Człowiek jadł psy!
Za stodołą zastaliśmy pozostałości po uboju psa. W lodówce znajdowała się psia tusza, a w garnku gotowały się dwie kończyny przednie - mówi Marian Pałys z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Krakowie. Edward P., właściciel posesji, na której dokonano odkrycia twierdzi, że zabijał psy, by je potem zjeść. Do drzew przywiązanych było kilkanaście psów.
Kępa - mała miejscowość pod Krakowem. To właśnie tu kilka dni temu na jednej z posesji policja dokonała makabrycznego odkrycia. Kilkanaście psów zostało przywiązanych do drzew. Pośród nich porozrzucane były szczątki gnijących już zabitych psów.
- Egzekucje dokonywane były przy pomocy grubego kija - opowiada Jadwiga Osuchowa, prezes Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
- Właściciel powiedział, że te psy zjada, żywi się nimi - mówi Marian Pałys z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Krakowie.
Nikt nie przypuszczał, że Edward P. zabijał psy w celach... spożywczych. Zjadał je - bo jak mówi - zmusiła go do tego bieda. Z psów produkował też smalec, robił to, jak twierdzi w celach leczniczych.
Władze Kępy i sąsiedzi od dłuższego czasu nie reagowali na okrucieństwo Edwarda P. Twierdzą, że o niczym nie wiedzieli. Tylko jednego z mieszkańców ruszyło sumienie - anonimowo poinformował o wszystkim Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
- Odnotowaliśmy czwarte bądź piąte tego typu zgłoszenie w ostatnim miesiącu. To szalenie niepokojące zjawisko - mówi Jadwiga Osuchowa, prezes Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Psy, które uniknęły śmierci trafiły już do schroniska. Sam Edward P. przyznał się do winy i czeka na zakończenie postępowania. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht