Zabił i jest na wolności

Zabił i jest na wolności

Zabił dla żartu. Rafał L. wracał ze znajomymi samochodem z dyskoteki. Kiedy zobaczył jadącego rowerem Marcina chciał się popisać i postraszyć rowerzystę. Nie zahamował. Potrącił Marcina, który zginął na miejscu. Rafał L. zbiegł z miejsca wypadku.

28 stycznia 2006 roku. 22-letni Marcin Czech jak co dzień jechał rowerem do pracy. Nie dojechał. Potrącił go samochód, którym kierował Rafał L. Rowerzysta zginął na miejscu. Sprawca uciekł z miejsca wypadku.

- Z dyskoteki jechał mężczyzna z trójką dziewczyn i kolegą. Chciał się popisać przed nimi i pokazać, jak się straszy rowerzystów. Potrącił mojego syna i go zabił - opowiada zrozpaczona Anna Czech, matka zabitego Marcina.  

Po siedmiu godzinach Rafał L. został zatrzymany. Przyznał się do winy. Badanie na zawartość alkoholu wykazało 0,9 promila. Rafał L. trafił do aresztu tymczasowego, z którego po pięciu miesiącach został zwolniony za kaucją. Sąd skazał go na karę 8 lat pozbawienia wolności. Od tego wyroku odwołał się obrońca oskarżonego. Twierdził, że Rafał L. w momencie spowodowania wypadku był trzeźwy. Osoby, które jechały z nim samochodem twierdzą, że Rafał L. pił alkohol, ale dopiero po wypadku. Są jednak świadkowie, którzy zeznali, że pił w dyskotece. Sąd okręgowy kazał zbadać sprawę sądowi rejonowemu jeszcze raz. Do czasy prawomocnego wyroku Rafał L. pozostanie na wolności. Z tym nie mogą pogodzić się zrozpaczeni rodzice Marcina.

- Jest na wolności i szydzi ze mnie i mojej całej rodziny, bo myśli, że jest bezkarny - mówi Stanisław Czech, ojciec Marcina. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)