Polak pozwał rząd niemiecki
Winicjusz Natoniewski jako pierwszy Polak złożył w polskim sądzie pozew przeciwko rządowi Niemiec. Domaga się miliona złotych odszkodowania za krzywdy doznane podczas pacyfikacji jego rodzinnej wsi na Lubelszczyźnie. 2 lutego 1944 r sześcioletni wówczas Winicjusz został dotkliwie poparzony. Do dziś ma oszpeconą twarz, ciało i zdeformowane dłonie. Czy Niemcy wypłacą odszkodowanie?
Winicjusz Natoniewski ma dziś 69 lat. Jest pierwszym Polakiem, który złożył w polskim sądzie pozew przeciwko rządowi Niemiec. Winicjusz Natoniewski domaga się miliona złotych odszkodowania za krzywdy, których doznał podczas pacyfikacji rodzinnej wsi na lubelszczyźnie.
- Na drodze spotykaliśmy masę trupów, a w koleinach były stróżki krwi - wspomina Winicjusz Natoniewski, który domaga się odszkodowania.
2 lutego 1944 roku. Niemiecka żandarmeria i wojska SS otaczają wieś Szczecyn, w której mieszka 6-letni wówczas Winicjusz. Zabiją ludzi, palą domy. To odwet za rzekomą pomoc partyzantom.
- Byliśmy w ziemiance. Jak oni ją podpalili, to wytworzyła się wysoka temperatura, ogień sięgał kilku metrów. Wyskoczyłem z tej ziemianki i biegłem. Wtedy objął mnie płomień. Spaliło mi ręce, pół głowy, włosy i twarz - opowiada Winicjusz Natoniewski.
Pan Winicjusz cudem przeżył pogrom. Oparzenia oszpeciły mu twarz i ciało, zdeformowały dłonie. Jako dziecko przeszedł 36 operacji. O odszkodowanie starał się już w latach 50.
- Dostałem odpowiedź, że to się nie stało przez rząd polski, poradzono mi żebym upominał się u Niemców. Nie wiedziałem jaka jest procedura i zrezygnowałem. Pisałem do ZUS-u o rentę inwalidy wojennego, ale odpowiadano mi, że ja nie brałem czynnego udziału w walce z wrogiem - mówi Winicjusz Natoniewski.
Oszpecony pan Winicjusz przez te wszystkie lata starał się żyć normalnie. Skończył studia, został zootechnikiem. Zamieszkał na Pomorzu i założył rodzinę. Urodziła mu się trójka dzieci.
Pan Winicjusz nadal walczy o milionowe zadośćuczynienie. Mimo, że od dnia tragicznej pacyfikacji minęły już 63 lata, ból i żal pozostał.
Pozew przeciwko rządowi Niemiec trafił do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Teraz sąd musi podjąć decyzję, czy proces w ogóle się rozpocznie i czy można pozwać niemiecki rząd.
- Praktyka będzie podobna jak w innych sprawach cywilnych. Trzeba ocenić, czy sąd w Gdańsku powinien zajmować się ta sprawą. Jeżeli sędzia referent uznał że tak, będzie się zastanawiał nad kwestią pozwanego, czyli rządu federalnego Niemiec - mówi Rafał Terlecki z Sądu Okręgowego w Gdańsku. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Na drodze spotykaliśmy masę trupów, a w koleinach były stróżki krwi - wspomina Winicjusz Natoniewski, który domaga się odszkodowania.
2 lutego 1944 roku. Niemiecka żandarmeria i wojska SS otaczają wieś Szczecyn, w której mieszka 6-letni wówczas Winicjusz. Zabiją ludzi, palą domy. To odwet za rzekomą pomoc partyzantom.
- Byliśmy w ziemiance. Jak oni ją podpalili, to wytworzyła się wysoka temperatura, ogień sięgał kilku metrów. Wyskoczyłem z tej ziemianki i biegłem. Wtedy objął mnie płomień. Spaliło mi ręce, pół głowy, włosy i twarz - opowiada Winicjusz Natoniewski.
Pan Winicjusz cudem przeżył pogrom. Oparzenia oszpeciły mu twarz i ciało, zdeformowały dłonie. Jako dziecko przeszedł 36 operacji. O odszkodowanie starał się już w latach 50.
- Dostałem odpowiedź, że to się nie stało przez rząd polski, poradzono mi żebym upominał się u Niemców. Nie wiedziałem jaka jest procedura i zrezygnowałem. Pisałem do ZUS-u o rentę inwalidy wojennego, ale odpowiadano mi, że ja nie brałem czynnego udziału w walce z wrogiem - mówi Winicjusz Natoniewski.
Oszpecony pan Winicjusz przez te wszystkie lata starał się żyć normalnie. Skończył studia, został zootechnikiem. Zamieszkał na Pomorzu i założył rodzinę. Urodziła mu się trójka dzieci.
Pan Winicjusz nadal walczy o milionowe zadośćuczynienie. Mimo, że od dnia tragicznej pacyfikacji minęły już 63 lata, ból i żal pozostał.
Pozew przeciwko rządowi Niemiec trafił do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Teraz sąd musi podjąć decyzję, czy proces w ogóle się rozpocznie i czy można pozwać niemiecki rząd.
- Praktyka będzie podobna jak w innych sprawach cywilnych. Trzeba ocenić, czy sąd w Gdańsku powinien zajmować się ta sprawą. Jeżeli sędzia referent uznał że tak, będzie się zastanawiał nad kwestią pozwanego, czyli rządu federalnego Niemiec - mówi Rafał Terlecki z Sądu Okręgowego w Gdańsku. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)