Żartują z ludzkiej tragedii
Na początku lutego całą Polskę obiegł wstrząsający SMS. Umierające dziecko czeka na rzadką grupę krwi ARh(-). Poruszeni ludzie rozsyłali prośbę gdzie się dało, zgłaszali się do centrów krwiodawstwa, aby oddać krew. Jednak okazało się, że ktoś zadrwił sobie z uczuć setek ludzi. Nie było umierającego dziecka, a apel był okrutnym żartem. Sprawą zajęła się policja.
- Wydaje nam się, że niestety, był to jakiś głupi żart. Numer wskazany w SMS-ie jest nieaktywny od 2007 roku. Z punktu widzenia prawa nie mogło dojść do popełnienia przestępstwa, gdyż konieczna jest korzyść majątkowa, aby to oszustwo miało miejsce informuje - mówi Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji.
- Ludzie myśleli, że to myśmy go wysłali. Musieliśmy się tłumaczyć - mówi Michał Zamolski z Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi.
Mimo, że apel był fałszywy dużo osób oddało jednak krew dla innych potrzebujących. Czy ten SMS przyniósł więcej szkody czy pożytku? Zdania są podzielone.
- Jeśli ktoś przyszedł oddać krew, później dowiedział się, że ten SMS jest fałszywy, ale poczuł tę atmosferę, to i tak przyjdzie - przekonuje Paweł Sroczyński, dawca krwi.
- Jest to głupi kawał, bo dużo ludzi straci zaufanie do stacji krwiodawstwa - twierdzi Stanisław Data, dawca krwi.
To, co dla jednych jest żartem, dla innych walką o życie. Taką osobą jest 22-letni Kamil. Kamil jest osobą niepełnosprawną. Urodził się z przepukliną opon mózgowych. Od dwóch lat boryka się z jeszcze jedną, śmiertelną chorobą - białaczką limfoblastyczną. Kamil potrzebuje krwi grupy A Rh(-).
- Ogólnie jestem osłabiony. Mam nadzieję że po transfuzji trochę się wzmocnię - mówi Kamil Kaźmierczak.
- To jest rak krwi, wyniki są makabryczne. Z medycznego punktu widzenia, przy tych wynikach Kamil nie ma prawa żyć. Żyje tylko i wyłącznie siłą woli - opowiada Jagoda Lesiak ze Stowarzyszenia na Rzecz Niepełnosprawnych "Dzwonek".
Po pierwszej chemii choroba cofnęła się. Jednak nie na długo. Od jesieni tego roku Kamil leży w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. M. Kopernika w Łodzi. Aby przeżyć intensywne leczenie, potrzebuje krwi i płytek.
- Od dłuższego czasu borykamy się z trudnościami dotyczącymi grup Rh ujemnych. Są takie momenty, kiedy chorzy akurat z tą grupą wymagają więcej przetoczeń i wtedy są problemy, bo tej krwi brakuje - mówi Michał Zamolski z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi. *
* skrót materiału
Kiedy zakończyliśmy realizację tego reportażu dotarła do nas smutna wiadomość. Dwa dni temu Kamil zmarł. Mimo to pozwoliliśmy sobie pokazać jego historię. Kamil mający ogromną wiarę w ludzi wierzył, że może na nich liczyć. Że zdrowi pomogą chorym - oddając krew. Dziś Kamil jej już nie potrzebuje, ale czeka na nią wielu innych chorych ludzi.
Reporter: Sylwia Sierpińska ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Ludzie myśleli, że to myśmy go wysłali. Musieliśmy się tłumaczyć - mówi Michał Zamolski z Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi.
Mimo, że apel był fałszywy dużo osób oddało jednak krew dla innych potrzebujących. Czy ten SMS przyniósł więcej szkody czy pożytku? Zdania są podzielone.
- Jeśli ktoś przyszedł oddać krew, później dowiedział się, że ten SMS jest fałszywy, ale poczuł tę atmosferę, to i tak przyjdzie - przekonuje Paweł Sroczyński, dawca krwi.
- Jest to głupi kawał, bo dużo ludzi straci zaufanie do stacji krwiodawstwa - twierdzi Stanisław Data, dawca krwi.
To, co dla jednych jest żartem, dla innych walką o życie. Taką osobą jest 22-letni Kamil. Kamil jest osobą niepełnosprawną. Urodził się z przepukliną opon mózgowych. Od dwóch lat boryka się z jeszcze jedną, śmiertelną chorobą - białaczką limfoblastyczną. Kamil potrzebuje krwi grupy A Rh(-).
- Ogólnie jestem osłabiony. Mam nadzieję że po transfuzji trochę się wzmocnię - mówi Kamil Kaźmierczak.
- To jest rak krwi, wyniki są makabryczne. Z medycznego punktu widzenia, przy tych wynikach Kamil nie ma prawa żyć. Żyje tylko i wyłącznie siłą woli - opowiada Jagoda Lesiak ze Stowarzyszenia na Rzecz Niepełnosprawnych "Dzwonek".
Po pierwszej chemii choroba cofnęła się. Jednak nie na długo. Od jesieni tego roku Kamil leży w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. M. Kopernika w Łodzi. Aby przeżyć intensywne leczenie, potrzebuje krwi i płytek.
- Od dłuższego czasu borykamy się z trudnościami dotyczącymi grup Rh ujemnych. Są takie momenty, kiedy chorzy akurat z tą grupą wymagają więcej przetoczeń i wtedy są problemy, bo tej krwi brakuje - mówi Michał Zamolski z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Łodzi. *
* skrót materiału
Kiedy zakończyliśmy realizację tego reportażu dotarła do nas smutna wiadomość. Dwa dni temu Kamil zmarł. Mimo to pozwoliliśmy sobie pokazać jego historię. Kamil mający ogromną wiarę w ludzi wierzył, że może na nich liczyć. Że zdrowi pomogą chorym - oddając krew. Dziś Kamil jej już nie potrzebuje, ale czeka na nią wielu innych chorych ludzi.
Reporter: Sylwia Sierpińska ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)