Pogryzł i pobił policjanta
Strażnik leśny, Leszek G. przyszedł do pracy pijany. Wieziony przez pracodawcę na badanie alkomatem wyskoczył z samochodu. Potem pobił i pogryzł wezwanego na pomoc policjanta. Następnego dnia sam zgłosił się na komendę. Leszek G. wszystkiemu zaprzecza, twierdzi, że się zatruł.
Okolice Kielc, połowa marca. Strażnik leśny Leszek G. miał jak co dzień stawić się w pracy. Przyjechał razem z synem. Jego przełożony Mariusz B. mówi, że leśnik był tak pijany, że nie mógł utrzymać się na nogach.
- Przełożony próbował zawieź swojego pracownika na komisariat policji - opowiada Sławomir Mielniczuk z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Przełożony strażnika, Mariusz B. twierdzi, że podczas jazdy Leszek G. wyskoczył z samochodu. Prawie jednocześnie na miejsce przyjechali policjant Karol B. i syn pijanego leśnika - Tomasz G. Ojciec wskoczył do samochodu syna i starał się odjechać.
- Doszło do szamotaniny, a następnie napaści na funkcjonariusza, w której pomagał syn strażnika. Zaczęli uderzać policjanta po głowie i całym ciele. Między innymi doszło do ugryzienia - mówi Sławomir Mielniczuk z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Strażnika leśnego odwiedziliśmy w jego domu, kilkanaście kilometrów od nadleśnictwa i miejsca zdarzenia. Mężczyzna wszystkiemu zaprzecza.
Spytaliśmy sąsiadów i kolegów Leszka G., czy leśnikowi już wcześniej zdarzały się podobne zachowania.
- Mówią, że to idiota. Jeden drugiego przed nim ostrzega - opowiada jeden z sąsiadów Leszka G.
Następnego dnia po incydencie strażnik leśny sam zgłosił się na policję. Swoje zachowanie tłumaczył zatruciem. Od miesiąca nie pokazuje się w pracy. Przebywa na zwolnieniu lekarskim. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)