Oskarżony za udzielenie pomocy
Marek Tarnowski podczas zabawy sylwestrowej chciał przerwać bójkę dwóch mężczyzn. Niestety, ich agresja przeniosła się na pana Marka. Zaczęli go bić i kopać. Co więcej na policji zeznali, że to on wszczął bójkę. Teraz mężczyźnie grozi nawet 5 lat więzienia.
- Koledzy tego, którego broniłem zaatakowali mnie. Przewróciłem się i zaczęli mnie kopać. W rękach mieli butelki i widelce - opowiada Marek Tarnowski, oskarżony o pobicie.
Marek Tarnowski z żoną i przyjaciółmi witał nowy 2006 rok na balu sylwestrowym. Miała być szampańska zabawa do białego rana. Jednak tamta noc może na zawsze odmienić życie pana Marka i jego rodziny.
- Najpierw uderzył tego pana z głowy, ten pan upadł, krew mu z nosa leciała. Zaczęli się bić. Weszłam między nich, ale mnie kopnęli. W tym momencie przyszedł mój mąż - wspomina Maria Tarnowska, żona Marka Tarnowskiego, który jest oskarżony o pobicie.
Pan Marek chciał przerwać tę nierówną walkę. Interweniował. Wtedy stała się rzecz nieoczekiwana. Niedoszła ofiara, której pan Marek bronił - dołączyła do oprawców. Pan Marek nie dość, że został brutalnie pobity, to oskarżono go o napaść.
- Ten pierwszy, co niby był taki poszkodowany rzucił się z pięściami na męża i okładał go, a wszyscy inni go kopali, także mnie - opowiada Maria Tarnowska, żona Marka Tarnowskiego, który jest oskarżony o pobicie.
Świadkami bójki było przynajmniej kilka osób. Ich zeznania jednak bardzo się różnią. Wersji pana Marka nie potwierdza ani obsługa balu, ani znajomi jego oprawców. A człowiek, którego bronił wyjechał do Szkocji.
Na miejscu awantury pojawiła się policja. Zeznania zebrała jednak tylko od niektórych świadków. I to na podstawie tych zeznań zatrzymano pana Marka. Policja nie wysłuchała ani żony pana Marka, ani człowieka, w obronie którego stanął.
- Ciężko przesądzać, czym determinowane było postępowanie policji. Możemy jedynie przypuszczać, że policjanci uznali wersję pokrzywdzonego za wersję wiarygodną. Nie starali się dociekać zdarzeń poprzedzających spowodowanie u pokrzywdzonego obrażeń ciała - mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Pan Marek usłyszał zarzuty prokuratorskie już 3 lutego. Świadkowie, którzy mogli potwierdzić jego wersję zdarzeń zostali przesłuchani dopiero kilka miesięcy później. Co więcej w notatce policyjnej z miejsca zdarzenia nie ma nawet wzmianki o osobie, której bronił pan Marek. Policja nie chce komentować sprawy i odsyła nas do prokuratury.
Prokuratura zwraca uwagę na zaniedbania policjantów. Ich interwencja na miejscu zdarzenia nie została przeprowadzona starannie. Ofiarą tego zaniedbania może stać się pan Marek. Grozi mu do pięciu lat więzienia. *
* skrót materiału
Reporter: Beata Cholewińska