"On się nie powiesił"

"On się nie powiesił"

Tajemnicza śmierć w Wyszkowie pod Warszawą. Ponad dwa tygodnie temu pod mostem znaleziono powieszone zwłoki 21-letniego Marcina. Wyszkowska Policja i Prokuratura są pewne, że to samobójstwo. Rodzina Marcina jest innego zdania i wytyka policji błędy w dochodzeniu. Jej zdaniem Marcin nie miał powodów by się zabić, za to dzień przed śmiercią został zaatakowany przez grupę mężczyzn.

- Nie wierzę, że on mógł sobie sam to zrobić - mówi Małgorzata Staniszewska, matka Marcina.

Od śmierci Marcina minęły ponad dwa tygodnie. Jego zwłoki znaleziono pod mostem w Wyszkowie. Były zawieszone na bandażu elastycznym. Rodzina chłopaka nie wierzy, że sam targnął się na swoje życie. Miał pracę, przyjaciół i plany na przyszłość.  

- Zawsze dawaliśmy sobie radę. Miał koleżanki i kolegów, otwierał się przed nimi - twierdzi Rafał Staniszewski, brat Marcina.

Staniszewscy twierdzą, że śledztwo od samego początku było prowadzone w złym kierunku, a policjanci popełnili wiele błędów.

- Na rzeczach Marcina, policja nie znalazła żadnych odcisków, ani mojego brata ani kogokolwiek innego. Powiedziano mi, że nie dało się ich zebrać - mówi Anna Staniszewska, siostra Marcina.

- Nie ujawniono żadnych śladów linii papilarnych na przedmiotach, należących do Marcina, czyli na butelce i papierosach - mówi Tomasz Marcinkiewicz z Policji w Wyszkowie.

- Brak tych śladów nasuwa pewne wątpliwości. Być może one były, ale zostały przez kogoś usunięte - zauważa prof. Brunon Hołyst, ekspert z zakresu kryminalistyki.

Staniszewscy twierdzą również, że sami podpowiadali policji, których świadków powinni przesłuchać. Mimo to, przez ponad dwa tygodnie przesłuchano tylko kilku z nich.

- My im dajemy świadków, a oni nikogo nie przesłuchują. Pierwszego świadka przesłuchali po tygodniu - mówi Bogdan Staniszewski, ojciec Marcina.

- Dzień przed tym całym zajściem, bratu chcieli zabrać telefon. To było koło "Wyszkowianki". Kolega Marcina zobaczył to i zaczął biec do niego. Oni uciekli - opowiada Anna Staniszewska, siostra Marcina.

- Nie zatrzymaliśmy jeszcze tych mężczyzn, wiec nie możemy stwierdzić, że to była napaść. O tym incydencie opowiedział nam świadek podczas przesłuchania. Stwierdził, że sam denat ich przepędził - mówi Tomasz Marcinkiewicz z Policji w Wyszkowie.

Zrozpaczona rodzina chce dociec prawdy. Jednak w policji i w prokuraturze nie ma żadnego wsparcia. Staniszewscy są rozgoryczeni tym jak traktuje ich policja.

- Ledwo stałam, ręce mi trzęsły się, nie mogłam nawet nic napisać, a kazano nam dmuchać w alkomat - opowiada Małgorzata Staniszewska, matka Marcina.

Czy Marcin rzeczywiście popełnił samobójstwo? Tego jeszcze nie wiadomo. Prokuratura i policja zapewniają, że śledztwo w tej sprawie trwa. Pytanie tylko, dlaczego część dowodów oddano już rodzinie Marcina. *

* skrót materiału

Reporter: Katarzyna Betcher