Zginęła, bo kierowca uciekł
Paulina zginęła przez brawurę i głupotę kierowcy. Trzy miesiące temu potrącił ją samochód. Sprawca uciekł z miejsca wypadku, gdy trzynastolatka jeszcze żyła. Właściciel pojazdu przebywa w areszcie. Nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że pożyczył samochód koledze z Ukrainy. Niestety nie może przypomnieć sobie jego nazwiska.
Paulina zginęła 300 metrów od rodzinnego domu w Stanisławowie. Dlaczego? Bo kierowca, który ją potrącił uciekł z miejsca wypadku. Nie zadzwonił po pogotowie. Nie udzielił jej pomocy.
- Próbowaliśmy jej jakoś pomóc. Wtedy jeszcze oddychała. Krztusiła się krwią. Gdy przyjechało pogotowie, byłam pewna, że wszystko będzie dobrze - mówi Agata Chomiak, matka Pauliny.
- Obrażenia, których doznała, były tak ciężkie, że nasze działania okazały się nieskuteczne. Po godzinnej reanimacji, lekarz dyżurny stwierdził zgon - informuje Janusz Błazucki z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Chełmie.
Sprawę wypadku bada chełmska policja i prokuratura. Mężczyzna, którego podejrzewa się o spowodowanie śmierci Pauliny i nie udzielenie jej pierwszej pomocy, przebywa w areszcie. Do niczego się nie przyznaje.
Jak na razie pewne jest to, że samochód jest własnością Mariusza Ż. Krew znaleziona na samochodzie należy do Pauliny, choć Mariusz Ż. na początku mówił, że to od potrąconego zwierzęcia. Do tej pory nie wiadomo, kto prowadził samochód. Właściciel auta twierdzi, że pożyczył je... koledze z Ukrainy.
Mariusz Ż, mieszka w sąsiedniej wsi. Sam jest ojcem. Ma dwoje dzieci. Choć mężczyzna nie przyznaje się do winy, to właśnie jemu postawiono zarzuty. Samochód należał do niego. Ukraińca, który miał tego feralnego dnia prowadzić samochód, do tej pory nie znaleziono.
Wciąż nie wiadomo, kto jest winny śmierci Pauliny. Dochodzenie trwa. Kierowcy, który prowadził samochód i zabił dziecko grozi nawet 12 lat więzienia. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Łosiewicz