Doradcy finansowi z przypadku

Doradcy finansowi z przypadku

To niewiarygodne! Doradcy finansowi są kompletnie nieprzygotowani do obracania naszymi pieniędzmi. Pracę w banku może dostać każdy, kto ma średnie wykształcenie. Efekt - w wyborze kredytu często pomagają nam osoby bez podstawowej wiedzy ekonomicznej.

Nasz reporter został zatrudniony w jednym z banków. Na szkoleniu wręcz namawiano go, by okłamywał klientów.

- Jest to oszustwo, bo skoro klient idzie do banku, to zakłada, że siedzi tam wyspecjalizowany doradca po studiach z wiedzą o bankowości - mówi Wioleta Mączka, studentka dziennikarstwa, która pracowała jako doradca bankowy.  

Gdy staramy się o kredyt lub powierzamy bankowi swoje oszczędności jesteśmy przekonani, że doradzają nam eksperci od finansów. To szokujące, ale doradcy finansowi często mają zaledwie średnie wykształcenie. Wśród nich jest wielu studentów pierwszych lat kierunków, które z ekonomią nie mają nic wspólnego.

Jak można dostać taką pracę? W prasie i internecie można znaleźć ogłoszenia - nie ma w nich słowa o wykształceniu ekonomicznym. Wymagania to: wykształcenie średnie, komunikatywność, miła prezencja i pracowitość.

Nasi stażyści bez trudu znaleźli podobną pracę. Przez dwa dni nakłaniali klientów hipermarketu do nabycia kart kredytowych.

- Klientom nie mówiłem wszystkiego, bo nie ściągnąłbym ich do punktu informacyjnego. Kazano mi ukrywać pewne fakty. Mówić, że jest to karta płatnicza, a nie kredytowa, nie wspominać o ukrytych kosztach, o oprocentowaniu po okresie promocyjnym - opowiada nasz reporter Bartłomiej Jarkiewicz, który pracował dla jednego z banków.

Kolejna prowokacja - tym razem w jednym z wiodących na rynku banków - negocjacje studenta w sprawie pracy w charakterze doradcy od kredytów hipotecznych.

- Szkolenie będzie, natomiast nie od razu. Nie ma sensu go robić, bo jest to szkolenie jednodniowe produktowe. Nie przeprowadzamy żadnych egzaminów. Egzaminem jest spotkanie z klientem - mówił nam na spotkaniu o pracę koordynator doradców kredytów hipotecznych dużego banku w Warszawie.

Sprawdziliśmy cztery biura doradztwa finansowego. W każdym poprosiliśmy o wybór najtańszego na rynku kredytu mieszkaniowego na sumę 300 tysięcy złotych. Wszyscy doradcy zapewnili nas o tym, że mają ofertę z całego rynku i znajdą najtańszą.

Rozrzut między kosztami kredytu wyniósł prawie 16 tysięcy złotych! Każdy z doradców deklarował, że ma najtańsza ofertę.

- Klient nie otrzymuje najlepszej w danym momencie oferty banku, tylko taką jaka akurat pasuje sprzedającemu - mówi Wioleta Mączka, studentka dziennikarstwa, która pracowała jako doradca bankowy. *

* skrót materiału

Reporterzy: Adam Bogoryja-Zakrzewski, Bartłomiej Jarkiewicz

abogoryja@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)