Zabiła ich brawura

Czelin to wieś przy samej granicy z Niemcami. Od zachodnich sąsiadów oddziela ją tylko Odra. Kilka domów i popegieerowskich budynków. Cisza i spokój. Nikt nie spodziewał się, że może tu dojść to takiej tragedii.

Jest wieczór, pięciu młodych mężczyzn jedzie samochodem. Nagle kierowca przyspiesza. Przed nim jest tylko Odra. Tuż przed wodą próbuje hamować. Jest jednak za późno. Wjeżdża wprost do rzeki. Trzem mężczyznom udaje się wydostać z samochodu i dopłynąć do brzegu.  

- Bardzo szybko dowiedzieliśmy się, że dwie osoby zaginęły. Ciało jednego mężczyzny znaleźliśmy w samochodzie. Drugiej osoby policjanci w dalszym ciągu poszukują. Prawdopodobieństwo znalezienia jej żywej jest bardzo małe - mówi Miłosz Bogdański z Komendy Policji w Gryfinie.

W to, co się wydarzyło nie mogą również uwierzyć mieszkańcy Czelina. Nie rozumieją, jak można było nie zauważyć zjazdu do rzeki.

Jak to możliwe, że pędzący samochód wjeżdża wprost do Odry? Prawdopodobnie powodem tego tragicznego wypadku mogły być po prostu... głupie żarty kierowcy. Tak zeznają ocaleni uczestnicy katastrofy.

- Do końca nie wiemy jakie były intencje kierowcy. Może chciał wystraszyć kolegów albo przecenił swoje możliwości. Był przekonany, że zatrzyma się przed wodą. Niestety, droga hamowania była zbyt długa - mówi Miłosz Bogdański z Komendy Policji w Gryfinie.

Próbowaliśmy porozmawiać z ocalałymi z wypadku mężczyznami. Chcieliśmy dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się tego feralnego wieczora. Świadkowie wypadku nie chcą jednak wracać do tych tragicznych zdarzeń.

Wypadek w Czelinie to prawdopodobnie efekt głupoty i brawury. Brawury, przez którą życie straciły dwie osoby. Czy ta tragedia będzie nauczką dla innych? *

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)