bardzo poważnych obrażeń. Teraz domaga się 300 tys. zł odszkodowania. Jednym z zaskarżonych jest Stanisław Kluś. Dlaczego góral musi zapłacić za błąd organizatorów?

Jadwiga i Stanisław Kluś ze Skrzypnego na Podhalu od 12 lat biorą udział w góralskich zawodach "Kumoterska Gońba". Pierwsze skrzypce w tej imprezie gra gazda, który powozi lekkimi saniami, zaprzęgniętymi do konia. Zadaniem gaździny jest utrzymanie się wewnątrz pędzących sań. Tego wyścigu sprzed dwóch lat w Zakopanem Klusiowie nie zapomną do końca życia.  

- Trzymał do końca tego konia. Puścił tuż przed drzewem. Nie chciał się zabić. Jak koń skręcił, to męża wybiło z sań w górę - opowiada Jadwiga Kluś, żona Stanisława Klusia.

- Wtedy nadeszła jakaś pani, nie wiadomo skąd. Ona nadeszła, a koń szedł sam w galopie. Potrącił ją - dodaje Tadeusz Mulica, który był na zawodach w Zakopanem.

W wyniku wypadku turystka z Łodzi, Małgorzata P. doznała bardzo poważnych obrażeń czaszki i oka, miała złamaną rękę i obojczyk. Badania alkomatem wykazały, że Stanisław Kluś w chwili wypadku był trzeźwy, a przejazd jego sań odbywał się zgodnie z regulaminem. Jednak prokuratury nie interesowali organizatorzy tylko Stanisław Kluś.

- Prokurator do mnie zadzwonił i powiedział, że jak dobrowolnie się przyznam, to będę miał mniejszą karę - mówi Stanisław Kluś.

- Powiedział, że da mu najmniejszy wyrok, jaki może być. Będą mniejsze koszta sądowe, nie będzie rozpraw. Mąż zgodził się na to - dodaje Jadwiga Kluś, żona Stanisława Klusia.

Próbowaliśmy skontaktować się z prokuratorem Ireneuszem G., który namówił Stanisława Klusia do przyznania się do winy i sporządził akt oskarżenia. Niestety, bezskutecznie.

- Dostałem wyrok w zawieszeniu na 3 lata. Zapłaciłem koszta sądowe. Wysłałem tej pani tysiąc złotych zadośćuczynienia - wspomina Stanisław Kluś.

- Dostał ten wyrok, a po 3 miesiącach ta pani zaskarżyła nas o odszkodowanie. Zaskarżyła PZU, Związek Podhalan i męża - mówi Jadwiga Kluś, żona Stanisława Klusia.

- Poszkodowana domaga się 300 tysięcy złotych - informuje Andrzej Skupień ze Związku Podhalan, organizatora imprezy.

Państwo Klusiowie mówią, że nie stać ich na zapłacenie tak wysokiego zadośćuczynienia. Mieli nadzieję, że pieniądze wypłaci turystce PZU z ich polisy ubezpieczeniowej OC rolników. Ubezpieczyciel jednak szybko rozwiał ich nadzieje.

- Poinformowano nas, że ubezpieczenie jest nieważne. Załamaliśmy się - rozpacza Jadwiga Kluś, żona Stanisława Klusia.

Aby mieć za co dojeżdżać na rozprawy do Łodzi Klusiowie sprzedali konia. W ciężkich chwilach nie zapomnieli o nich sąsiedzi, którzy zbierali po wsiach pieniądze na adwokata.

- Nigdy nie powiemy jak wielka ta pomoc była. Dlatego, że ona jest od serca, chcemy pozostać anonimowi - mówi Stanisław Ślimak, wójt Szaflar.

- Moim zdaniem wina leży po stronie organizatora. Impreza była ubezpieczona, więc organizator powinien iść do PZU i sprawę załatwić - mówi Stanisław Rzadkosz, wieloletni uczestnik "Kumoterskiej Gońby".

Organizator "Kumoterskiej Gońby", Związek Podhalan, mówi, że impreza była ubezpieczona na 100 tysięcy złotych. Jednak ta suma może pokryć tylko jedną trzecią odszkodowania, którego domaga się pokrzywdzona turystka. Organizatorzy mówią, że zrobili wszystko, aby impreza była bezpieczna.

- Była firma ochroniarska, która pilnowała żeby ludzie nie zbliżali się do tego miejsca, ale ta turystka jakoś się przedarła. Tam jej nie powinno być - mówi Andrzej Skupień ze Związku Podhalan. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)