Jak zginął 12-letni Darek?
Tragedia w Smykowie na Mazurach. 31 marca w lesie znaleziono ciało 12-letniego Darka. Chłopiec wisiał na drzewie. Miał na szyi zaciśniętą oponę od dziecięcego wózka. Zginął najprawdopodobniej podczas beztroskiej zabawy z rówieśnikami. Nikt jednak nie przyznał się, że bawił się wtedy z chłopcem.
Tragedia wydarzyła się w Smykowie, małej miejscowości na Mazurach. W lesie nad rzeką znaleziono ciało 12-letniego Darka. Ciało chłopca wisiało na drzewie. Na jego szyi zaciśnięte była opona od dziecięcego wózka, przymocowana do zawieszonej na drzewie liny.
- Oni się tu bawili. Na sznurku była opona od wózka dziecięcego. Oni łapali za ten sznurek i się bujali. No i podejrzewam, że ktoś mu założył na głowę tę oponę - twierdzi Lesław Włodarski, ojciec Darka.
W swojej miejscowości Darek był bardzo lubiany. Był jednym z najlepszych uczniów. Codziennie po szkole spotykał się ze swoimi rówieśnikami. Feralnego dnia chłopiec zaraz po powrocie do domu poszedł bawić się z kolegami.
- Drzwi się nie zamykały, jeden za drugim przychodził i pytał czy jest Daruś. Wywoływali go. Na koniec, jak go wywołali, tak dziecko zginęło - mówi Agnieszka Włodarska, matka Darka.
O całym zdarzeniu mieszkańcy wsi dowiedzieli się z relacji innych dzieci, kolegów Darka. Chłopcy twierdzili, że gdy znaleźli Darka, ten już nieruchomo wisiał. Żaden z nich jak dotąd nie przyznał się do wspólnej zabawy. Zabawy, która doprowadziła do śmierci chłopca.
Mieszkańcy niechętnie wracają do tamtej tragedii. Większość z nich uważa, że chłopiec nad rzeką był sam. Wersji dotyczących śmierci Darka jest jednak więcej, dlatego prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie.
- Wszczęliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Na chwilę obecną uważamy, że był to nieszczęśliwy wypadek - mówi Robert Różalski z Prokuratury Rejonowej w Ostródzie.
Rodzina Darka nadal nie może otrząsnąć się z tragedii. Wierzy, że prokuratura wkrótce wyjaśni sprawę. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht