Polak wydany Brytyjczykom

Polak wydany Brytyjczykom

- Czeka go niesprawiedliwy wyrok. Anglia ma ławę przysięgłych, a społeczeństwo już Kubę skazało - twierdzi pan Janusz, którego syn podejrzany jest o brutalny gwałt i usiłowanie zabójstwa Brytyjki. Wczoraj Sąd Apelacyjny w Poznaniu podtrzymał decyzję, by Jakuba T. osądzono w Wielkiej Brytanii. Polak obawia się niesprawiedliwego wyroku. Brytyjska policja ma dowody - nagrania z kamer przemysłowych i badanie DNA. Jednak w Polsce nikt nie sprawdził ich wiarygodności.

Deportacja i proces w Wielkiej Brytnii. To właśnie czeka 24-letniego Jakuba T., podejrzanego o gwałt i usiłowanie zabójstwa 48-letniej Brytyjki. Decyzja Sądu Apelacyjnego w Poznaniu jest ostateczna.

- Nasz sąd wierzy trzem zdaniom napisanym przez Anglików - komentuje wyrok Lidia Tomczak, matka Jakuba.  

Z decyzją sądu nie może pogodzić się rodzina i przyjaciele Jakuba. Nikt z nich nie wierzy w sprawiedliwy proces w Wielkiej Brytanii.

- Obrońcy brytyjscy powiedzieli, że jeżeli sąd angielski dysponowałby takimi dowodami, jak w przypadku Jakuba, to nigdy nie wydałby nam Anglika - mówi Mariusz Paplaczyk, adwokat Jakuba.

Historię Jakuba przedstawiliśmy dwa tygodnie temu. Nagranie z kamery przemysłowej zainstalowanej na ulicach Exeter to jeden z dowodów, którymi dysponuje brytyjska policja. Na nagraniu widać jak Jakub razem ze swoją siostrą i koleżankami wraca z pubu do domu. Nagle oddziela się od grupy.

- W połowie drogi zdecydował się odejść od nas, skręcić do hotelu gdzie pracował, żeby wziąć papierosy - wspomina Aleksandra Tomczak, siostra Jakuba.

Jakub T, twierdzi, że w pracy zagadał się kolegą. Po kilkudziesięciu minutach wrócił jednak do domu.

Na drugim nagraniu, którym dysponuje brytyjska policja, mężczyzna, najprawdopodobniej sprawca brutalnego gwałtu, idzie za ofiarą. Brytyjska policja twierdzi, że może to być Jakub.

- Kuba miał koszulkę w kratkę z kołnierzykiem. Za to sprawca miał piłkarski T-shirt - mówi Aleksandra Tomczak, siostra Jakuba.

W sierpniu zeszłego roku Jakub wrócił do Polski. Trzy miesiące później brytyjska policja zwróciła się do niego o próbkę DNA. Brytyjczycy na podstawie nagrań z kamery przemysłowej odnaleźli Jakuba w Poznaniu. Mężczyzna poddał się badaniu dobrowolnie.

Wynik badania był podstawą do wydania europejskiego nakazu aresztowania. Według brytyjskiej policji DNA Jakuba jest zgodne z DNA pozostawionym przez sprawcę w ciele ofiary.

- Dziesięć badanych cech powinno z całą pewnością umożliwić prawidłową ocenę. Ale gdy wystąpią nawet nieznaczne niezgodności takie, badanie powinno być rozszerzone - mówi prof. Ryszard Słomski, genetyk i biegły sądowy,

- Nie wiemy, ile cech zgadza się z DNA Jakuba. Informacje w europejskim nakazie aresztowania są bardzo skąpe. Tam nie ma dowodów, nie ma ekspertyzy DNA, tylko 3 zdania na temat wyniku - mówi Mariusz Paplaczyk, adwokat Jakuba T.

Materiał genetyczny z ciała ofiary pobrano dwa dni po gwałcie. Według polskich specjalistów może to zaburzyć wynik badania.

Brytyjska policja o sprawie gwałtu i oskarżeniu Polaka nie chce rozmawiać. Na temat sprawy Jakuba nie wypowiada się również jego angielski adwokat z urzędu.

- Nie będę się wypowiadał, dopóki Kuba nie będzie w Wielkiej Brytanii - oznajmił Keith Barker, obrońca Jakuba.

Polscy prokuratorzy w obecności angielskich obserwatorów wciąż przesłuchują świadków, m.in dziewczyny, które były z Jakubem w Anglii. Ich zeznania trafią do Wielkiej Brytanii.

Proces Jakuba odbędzie się przed brytyjską ławą przysięgłych. Jednak przysięgli to mieszkańcy rejonu, gdzie doszło do przestępstwa. W Exeter zgwałconą i pobitą Brytyjkę prasa nazwała mamusią z Exeter. Kobieta samotnie wychowywała niepełnosprawne dziecko. Jak twierdzą rodzice Jakuba, Anglicy chcą mieć winnego.

Jakub trafi do Wielkiej Brytanii w ciągu 10 dni. Ile potrwa jego proces nie wiadomo. Jego najbliżsi wierzą, że wróci do Polski. Uniewinniony. *

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)