Koszmar na wózku
Osoby niepełnosprawne mają olbrzymie problemy z poruszaniem się po urzędach. Mimo że od 12 lat istnieje ustawa nakazująca, by przebudowywane budynki użyteczności publicznej były dostępne dla niepełnosprawnych, to dostanie się do wielu z nich jest udręką.
Znowelizowane w 1995 roku prawo budowlane mówi jasno: wszystkie nowobudowane i przebudowywane budynki użyteczności publicznej muszą być przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę.
W kancelarii prezesa Rady Ministrów podjazdu nie ma. Jest za to podnośnik dla osób niepełnosprawnych. Kiedy są jakiekolwiek kłopoty z podnośnikiem, pomagają uczynni funkcjonariusze BOR-u.
- Budynek jest przebudowywany stopniowo. Sami nie możemy wybudować podjazdu. Są pewne rygory architektoniczne. Jesteśmy zależni od konserwatora zabytków - mówi Robert Szaniawski, radca Prezesa Rady Ministrów.
Jak się okazało, mównica w Sejmie też podlega zakazom konserwatorskim. Dlatego do tej pory nie można tu zbudować podjazdu.
Zbudowano za to wartą 70 tysięcy złotych windę między gmachami sejmowymi. Windę, z której niepełnosprawni nie korzystają. Dlaczego? Bo zjazd nią trwa 10 minut.
W Sejmie tej kadencji jest 3 posłów poruszających się na wózkach. Dla nich bariery schodków w parlamencie są w większości nie do pokonania. Są nawet kłopoty z dotarciem na niektóre posiedzenia komisji sejmowych.
- Nawet nie mogłam się dostać do budynku Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tam jest jeden schodek, ale nie do pokonania dla osoby na wózku - mówi Małgorzata Olejnik, posłanka Samoobrony, która porusza się na wózku.
Na ścianie prokuratury dzwonek do recepcji jest, ale znajduje się półtora metra od schodka. Nikt na wózku nie jest w stanie go dosięgnąć. Trzeba liczyć na pomoc innych.
W środku - w błyszczącej marmurami prokuraturze są schody. Tam też mają podnośnik, ale... akurat zepsuty.
Wybieramy losowo inne miejsca. Bank BPH - warszawski oddział przy Młynarskiej.
Tam nawet na salę operacyjną osoba na wózku nie wjedzie. Schodek nie do pokonania jest już na parterze. Żadnego wjazdu dla wózków nie ma, bo... nie musi tu być. Ustawa nakazująca przystosowanie przebudowywanych obiektów weszła w życie w 1995 roku, a remont tego oddziału był dwa lata wcześniej.
W warszawskim Urzędzie Pocztowym przy ul. Grochowskiej znalazły się pieniądze na elektronikę w środku urzędu. Na podjazd dla niepełnosprawnych - już nie.
Inwalida na wózku nie wjedzie też do wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. Dlaczego nie ma wjazdu - policja, mimo wielu próśb nie udzieliła nam odpowiedzi.
Dojazd do Dworca Centralnego w Warszawie okazał się koszmarem. Od zbiegu ulic Jana Pawła II i Alei Jerozolimskich nie było żadnego zjazdu. Efekt - trzeba było przejechać około kilometra, by dostać się na dworzec.
Na samym dworcu horror. Czynna jest tylko jedna obskurna winda towarowa. Dojeżdża owszem, ale tylko na jeden peron.
Tragicznie jest też nocą, gdy nie daj Boże niepełnosprawny będzie chciał wsiąść do autobusu. W całej stolicy nocą nie jeździ ani jeden niskopodłogowy autobus. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)