Piłkarz uratował człowieka

Piłkarz uratował człowieka

Piłkarz uratował poparzonego mężczyznę. Kamil Witkowski z Cracovii natknął się na jednym z mostów w Krakowie na podejrzanie zachowującego się mężczyznę. Piotr Dąbek miał poparzoną skórę na twarzy, stopioną wargę, spalone włosy. Dzięki pomocy piłkarza Dąbek trafił do szpitala. Jest w ciężkim stanie. Policja sprawdza, jak doszło do podpalenia.

- Wyglądał jak zombi, to było straszne. Krzyczał: "Pomóżcie mi, podpalili mnie" - opowiada Kamil Witkowski, piłkarz.

Wieczorem 27 października na jednym z mostów w Krakowie pojawił się osmolony, zachowujący się jak opętany mężczyzna. Przechodzili ludzie, przejeżdżały samochody. Nikt się nie zatrzymał. Dopiero Kamil Witkowski, piłkarz Cracovii, postanowił sprawdzić, kto to jest i czy nie potrzebuje pomocy.  

- Mówiłem mojej dziewczynie, żeby się zatrzymała, chciałem się zapytać, co się stało - opowiada Kamil Witkowski, piłkarz Cracovii.

Kiedy piłkarz podszedł bliżej, jego oczom ukazał się przerażający widok. Mężczyzna wyglądał jak żywy trup.

- Na pewno skoczył do rzeki. Był cały mokry. Miał podpalone włosy, zakrwawione oczy. Zwisała mu warga - wspomina Kamil Witkowski.

Kamil Witkowski uratował mężczyźnie życie. 33-letni Piotr Dąbek trafił szybko do szpitala i dzięki temu przeżył. Nadal jednak jest w bardzo ciężkim stanie.

- Pacjent został przywieziony z bardzo ciężkim poparzeniem dróg oddechowych. Miał oparzenia około 25 procent powierzchni ciała i to głównie trzeciego stopnia - informuje Tomasz Tuleja ze Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. L. Rydygiera w Krakowie.

- Pan doktor wyszedł i pozbawił nas, trzeba powiedzieć, wszelkich złudzeń. Już nekrolog zaczęłam układać. Powiedział, że syn jest w bardzo ciężkim stanie, nie wiadomo czy przeżyje - opowiada Halina Dąbek, matka Piotra.

Wkrótce policja będzie mogła przesłuchać poszkodowanego. Na razie przyjęto dwie hipotezy: samopodpalenie, ponieważ Piotr cierpiał na depresję, oraz podpalenie przez nieustalone dotąd osoby.

- Na miejscu zdarzenia przeprowadzono oględziny. Użyto psa tropiącego, który doprowadził do miejsca, gdzie ewentualnie doszło do podpalenia tego mężczyzny. Również znaleziono na miejscu butelkę z podpałką do grilla i zapałki - mówi Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Rodzice Piotra wierzą, że ich syn sam się nie podpalił. Są przekonani, że ktoś zrobił to umyślnie. *

* skrót materiału

Reporter: Monika Adamczyk Telewizja Polsat)