Zabawa w obozie koncentracyjnym
Zamordowano tam tysiące ludzi. Teraz to miejsce rekreacji! Obóz koncentracyjny na krakowskim Płaszowie to wielkie, 80 hektarowe cmentarzysko. Niemcy rozsypali tam prochy więźniów, kiedy likwidowali obóz. Niestety, władze Krakowa do dziś nie upamiętniły tego miejsca. Oprócz żydowskiego cmentarza i kilku pomników niewiele zrobiono. Ostatnio powstał projekt zagospodarowania obozu. Problem w tym, że podoba się on nielicznym.
Płaszów, dzielnica Krakowa. Tu w czasie wojny Niemcy wybudowali obóz koncentracyjny. Zamordowano w nim tysiące ludzi. Plac, gdzie palono ich ciała, a prochy wrzucano do dołu - dziś dla mieszkańców Krakowa jest miejscem... rekreacji.
- Byłem tam. Wszystko jest zaniedbane. Przykro mi, ale nie mogę nic zrobić. Prosiłem, żeby to ogrodzić, bezskutecznie - mówi Kazimierz Wiecheć, były więzień obozu w Płaszowie.
- W tak wspaniałym miejscu jak Kraków pomnik pamięci narodowej stał się śmietnikiem i do dzisiaj nie upamiętnieniono ofiar holokaustu - nie kryje oburzenia Zbigniew Nowakowski z Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.
W miejscu obozowego karceru i kaźni - tzw. Szarego Domu - dziś mieszkają ludzie. A cmentarz żydowski jest zdewastowany i zaniedbany.
- Gdyby ten obóz nie nazywał się KL Płaszów, ale Oświęcim to już dawno to miejsce zostałoby uporządkowane - mówi Tadeusz Jakubowicz, były więzień Płaszowa.
Kazimierz Wiecheć w Płaszowie spędził siedem miesięcy życia. Tadeusz Jakubowicz, kiedy trafił do obozu miał zaledwie pięć lat. Do dziś byli więźniowie nie mogą zapomnieć potwornej obozowej rzeczywistości.
- Tam nie wolno było czuć i myśleć, to się nie liczyło. Kto przeszedł przez bramę obozu zostawał tylko numerem i własnością SS - wspomina Zbigniew Nowakowski z Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.
Przez ponad sześćdziesiąt lat władze Krakowa nie zajęły się uporządkowaniem miejsca zbrodni. Ograniczyły się jedynie do wybudowania kilku pomników. Reszta zarosła trawą.
- Jak powstał pomnik w 1972 roku to miałem pretensje bo tam gdzie leżało wiele ludzkich prochów autor przeprowadził drogę, bo tak mu było wygodnie - opowiada Krzysztof Bień, którego brat zginął w Płaszowie.
Po wielu latach Janowi Grabcowi - szefowi Instytutu Schindlera udało się dojść do porozumienia z władzami Krakowa. Ogłoszono konkurs architektoniczny na projekt zabudowy Płaszowa.
Niestety i tu nie obyło się bez problemów. Zwycięski projekt wzbudził wiele kontrowersji. Protestowali zarówno architekci, jak i wielu byłych więźniów.
- Mają wjechać koparki, a przecież tam był pochowany mój brat. Chcemy, by zostało po nas miejsce pamięci, aby się więcej nic takiego nie wydarzyło - mówi Krzysztof Bień, którego brat zginął w Płaszowie
- Nie pozwolimy na wejście koparek. Nie zostawimy tych, którzy są tam pochowani.
Dla nas cmentarze to rzecz święta - zapowiada Tadeusz Jakubowicz, były więzień Płaszowa.
Jak ostatecznie zostanie upamiętnione miejsce kaźni tysięcy ludzi jeszcze nie wiadomo. Jedno jest pewne. Po ponad sześćdziesięciu latach teren obozu w Płaszowie wreszcie stanie się miejscem pamięci. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk e-mail(Telewizja Polsat)