Awantura w taksówce
Taksówkarz zaatakował pasażerkę. Pan Wiesław, kierowca jednej z gdańskich korporacji taksówkowych wpadł w furię i zaatakował pasażerkę. Pani Ewa twierdzi, że ją wyzywał, szarpał za włosy i bił po głowie. Wystraszona kobieta ratowała się ucieczką. Okazuje się, że pan Wiesław jest znany ze swojej porywczości.
6 listopada tego roku, wczesne popołudnie. Pani Ewa zamówiła taksówkę z jednej z gdańskich korporacji. Od początku kursu kierowca i pasażerka mieli inny pomysł na trasę.
- Prosiłam żeby pojechał taką i taką ulicą, ale on powiedział, że wie lepiej jak ma jechać. Zaczął bardzo pyskować - opowiada pani Ewa.
- Zasugerowała, jaką trasą chce jechać, więc ja powiedziałem że znam lepszą i szybszą trasę, ale ona miała inne zdanie. Popędzała mnie, żebym szybciej jechał - twierdzi pan Wiesław, taksówkarz.
Nerwowa sytuacja w samochodzie narastała. Jednak prawdziwa awantura rozpętała się dopiero po zakończeniu kursu.
- Wysiadając powiedziała, że jeszcze z takim chamskim kierowcą nie jechała. Skoro ona nazwała mnie chamem, to i ja jej powiedziałem parę wulgarnych słów - mówi pan Wiesław, taksówkarz.
- Krzyczał do mnie: "Ty stara k..., zabieraj te siaty, bo jak nie to cię wypier... z tego samochodu". Zanim zabrałam te siatki, to on już ruszył. Mało brakowało, przejechałby mi po prostu po stopach. Potem zatrzymał się i doskoczył do mnie. Chwycił mnie za szyję, złapał przez czapkę za włosy. Parę razy przyłożył mi z otwartej dłoni. Dostałam i z jednej i z drugiej strony po głowie - mówi pani Ewa.
Pani Ewa kredką do oczu zapisała na kartce numery boczne i rejestracyjne kierowcy taksówki. To doprowadziło kierowcę do prawdziwej furii.
- Jak zobaczył, że to robię, to doskoczył ponownie do mnie i pchnął mnie z całej siły na ścianę. Przewróciłam się. Udało mi się uciec - wspomina pani Ewa.
Jak się okazało to nie pierwszy podobny wyczyn pana Wiesława. Już wcześniej korporacja rozwiązywała z nim umowę trzy razy z powodu skarg pasażerów. Koledzy po fachu niestety potwierdzają, że pan Wiesław nie zawsze panuje nad sobą.
- On jest straszny nerwus, zawsze wyżywał się na kierownicy. Trzy razy go wyrzucali z firmy i przyjmowali z powrotem opowiada jeden z kierowców korporacji taksówkowej, w której pracuje pan Wiesław.
Prezes taksówkowej korporacji nie czuje się stroną w sporze, choć wcześniej w imieniu swojego współpracownika przeprosił panią Ewę z kwiatami i bombonierką. Według niego pan Wiesław był tylko ich współpracownikiem. Sam pan Wiesław uważa, że to on jest ofiarą nagonki.
- Teraz jestem zawieszony. Nie dostaję żadnych zleceń. Muszę stać na postoju jak wszyscy niezrzeszeni taksówkarze. Wyrządzono mi wielką krzywdę. Troszeczkę mnie poniosło, mogę tylko ubolewać i przeprosić tą panią za to - mówi pan Wiesław, taksówkarz.
Reporter: Sylwia Sierpińska ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)