Złoty interes księdza

Złoty interes księdza

- Księdzu zależało tylko na pieniądzach. Zbudował umieralnię, a nie dom spokojnej starości - mówi Mieczysław Karasiński, były mieszkaniec gdańskiego Domu Opieki "Złota Jesień". Pensjonariusze od lat procesują się z założycielem ośrodka, księdzem Julianem N. Mówią, że wpłacili po kilkadziesiąt tysięcy złotych, bo duchowny obiecywał im mieszkania na własność. Teraz okazało się, że są tylko najemcami.

Pan Mieczysław wprowadził się do domu pogodnej starości "Złota Jesień" w Gdańsku wraz z chorą żoną pod koniec 2000 roku. Byli przekonani, że w domu wybudowanym przez księdza znajdą spokój i odpowiednią opiekę. Ksiądz Julian N. obiecał im też, że będą mogli wykupić na własność lokal, w którym mieli zamieszkać.  

- Początek był obiecujący. Warunki były dobre, obiecano rehabilitację w razie choroby. Zamieszkaliśmy tam z żoną - mówi Mieczysław Karasiński były mieszkaniec Domu Opieki "Złota Jesień" w Gdańsku.

Jak się okazało, państwo Karasińscy w domu "Złota Jesień" nie otrzymali opieki, na którą tak liczyli. Właścicielami mieszkania także nie zostali.

Pani Krystyna również zdecydowała się na zakup mieszkania w "Złotej Jesieni". Wpłaciła pieniądze na mieszkanie - około trzydziestu tysięcy złotych. Jednak mimo obietnic księdza właścicielką mieszkania nigdy nie została.

- Nie chciałam być sama. Pomyślałam, że w domu budowanym przez księdza będzie mi dobrze - mówi pani Krystyna, była mieszkanka Domu Opieki "Złota Jesień".

Pokrzywdzeni zdecydowali się zgłosić sprawę w prokuraturze. Jednak postępowanie umorzono. Niedoszli właściciele mieszkań zaskarżyli więc parafię księdza Juliana z powództwa cywilnego.

Mieczysław Karasiński i kilka innych osób odzyskało wpłacone pieniądze, ale niektóre sprawy przeciwko parafii toczą się do dziś. Część pensjonariuszy rozpraw nie doczekała. Jeden z mieszkańców powiesił się w domu opieki księdza Juliana.

- Wisiał cały tydzień. Sprzątaczka poczuła straszny smród, ruszyła klamką i go zobaczyła. Ciało podobno było już w rozkładzie. On żądał zwrotu pieniędzy, które wpłacił. Był samotny i chciał się gdzieś przenieść. Niestety, kłótnie nie przyniosły żadnego efektu i doszło do tragedii - mówi pani Krystyna, była mieszkanka Domu Opieki "Złota Jesień" w Gdańsku.

Poszkodowani liczą na to, że władze przyjrzą się bliżej księdzu Julianowi i jego "złotej działalności". *

* skrót materiału

Reporter: Joanna Pecht