Wyrzucona ze szpitala
Wypisał mnie ze szpitala w środku nocy - mówi Lidia Domań, która od lat choruje na cukrzycę. Zziębniętą, przemoczoną i wystraszoną kobietę nad ranem zauważył taksówkarz i zawiózł do oddalonego o 40 kilometrów domu. Wcześniej pani Lidia źle się poczuła i trafiła do szpitala w Białymstoku. Gdy jej stan się polepszył lekarz kazał jej opuścić szpital. Był środek nocy. Lekarz został zawieszony.
70 - letnia Lidia Domań od lat choruje na cukrzyce. Ostatnio jej stan pogorszył się. Kobieta załamała się po śmierci męża, który zmarł na początku lutego. Schorowaną kobietą zajął się zięć, który przyjechał do niej ze Śląska.
Pani Lidia była w ciężkim stanie. Przyjechała po nią karetka i zabrała do szpitala Miejskiego w Białymstoku. Była godzina 20.
- Doktor mnie zbadał i okazało się, że mam mało cukru, ale nie jest źle. Powiedział, że jeżeli za drugim pomiarem będzie dobrze, to pojadę do domu. Powiedziałam, że jest godzina 23 i nigdzie nie jadę - opowiada Lidia Domań, która została wypisana ze szpitala w środku nocy.
Na telefon o stanie zdrowia pani Lidii czekał w domu jej zięć. I doczekał się, ale dopiero o godzinie 23. Lekarz poinformował go, że teściowa nie zostanie przyjęta do szpitala.
- Pan doktor zadzwonił i powiedział, że mam przyjechać po matkę. Nie dał mi dojść do słowa. Był ordynarny i chamski. W końcu odłożył słuchawkę - mówi Edward Zawirin, zięć pani Lidii.
Panu Edwardowi do głowy nie przyszło, że ktoś staruszkę ze szpitala wyrzuci. Kobiecie zaproponowano dowóz do domu karetką, ale za opłatą ponad 100 złotych. Nie zgodziła się.
- Nie było mnie stać. Ja mam 750 złotych renty. Lekarz powiedział, że szpital to nie noclegownia i zamknął drzwi - twierdzi Lidia Domań.
Mimo próśb pani Lidii kobietę wyrzucono za drzwi. O tym, że teściowa będzie błąkać się nocą po ulicach Białegostoku nikt już pana Edwarda nie poinformował.
- Do godziny 4.30, chodziłam po Białymstoku - mówi Lidia Doman.
Przemoczoną, wystraszoną i zziębniętą kobietę nad ranem zauważył taksówkarz. Za darmo zawiózł do domu.
- Przed godziną 6 dojechaliśmy do domu. Byłam wyczerpana. Nie miałam siły podejść do domu - wspomina Lidia Domań, która została wypisana ze szpitala w środku nocy.
Lekarz, który wypisał kobietę w środku nocy nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie zgodził się jednak na spotkanie z nami, ani na nagranie rozmowy telefonicznej. Usłyszeliśmy jedynie, że być może będzie miał czas na rozmowę z nami? w czerwcu.
Lekarz, który zajmował się panią Lidią tego dnia został przez dyrekcję zawieszony. Zawieszony - czyli na razie nie przychodzi na dyżury.
- Zabrakło porozumienia, bo pacjentka nie musiała zajmować szpitalnego łóżka. Mogła spokojnie poczekać do rana aż ruszy komunikacja miejska - twierdzi Agata Dyszkiewicz, Rzecznik Praw Pacjenta w Białymstoku. *
* skrót materiału
Reporter: Aleksandra Piotrowska